Leczenie depresji u piątek

Dyskusje na temat typu 5
Wiadomość
Autor
haller
Nowy użytkownik
Posty: 1
Rejestracja: sobota, 22 sierpnia 2015, 04:30

Leczenie depresji u piątek

#1 Post autor: haller » sobota, 22 sierpnia 2015, 06:14

Witajcie, Piątki.
Jestem pewna, że wiele z was boryka lub borykało się z depresją. Ja również miałam w przeszłości doświadczenia z czymś, co nazywałam stanami depresyjnymi. Na ile to była depresja, a na ile efekt tego, że w okresie dojrzewania nie umiałam funkcjonować z moim trudnym, piątkowym charakterem - nie wiem. Chyba dopiero teraz poznałam, czym tak naprawdę jest depresja, nie tylko z psychicznymi, ale i fizycznymi objawami.

Otóż od ok. 7 miesięcy jestem bardzo niestabilna emocjonalnie. Najpierw pojawiał się niepokój, obniżony nastrój, potrzeba odcięcia się, problemy z zasypianiem. Zaczęłam się izolować. Później bywało lepiej i gorzej, bywały tygodnie, kiedy czułam się dość dobrze, ale od ok. 2 miesięcy nie jestem w stanie normalnie funkcjonować. Nie jest to już raczej niestabilność, tylko permanentny stan i, co najgorsze, postępujący. Problemy ze snem zmieniły formę, teraz zasnąć potrafię, ale budzę się zmęczona o 3-4. Czuję wyczerpanie za każdym razem, gdy muszę coś zrobić. Odezwanie się do kogokolwiek to dla mnie nieludzki wysiłek, którego nie potrafię ukryć, co wpływa na moje relacje z ludźmi. Bywają dni, że chodzę jak w półśnie. Radość czy przyjemność to coraz bardziej obce terminy. Tracę zainteresowanie przyjaciółmi i rodziną, wywołują we mnie albo kompletne znużenie albo rozdrażnienie. W ogóle z ciekawej świata osoby stałam się wrakiem skupionym na sobie i myślącym tylko o tym, jak mi źle i jaką ulgą by było powolne odpłynięcie. Kreatywność jakby zupełnie zniknęła z mojego życia. Czuję się jakbym leżała na dnie studni i tylko stamtąd słyszała życie wokół, przytłumiony śmiech innych.

Potrzebuję ulgi, chcę wreszcie znieść ten ciężar z siebie. I chyba potrzebuję do tego profesjonalnej pomocy.

I tutaj pytanie: czy ktoś z Was, chodzi mi konkretnie o piątki, najlepiej 5w4, miał doświadczenie z leczeniem depresji? Czy było to leczenie farmakologiczne czy psychoterapia? Jeśli leki, jakie? Jak na Was wpływały? Które Wam pomogły, nie zmieniając jednocześnie osobowości?

Pytam konkretnie o piątki, dlatego że ważne jest dla mnie zachowanie swojej osobowości. Nie chcę stać się wyzutym z głębszych emocji robotem, wykonującym obowiązki tak jak należy i lepiej odnajdującym się w społeczeństwie, ale za cenę indywidualności. Nie chcę być ekstrawertykiem, nie chcę pozbawiać się mojej "dziwności". Dlatego myślę, że SSRI nie jest dla mnie. Chcę pogodności, czystego umysłu, który pozwoli mi się rozwijać, energii, motywacji. Chciałabym pozostać sobą, bez euforii, ale i bez tego wszystkiego, co opisałam kilka akapitów wcześniej. A jestem typową 5w4, więc miło byłoby przeczytać o doświadczeniach osób podobnych do siebie.



Awatar użytkownika
Szyszek
Posty: 151
Rejestracja: czwartek, 27 sierpnia 2015, 14:46
Enneatyp: Indywidualista
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Re: Leczenie depresji u piątek

#2 Post autor: Szyszek » sobota, 29 sierpnia 2015, 19:49

Ja co prawda miałem "fobię społeczną". Ale mogę trochę poopowiadać.

W gimnazjum przeżyłem prawdziwe piekło. Każdego dnia byłem gnębiony przez swoich "kolegów". Miałem podobnie odczucia i objawy jak Ty. Nieprzespane noce, ciągłe uczucie przygnębienia i bezsilności. Uważałem siebie za kompletne g*wno. Ale "jakoś" przeżyłem. Potem poszedłem do liceum, gdzie nauczycielka od polskiego powiedziała, że prawdopodobnie mam dysleksję i powinienem to przebadać (faktycznie ją mam :D). Podczas badań u psychologa jednak szybko na jaw wyszły inne problemy. Głównie paniczny strach przed ludźmi. "Gapią się na mnie. Co o mnie pomyślą?". W testach wykryto u mnie nerwicę i silną fobię społeczną. Od razu zaproponowano mi terapię. Nie brałem żadnych leków, ale w przypadku depresji podobno czzasem dają.

