Strona 4 z 7

Re: Nawiązywanie bliższych relacji z innymi

: czwartek, 21 lutego 2013, 19:27
autor: melodia
Ja mogę powiedzieć, że nie jestem specjalnie spragniona bliskich relacji z ludźmi, mam raczej znajomych do rozmów, każdy do jakiś tematów :lol: , nie lubię osób nachalnych, które chciałyby codziennie ze mną rozmawiać, spędzać czas po prostu po jakimś czasie taka osoba zaczyna mnie irytować i najchętniej zerwałabym z nią kontakt, zwłaszcza jeśli chodzi o chłopaków, szybko tracę zainteresowanie jeżeli nie mamy już o czym rozmawiać, a jak jeszcze codziennie próbuje i jest już tak namolny to najchętniej z urwiska bym zrzuciła. :twisted: :mrgreen:

Re: Nawiązywanie bliższych relacji z innymi

: piątek, 3 maja 2013, 00:17
autor: phantasmata
Mam z tym problem. Z jednej strony brakuje mi czasem kogoś bliskiego, z drugiej strony jak ktoś już próbuje nawiązać z mną jakieś bliższe relacje, wycofuję się albo zrywam kontakt całkowicie.
W sumie samotnik ze mnie i bardzo odpowiada mi ten stan, ale czasem nachodzi mnie chęć żeby to zmienić. Okazje ku temu mam częste, ale jak się pojawiają, nie wykorzystuję ich i zachowuję się dokładnie tak, jak napisałam powyżej.
Nie ogarniam samej siebie. :P

Re: Nawiązywanie bliższych relacji z innymi

: niedziela, 2 czerwca 2013, 16:53
autor: Eol
Ja znów mam jak paullie, nie mam kłopotów z nawiązywaniem kontaktów, choć nie zawsze tak było. Traktowałem to jak swoistą grę w odbijanie piłki :) Nie zawsze były to długie rozmowy, bo z niektórymi ludźmi rozmawiać po prostu się nie da (są odporni na logiczne rozumowanie i agresywnie reagujący na inne, niż ich, poglądy) ale co jakiś czas trafiałem na kogoś z kim mogłem porozmawiać i później miałem o czym myśleć :D Natomiast nigdy nie przywiązywałem się do rozmówców niejednokrotnie zapominając o nich zaraz po rozstaniu pamiętając tylko samą rozmowę i co jakiś czas zdarzało mnie się że zaczepił mnie ktoś wołając po imieniu i, pełen entuzjazmu, opowiadał mi o czymś, a ja stałem uśmiechając się głupio ledwo ogarniając co do mnie mówi i zastanawiałem się tak intensywnie że głowa mi dymiła z kim do cholery rozmawiam :D Ale wszystko ma swoje dobre i złe strony...
Muszę przyznać że dużo czasu upłynęło zanim nauczyłem się "działać" w ten sposób, bo większa ilość ludzi w jednym miejscu zawsze sprawiała że musiałem walczyć z chęcią ucieczki. Dużo energii musiałem poświęcić aby to stłumić i nauczyć się myśleć pozytywnie. Bo tego trzeba się po prostu nauczyć jak jedzenia widelcem i nożem :)
Pytanie tylko czy warto nad tym pracować. Dla mnie było warto.

Re: Nawiązywanie bliższych relacji z innymi

: poniedziałek, 12 sierpnia 2013, 13:35
autor: Vadim
phantasmata pisze:Mam z tym problem. Z jednej strony brakuje mi czasem kogoś bliskiego, z drugiej strony jak ktoś już próbuje nawiązać z mną jakieś bliższe relacje, wycofuję się albo zrywam kontakt całkowicie. W sumie samotnik ze mnie i bardzo odpowiada mi ten stan, ale czasem nachodzi mnie chęć żeby to zmienić. Okazje ku temu mam częste, ale jak się pojawiają, nie wykorzystuję ich i zachowuję się dokładnie tak, jak napisałam powyżej.
Mam identycznie...

