(Nie)zależność 6 w związku.

Dyskusje na temat typu 6
Wiadomość
Autor
Awatar użytkownika
duplo
Posty: 746
Rejestracja: poniedziałek, 24 września 2012, 16:15
Enneatyp: Lojalista

Re: (Nie)zależność 6 w związku.

#76 Post autor: duplo » środa, 10 września 2014, 01:03

Entrurie pisze:boję się, że przy kimś nie będę mogła się czuć w pełni wolna, swobodna, że ktoś będzie mnie hamował.
Boisz się, że partner będzie ograniczał Twoją wolność, czy tego, że gdy będziesz 'postępować wedle swojej wolności', to on tego nie zaakceptuje?
Albo może obawiasz się tego, że gdy sama będziesz wolna (i partner będzie to akceptował), to będziesz musiała zaakceptować jego wolność?

Powyższe pytania mogą okazać się zupełnie nieprzydatne w przypadku Twojej sytuacji, to czysta projekcja moich związkowych lęków.
Enturie pisze:Wcześniej Duplo pisała o swego rodzaju zlepieniu się z partnerem
Rzecz w tym, że to wszystko działo się w mojej głowie - wewnętrznie czułam ogromną zależność od partnera (przerażało mnie to), a na zewnątrz usilnie demonstrowałam swoją niezależność (właśnie przez lęk przed zależnością, i z gniewu że to ma rację bytu). Problem polegał na tym, że zaobserwowałam, że partner 'odbija' moje zachowania, tj gdy pozwalam sobie na większą wolność i swobodę, to on również sobie pozwala. Gdy ja siebie ograniczam, to on również siebie ogranicza. W ten sposób powstała toksyczna gra. Coś na zasadzie "pojadę sobie za miasto ze znajomymi ale muszę liczyć się z konsekwencją, że partner pójdzie wtedy na zakrapianą imprezę i nie będę dobrze się bawić... Będę martwić się o to, cóż on tam poczyna
Spoiler:
I w ten sposób, żeby mieć spokój ducha - rezygnowałam z wyjazdu ze znajomymi na rzecz ''kontroli'' swojego partnera (wiedziałam, że wtedy on nigdzie nie pójdzie).
I jak z perspektywy czasu na to patrzę to dochodzę do wniosku, że przez cały związek wewnątrz obwiniałam partnera o to, że zmarnował mi dwa lata, bo mnie ograniczał, a w rzeczy samej sama to zrobiłam - dla tak niskich pobudek. Nie mogłam pogodzić się z jego wolnością więc sama się ograniczyłam. Ba! - jeśli by tu tylko o jakieś durne imprezy chodziło, ale nie. Ograniczałam swój kontakt z ludźmi, swój rozwój intelektualny (i tak go moje duperele nie interesują, więc po co), porzuciłam swoje zajęcia. To jest prawdziwie toksyczna zależność. Ograniczać swój rozwój/swoją wolność na rzecz drugiej osoby.

To było strasznie chore z mojej strony, że nie potrafiłam przyznać się przed partnerem do tego, że się o niego martwię, że w rzeczy samej obchodzi mnie co robi gdy się nie widzimy; do obaw, że nie jestem dla niego ważna, gdy zaabsorbowany jest czymś/kimś innym, wszystko tłumiłam w sobie by nie wyjść na słabą i zależną, poza tym bałam się, że jak pokażę że mi zależy, to będzie mną manipulował, wykorzysta moje uczucia do tego, by mnie zranić (jak w ogóle można myśleć w ten sposób o osobie, z którą jest się w związku?). Tylko raniłam uczucia drugiej osoby takim zachowaniem - bo mógł odczuć, że jest dla mnie nikim. Nie wspominając już o tym, że było to bardzo niezdrowe dla siebie samej - długotrwałe tłumienie negatywnych uczuć wyżera od środka (no i w moim przypadku - prowadzi do obłędu, czego świadectwem jest ostatni miesiąc mojego związku).

Żeby być w związku trzeba być na tyle silnym, by respektować swoją wolność i pozwolić sobie na bycie sobą, i na tyle silnym, żeby respektować to samo u drugiej osoby.
Spoiler:


We buy things we don't need
with money we don't have
to impress people we don't like

Awatar użytkownika
Enturie
Posty: 493
Rejestracja: poniedziałek, 26 marca 2012, 19:26
Enneatyp: Lojalista
Lokalizacja: poza zasięgiem sieci

Re: (Nie)zależność 6 w związku.