Terapia nie zmieniła mojego piątkowego nastawienia do życia. Na początku prawdopodobnie zapytają Cię, jakich oczekujesz rezultatów po zakończeniu leczenia. Opowiedz im to co na forum. Terapia pomogła mi zwalczyć absurdalne przekonanie, że jak ktoś się na mnie gapi, to na pewno źle o mnie myśli. Potrzebowałem na to aż dwóch lat, ale naprawdę było warto. Teraz już nie palę się ze wstydu, gdy upuszczę zeszyt przy kimś.

Awatar użytkownika
Wiatr1000
Posty: 421
Rejestracja: niedziela, 27 lipca 2014, 19:27
Enneatyp: Obserwator
Lokalizacja: Poddębice (Łódź)

Re: Leczenie depresji u piątek

#3 Post autor: Wiatr1000 » wtorek, 1 września 2015, 10:04

Szyszek pisze:W gimnazjum przeżyłem prawdziwe piekło. Każdego dnia byłem gnębiony przez swoich "kolegów".
To coś o mnie :? Najlepsza na depresje.. Już się zaczynam powtarzać :mrgreen: Ktoś mnie kopnie jak kogoś to znudzi??? :lol: :mrgreen: Medytacja! Wszystko tkwi tam gdzie jest nasz największy atut ale i wada ;) Głowa i nasze mysli. To one nas nakręcają do takiego myślenia :)
5w4 sp/so INTj – LII

Awatar użytkownika
krasnal10
Posty: 63
Rejestracja: środa, 2 września 2015, 14:47
Enneatyp: Obserwator

Re: Leczenie depresji u piątek

#4 Post autor: krasnal10 » poniedziałek, 7 września 2015, 09:27

Haller,
nie jestem specjalistą od leczenia depresji, ale chciałbym jakoś Ci pomóc, w sumie też jestem Piątką i 5w4.

Czytałem kiedyś książkę Murakamiego "Kronika ptaka nakręcacza", jej bohater miał wielkie problemy, żeby odnaleźć się w życiu, wszystko mu się posypało. Stwierdził on, że musi zejść do studni, na samo dno, bo tylko wtedy zmieni kierunek i poprawi swoje życie. I tak się stało. Ty też czujesz się jak w studni. A więc przed Tobą droga w górę. Im większy kryzys tym większa potem nagroda :D

Najpierw takie gdzieś przeczytane stwierdzenie: Miłość (zarówno dla siebie i dla innych) to dawanie przestrzeni wolności. Daj Sobie przestrzeń wolności! Pozwól Sobie czuć to co czujesz. Nie musisz być uśmiechnięta, radosna, sztucznie rozemocjonowana, bo np. inni tacy są i tego od Ciebie oczekują. Bądź Sobą, masz wolność do czucia tego, co czujesz. Widocznie tak teraz musi/musiało być.

Ale zawsze masz wolność zmiany swojego życia. A raczej zmiany postrzegania. Bo Rzeczywistość po prostu Jest, my możemy jedynie ją postrzegać na taki lub inny sposób. Czuj miłość do Siebie, bo Ty jesteś najważniejsza dla Siebie. Początek zawsze jest w środku nas. Tu zaczyna się wszystko. Najpierw napełnij miłością swoje naczynie, jak zacznie się przelewać, wtedy będziesz mogła dzielić się nią z innymi. Tylko w tą stronę to działa. Polecam książki Osho, które o tym mówią.

Polecam też taką metodę:
https://rozwojosobisty.files.wordpress. ... _katie.pdf
Przepracuj to, o czym mówi Byron Katie.

No i zadbaj o swój nastrój. Poczytaj książki ulubionego autora, posłuchaj ulubionej muzyki, łykaj witaminę D (bo to Słońce w pigułce, niezbędne dla życia i szczęścia), zadbaj o ruch (w Twojej ulubionej formie). Zwiększ przepływ energii.

Leki nie rozwiążą żadnego problemu, być może krótkoterminowo są potrzebne i można je rozważyć, ale w długim terminie siła jest w sercu człowieka i jego kontakcie z własną duszą.