Re: Nawiązywanie bliższych relacji z innymi

: piątek, 16 sierpnia 2013, 22:29
autor: And
sjofh_ystad pisze:Mój brat bliźniak (również 5w4) stwierdził ostatnio, że chyba już nie umie nawiązać bliższej relacji z kimkolwiek nowym- od początku ma poczucie, że jest wyobcowany od nowopoznanych ludzi i że zbliżenie takie byłoby sztuczne.
Czy macie może podobny problem oraz pomysły, jak odwrócić tą zmianę?
Mam podobny problem.

Warto zaznaczyć, że mieszkam na wsi i pomiędzy momentem pójścia do przedszkola, a opuszczeniem gimnazjum, w moim życiu praktycznie nie pojawiali się nowi ludzie (zespół szkół, od 1 podstawówki do 3 gimnazjum klasa w niezmienionym składzie osobowym, a większość znałem już z przedszkola). To na pewno miało jakiś wpływ na sposób, w jaki nawiązywałem relacje.

Ale do sedna: jakoś pod koniec przedszkola zacząłem trzymać się z takim jednym kolegą. Wyrosła z tego na tyle wzorcowa relacja, że do czasu gimnazjum nasz wychowawca wskazywał naszą przyjaźń na najbardziej typowy przykład przyjaźni w tamtym otoczeniu. Ludzie mylili nas ze sobą (do niego zwracali się moim imieniem, a do mnie jego imieniem). Spędzaliśmy razem sporo czasu, praktycznie nie było między nami konfliktów, potrafiliśmy razem zabrać się za coś ciekawego (np. nagrać piosenkę kabaretową). Zachowywaliśmy idealną równowagę pomiędzy spędzaniem czasu wspólnie, a osobno. Można powiedzieć, że miałem bliskiego przyjaciela. :mrgreen:
Wszystko skończyło się w momencie zakończenia edukacji w gimnazjum. Tak się złożyło, że poszliśmy do tego samego liceum, na ten sam profil, ale wybraliśmy różne klasy. :lol: I jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki nasza relacja zmieniła się z przyjaźni w zwyczajne koleżeństwo. Nasze kontakty ograniczyły się do wspólnej jazdy autobusem do szkoły, albo do krótkich pogawędek raz kiedyś podczas przerw. On poszedł swoją drogą, znalazł dziewczynę, zaczął się udzielać w kręgach, które konkretnie mnie nie interesowały. Nadal się świetnie dogadywaliśmy, ale nie było pretekstu do podtrzymywania relacji.
W sumie na początku liceum całkiem nieźle sobie poradziłem. W gronie kompletnie nieznanych osób szybko znalazłem sobie grono bliskich kolegów. Co prawda nie były to przyjaźnie na miarę tej poprzedniej, ale osoby z zewnątrz bez problemu potrafiły rozpoznać z kim się najczęściej trzymam. Muszę tutaj zaznaczyć, że trafiłem do bardzo fajnej klasy w licealnej i było tam wiele osób, na których można było polegać. Mimo tego, relacje, które utrzymywałem, raczej nie wychodziły poza mury szkoły. W podstawówce człowiek bawił się na podwórku, w gimnazjum grał w piłkę. Zawsze był jakiś pretekst na spędzanie czasu z innymi. W liceum dojeżdżałem codziennie ponad 20 kilometrów, nikt z mojej klasy nie mieszkał w promieniu 10 kilometrów ode mnie. Połączenie komunikacyjne nie było idealne, więc człowiek tracił sporo energii i raczej nie miał ochoty zostawać w mieście po lekcjach ze względów towarzyskich. W pewnym momencie zacząłem czuć taką barierę oddzielającą mnie od innych. Nie chodziłem na imprezy osiemnastkowe, jako jedyny z klasy nie poszedłem na studniówkę. Co więcej, z biegiem czasu okazało się, że mam dość odmienne zainteresowania od grona najbliższych kolegów. Potrafiliśmy żartować i gadać o niczym, ale nie miało to za bardzo okazji przejść na jakąś konkretną płaszczyznę wspólnych zainteresowań. Sytuacja zaczęła mnie już trochę męczyć, tym bardziej, że w naszych małych "wojenkach" na żarty, koledzy utworzyli "koalicję" przeciwko mnie.
Podobnie, jak po pójściu do liceum właściwie przestałem utrzymywać kontakty ze swoją klasą gimnazjalną, tak po pójściu na studia przestałem utrzymywać kontakty z klasą licealną. Jest jeden kolega, który poszedł na ten sam kierunek, ale jest w innej grupie dziekańskiej.
No i na studiach kolejny krok wstecz w umiejętności budowania relacji z innymi. Niby ludzie są w porządku, ale o tym, żebym z kimś z nich spędzał tzw. "czas wolny", nie ma mowy. Tu już właściwie nie ma mowy o żadnych bliższych kolegach. Są już tylko "koledzy z grupy dziekańskiej". Z większością potrafię się dogadać, ale nie wychodzi to poza mury uczelni. Stare relacje wygasły, nowe się nie pojawiają i tak właściwie nie utrzymuję już relacji towarzyskich z nikim. Znaczącą większość czasu wspólnego spędzam sam, resztę z bliską rodziną. Jak słyszę znajomych rozmawiających o tym, że gdzieś poza uczelnią razem byli, coś tam zrobili, czuję się jak nie z tego świata. Trudno mi sobie teraz wyobrazić, bym kogoś mógł wpuścić do swojej własnej rzeczywistości.
Co prawda dwukrotnie zdarzały się już jakieś tam niby zaczątki koleżeństwa, trafiały się osoby, z którymi zacząłem siadać na zajęciach, dobierać się w grupy laboratoryjne, odprowadzać na przystanek po zajęciach, ale obie te osoby już ze studiowania na moim roku zrezygnowały. Być może to spowodowało, że ja też już zrezygnowałem z szukania kogoś, kogo z tego tłumu osób poznanych na studiach mógłbym w jakikolwiek sposób wyróżnić. Teraz na grupy laboratoryjne dobieram się z kim popadnie. Ma to swoje zalety. Jak człowiek czegoś potrzebuje, to ma większe grono osób, do których się może po o coś zwrócić. :wink: Gdybym sam siebie zaszufladkował do jakiegoś węższego grona, mógłbym mieć z tym problemy.

Re: Nawiązywanie bliższych relacji z innymi

: środa, 21 sierpnia 2013, 22:41
autor: GeraltOfPoland
Z jednej strony brakuje mi czasem kogoś bliskiego, z drugiej strony jak ktoś już próbuje nawiązać z mną jakieś bliższe relacje, wycofuję się albo zrywam kontakt całkowicie.
W sumie samotnik ze mnie i bardzo odpowiada mi ten stan, ale czasem nachodzi mnie chęć żeby to zmienić.
No normalnie jakbym czytał o sobie. :|

Re: Nawiązywanie bliższych relacji z innymi

: piątek, 20 września 2013, 15:27
autor: nofink
phantasmata pisze:Mam z tym problem. Z jednej strony brakuje mi czasem kogoś bliskiego, z drugiej strony jak ktoś już próbuje nawiązać z mną jakieś bliższe relacje, wycofuję się albo zrywam kontakt całkowicie.
W sumie samotnik ze mnie i bardzo odpowiada mi ten stan, ale czasem nachodzi mnie chęć żeby to zmienić. Okazje ku temu mam częste, ale jak się pojawiają, nie wykorzystuję ich i zachowuję się dokładnie tak, jak napisałam powyżej.
Nie ogarniam samej siebie. :P
a zmieniasz to? czy trwasz w tym?