Pamiętaj, nic nie musisz. Nikomu nic nie jesteś winna. Możesz. Nie śpiesz się. Pokochaj siebie. Celem jesteś Ty. Wszystkiego dobrego :)
"ja" nie może znaleźć swojej pełni bez "ty"

Awatar użytkownika
KotLeon
Posty: 8
Rejestracja: piątek, 4 września 2015, 10:22
Enneatyp: Obserwator

Re: Leczenie depresji u piątek

#5 Post autor: KotLeon » poniedziałek, 7 września 2015, 16:48

Kilka lat temu byłem w depresji, która objawiała się całkowitym brakiem chęci do życia i wręcz myślami samobójczymi - trwało to może ze 3 czy 4 lata, jakoś od końcówki gimnazjum aż do samych matur. Do dziś noszę ślady swojej własnej głupoty. Próbowałem psychiatrów, psychologów - nie brałem nigdy żadnych leków na to. A wyszedłem z tego sam, bez niczyjej pomocy - ani rodzina, ani specjaliści, ani przyjaciele - nikt mi wtedy nie pomógł. Nie wiem co, ale coś spowodowało całkowitą zmianę nastawienia do życia, otworzyłem się na ludzi (samotność była wtedy moim największym utrapieniem - bynajmniej nie chodziło o sprawy sercowe) i życie nabrało tempa - przestałem się oglądać za siebie i teraz wręcz w każdej - nawet najbardziej beznadziejnej sytuacji widzę jakiś mały pozytyw.

Generalnie mam znajomych z rożnymi problemami i z tego co obserwuje to niestety tylko leczenie przynosi efekty (i to tylko w trakcie kuracji), kilka osób było na psychoterapiach i w sumie niczego stamtąd nie wynieśli.

Pewnie połowa z was wymiotuje słysząc takie teksty - ale trzeba spojrzeć prawdzie w oczy. Życie mamy tylko jedno, mamy tylko pewien limit czasu na korzystanie z niego. Ja wiem że nastroje często są z przyczyn całkowicie od nas niezależnych, ale być może pomoże - staraj się robić to co Ci sprawia przyjemność, nie myśl co inni pomyślą, doszukuj się piękna w nawet błahych sprawach - promienie słońca oświetlające blok na przeciwko, smak gorzkiej kawy na pobudzenie rano, miejska nocna cisza paląc papierosa w oknie - jeżeli się odpowiednio na takie błahe rzeczy spojrzy to można w nich dostrzec piękno, które po czasie zacznie działać na naszą psychikę "jak dobrze jest żyć".

Być może potrzebujesz po prostu stanąć w miejscu i złapać oddech? Czasem lecąc na oślep przed siebie przez życie człowiekowi znika z oczu cel, można wtedy poczuć że nic nie ma sensu.

Generalnie wizyta u psychiatry musi być - to on zdiagnozuje co Ci dolega a następnie razem ustalicie sposób leczenia. Ten sam lek nie na każdego działa tak samo, dlatego wiedza "co kto brał i jak się po tym czuł" może być mało przydatna.

Generalnie trzymam kciuki i pozdrawiam ciepło ;)
"Gram reputacji kosztuje kilogram pracy"

Awatar użytkownika
Wiatr1000
Posty: 421
Rejestracja: niedziela, 27 lipca 2014, 19:27
Enneatyp: Obserwator
Lokalizacja: Poddębice (Łódź)

Re: Leczenie depresji u piątek

#6 Post autor: Wiatr1000 » piątek, 23 października 2015, 20:07

KotLeon pisze:Kilka lat temu byłem w depresji, która objawiała się całkowitym brakiem chęci do życia i wręcz myślami samobójczymi - trwało to może ze 3 czy 4 lata, jakoś od końcówki gimnazjum aż do samych matur. Do dziś noszę ślady swojej własnej głupoty. Próbowałem psychiatrów, psychologów - nie brałem nigdy żadnych leków na to. A wyszedłem z tego sam, bez niczyjej pomocy - ani rodzina, ani specjaliści, ani przyjaciele - nikt mi wtedy nie pomógł. Nie wiem co, ale coś spowodowało całkowitą zmianę nastawienia do życia, otworzyłem się na ludzi (samotność była wtedy moim największym utrapieniem - bynajmniej nie chodziło o sprawy sercowe) i życie nabrało tempa - przestałem się oglądać za siebie i teraz wręcz w każdej - nawet najbardziej beznadziejnej sytuacji widzę jakiś mały pozytyw.

:shock: :shock: :shock: :shock: :shock: Mam pytanie. Czy jesteś moim duplikatem, ukradłeś ten tekst z innej strony z tego forum czy jak???? To moje przeżycia!!! :mrgreen: :mrgreen: Cholera gdyby nie chłopak to by była bratnia dusza chociaż w kwestii przejścia życiowego i doświadczeń :D Ale patrząc na same doświadczenia to jesteś bratnią duszą ;) Tyle samo też przeżyłem a samotność to odczuwałem właśnie w czasie depresji w szkole wśród ludzi, a nie gdy byłem naprawdę sam. Po za nią gdy straciłem znajomości OŻYŁEM i się sam wyleczyłem! Dostałem kopa i energii w samotności ;)
5w4 sp/so INTj – LII

ODPOWIEDZ