Re: Nawiązywanie bliższych relacji z innymi

: sobota, 21 września 2013, 17:23
autor: sor
Jestem piątką i do tej pory w życiu stawiałem na ciężką pracę, chciałem coś osiągnąć. Myślę, że udało mi się zapewnić już jako takie warunki materialne. Byłem bardzo zamknięty w sobie, wolałem się uczyć niż gdzieś wychodzić. Niedawno zaszła w moim życiu mała zmiana i otworzyłem się na świat (teatr, podróże, kino, spotkania ze znajomymi). Odczuwam bardzo dużą potrzebę nawiązania bliskiej relacji (oczywiście mam przyjaciół i dobrych znajomych, nie mam dużych problemów z nawiązywaniem nowych znajomości. Tzn. nauczyłem się podchodzić do dziewczyny pierwszy i zagadywać do niej, jednak mam problem z utrzymaniem płynnej rozmowy przez ponad pół godziny) i przyznam się, że przytłacza mnie to. Boję się, że do końca życia nie znajdę nikogo, z kim zbuduję prawdziwy związek. Boję się, że każdy dzień, to dzień stracony, bo mógłbym przecież już spędzać go z tą Jedyną. Boję się, że przeznaczając czas na pisanie tego posta, straciłem okazję do poznania kogoś. A przecież nie będę jeździł po kawiarniach, klubach, koncertach jak jakiś narwaniec.

Re: Nawiązywanie bliższych relacji z innymi

: niedziela, 22 września 2013, 15:48
autor: SOS
Powiem ci w tajemnicy, że choćby niewielkie ograniczenie pragnienia mania dziewczyny (albo jakiegokolwiek innego, które nie daje nam żyć) w istotny sposób przybliża do równowagi. ;) Nie jestem jeszcze pewien, ale chyba mogę potwierdzić to swoim przykładem.

Re: Nawiązywanie bliższych relacji z innymi

: niedziela, 22 września 2013, 20:03
autor: Litowojonow
sor pisze:Tzn. nauczyłem się podchodzić do dziewczyny pierwszy i zagadywać do niej, jednak mam problem z utrzymaniem płynnej rozmowy przez ponad pół godziny) i przyznam się, że przytłacza mnie to. Boję się, że do końca życia nie znajdę nikogo, z kim zbuduję prawdziwy związek. Boję się, że każdy dzień, to dzień stracony, bo mógłbym przecież już spędzać go z tą Jedyną.


Pół godziny? I tak sporo, o czym można rozmawiać przez pół godziny z nieznajomą osobą? ;] Choć niektórzy mają talent do niewymuszonego podtrzymywania dyskusji, może taką namierz :mrgreen:

Bez przesady, stracony zaraz. Są też inne rzeczy pozytywne w życiu. SOS dobrze gada :wink:

Re: Nawiązywanie bliższych relacji z innymi

: niedziela, 22 września 2013, 20:58
autor: sor
Litowojonow pisze:
sor pisze:Tzn. nauczyłem się podchodzić do dziewczyny pierwszy i zagadywać do niej, jednak mam problem z utrzymaniem płynnej rozmowy przez ponad pół godziny) i przyznam się, że przytłacza mnie to. Boję się, że do końca życia nie znajdę nikogo, z kim zbuduję prawdziwy związek. Boję się, że każdy dzień, to dzień stracony, bo mógłbym przecież już spędzać go z tą Jedyną.


Pół godziny? I tak sporo, o czym można rozmawiać przez pół godziny z nieznajomą osobą? ;]
Przesadziłem. Z totalnie nieznajomą max 2 zdania. Natomiast na pierwszej randce max 30 minut.

Re: Nawiązywanie bliższych relacji z innymi

: poniedziałek, 23 września 2013, 16:47
autor: Salix
Tzn. nauczyłem się podchodzić do dziewczyny pierwszy i zagadywać do niej, jednak mam problem z utrzymaniem płynnej rozmowy przez ponad pół godziny) i przyznam się, że przytłacza mnie to. Boję się, że do końca życia nie znajdę nikogo, z kim zbuduję prawdziwy związek. Boję się, że każdy dzień, to dzień stracony, bo mógłbym przecież już spędzać go z tą Jedyną.
Nie próbuj rozmawiać na siłę. Cisza jest naturalna, każdy potrzebuje czasem trochę ciszy. Kontakt wzrokowy podczas ciszy burzy często wszelkie mury. Po co niszczyć coś, co jest w swojej naturze piękne? Inna sprawa, że starając się ciągle zapełniać ciszę, stawiasz siebie w pozycji osoby zabiegającej o uwagę - to źle. Druga osoba podczas milczenia często również tak samo jak Ty odczuwa niemały dyskomfort - pozwól jej się postarać. :)

Nie szukaj kobiety na siłę, to naprawdę jedna z najgorszych możliwych rzeczy. Tak jak ktoś pisał wyżej - desperacja odstrasza.
I to co teraz napiszę, wbij sobie do głowy na zawsze - Jedyna nie istnieje. Mógłbyś mieć szczęśliwy związek z masą kobiet, których o to nawet nie podejrzewasz. Spotkasz kiedyś kobietę, zakochasz się szczerą miłością, a potem dostaniesz w kość. Zorientujesz się wtedy, jak wiele jest w relacji między dwojgiem ludzi, jest idealizowania drugiej osoby. Istnieje wiele kobiet z którymi można spędzić życie, ale żadna nie jest jedyną. :D

Re: Nawiązywanie bliższych relacji z innymi

: wtorek, 24 września 2013, 01:08
autor: sor
Salix pisze: Nie szukaj kobiety na siłę, to naprawdę jedna z najgorszych możliwych rzeczy. Tak jak ktoś pisał wyżej - desperacja odstrasza.
I to co teraz napiszę, wbij sobie do głowy na zawsze - Jedyna nie istnieje. Mógłbyś mieć szczęśliwy związek z masą kobiet, których o to nawet nie podejrzewasz. Spotkasz kiedyś kobietę, zakochasz się szczerą miłością, a potem dostaniesz w kość. Zorientujesz się wtedy, jak wiele jest w relacji między dwojgiem ludzi, jest idealizowania drugiej osoby. Istnieje wiele kobiet z którymi można spędzić życie, ale żadna nie jest jedyną. :D
Super, a na jakiej podstawie tak twierdzisz? Książki? Życie? Opinie innych? Ja mam przesadną skłonność do idealizowania, ale ani razu się na tym nie zawiodłem. Idealizowanie moim zdaniem budzi pasję, a pasja budzi wszystko, co pozytywne - zaangażowanie, profesjonalizm, działanie, miłość (nie tylko w związku, ale w pracy).

Re: Nawiązywanie bliższych relacji z innymi

: środa, 2 października 2013, 23:23
autor: Eol
sor pisze:Super, a na jakiej podstawie tak twierdzisz? Książki? Życie? Opinie innych? Ja mam przesadną skłonność do idealizowania, ale ani razu się na tym nie zawiodłem. Idealizowanie moim zdaniem budzi pasję, a pasja budzi wszystko, co pozytywne - zaangażowanie, profesjonalizm, działanie, miłość (nie tylko w związku, ale w pracy).
Idealizowanie nie budzi pasji, tylko skrzywia obraz rzeczywistości. Salix dobrze piszę. Obiema rękoma mogę się pod tym podpisać.

Re: Nawiązywanie bliższych relacji z innymi

: czwartek, 3 października 2013, 00:07
autor: sor
Obejrzałem ostatnio film Mr. Nobody i podwójnie się z Wami nie zgadzam :P
Polecam bardzo gorąco wszystkim ten film na nadchodzący weekend. Myślę, że jest dość piątkowy :)
Mam wrażenie, że życie wyzbyte ideałów jest nic nie warte. Ja wiem, że mogę być szczęśliwy z więcej niż jedną kobietą, ale podświadomie wolę ją traktować jak tą Jedyną. No i przekaz Mr. Nobody się z tym troszeczkę kłóci ;)