#77 Post autor: Enturie » środa, 10 września 2014, 17:02

duplo pisze:Boisz się, że partner będzie ograniczał Twoją wolność, czy tego, że gdy będziesz 'postępować wedle swojej wolności', to on tego nie zaakceptuje?
Albo może obawiasz się tego, że gdy sama będziesz wolna (i partner będzie to akceptował), to będziesz musiała zaakceptować jego wolność?
Hmmm... Chyba właśnie nakierowałaś mnie na pewną rzecz. Sądzę, że prędzej chodzi o to drugie. Chodzi o to, że ta druga osoba nigdy nie będzie mną i nie zawsze będzie dążyć do tych samych celów. Naturalnym stanem dla partnera będzie realizacja siebie i przestrzeń pozostawiona dla mnie. Mam świadomość tego, że mam wiele zainteresowań i potrafię się sobą zająć, ale jednocześnie jestem w stanie wiele poświęcić, by się z tą drugą stroną zobaczyć, kiedy gdy druga strona ma już ustalony plan, to nie zrezygnuje z czegoś, a jeśli to zrobi, to wpada w okropny stan, a ja czuje poczucie winy, że taka sytuacja ma miejsce. I wtedy sama już nie wiem czego chcę. Najchętniej chyba bym uciekła czasami, bo przeraża mnie fakt, że ktoś wnika tak głęboko w mój świat, a ja w jego, że ja o tym kimś myślę, że ten ktoś wie co mam w głowie, a jednocześnie chciałabym być blisko, zlepić się i być jak huba na drzewie. Może to ja nie potrafię czegoś w tej drugiej stronie zaakceptować i to jest jak taki monotonny alarm w mojej głowie.
Spoiler:
► Pokaż Spoiler
Sometimes what you're looking for comes when you're not looking at all

Awatar użytkownika
Osteoporoza
Posty: 476
Rejestracja: piątek, 28 lutego 2014, 01:04
Enneatyp: Lojalista
Lokalizacja: W dziczy serca
Kontakt:

Re: (Nie)zależność 6 w związku.

#78 Post autor: Osteoporoza » czwartek, 11 września 2014, 14:24

Podziwiam duplową samoświadomość, jedynie ostatniego zdania nie rozumiem. Z tym poziomem zrozumienia siebie powinnaś już mieć prostą drogę, po co odpuszczasz?

@Enturie
Wygląda na brak wspólnych celów, rozmijacie się. No albo taki pustostan sensu, niby wszystko fajnie tylko po co to wszystko, sama dualność może nie starcza.

Awatar użytkownika
Enturie
Posty: 493
Rejestracja: poniedziałek, 26 marca 2012, 19:26
Enneatyp: Lojalista
Lokalizacja: poza zasięgiem sieci

Re: (Nie)zależność 6 w związku.

#79 Post autor: Enturie » czwartek, 11 września 2014, 18:58

@Osteo, cel mamy myślę podobny - rozwijać się. Tylko może ciężko robić to we dwójkę, bo każdy przyzwyczajony, że robi coś w pojedynkę i robimy inne rzeczy, by do tego dojść. Jego np. psychologia w ogóle nie interesuje, choć jeśli przyjdzie co do czego, to świetnie potrafi coś zanalizować. Raz stwierdził, że socjonika w jego rękach byłaby niebezpieczna bronią... xd W każdym razie, myślę, że jakąkolwiek nieścisłość odczuwam tylko i wyłącznie ja. Z jego strony wszystko jest w porządku. Ja po prostu mam strasznie dużo obaw w sobie, jakiś lęków, a u niego jest taka czysta pewność. Na początku ciężko mnie było skłonić do czegokolwiek, bałam się angażować i wylewałam mu morze obaw. On to znosił cierpliwie i spokojnie, za każdym razem tłumaczył, że jest dobrze. I w sumie to ja poczułam, że tak jest, naprawdę nigdy nie było mi tak dobrze z kimś, ale od jakiegoś czasu znów pojawiła się we mnie jakaś obawa...
► Pokaż Spoiler
Sometimes what you're looking for comes when you're not looking at all

Awatar użytkownika
Enturie
Posty: 493
Rejestracja: poniedziałek, 26 marca 2012, 19:26
Enneatyp: Lojalista
Lokalizacja: poza zasięgiem sieci

Re: (Nie)zależność 6 w związku.

#80 Post autor: Enturie » niedziela, 14 września 2014, 15:55

Hm, chyba doszłam do sedna i jest dobrze. Tylko czasami to jednak trwa zanim się do czegoś dotrze... Straszne z pewnej strony.
► Pokaż Spoiler
Sometimes what you're looking for comes when you're not looking at all

Awatar użytkownika
Minka
Posty: 194
Rejestracja: wtorek, 9 czerwca 2009, 19:38

Re: (Nie)zależność 6 w związku.

#81 Post autor: Minka » środa, 29 października 2014, 16:49

Enturie, wyczuwam z Tobą jakąś bratnią duszę, miałam identycznie! Identycznie. Ale wiesz, spróbuj pozbyć się obaw, zdystansować się do tego, bo potem może być trochę bublowato, gdy zdasz sobie sprawę ze swoich wad wcześniejszych, jak już będzie po czasie. (wybacz, zagmatwałam)

wielkie tulaski :hug: :hug: :hug: :hug: :hug: :hug: :hug: :hug: :hug: :hug:
"Podejrzliwość w stosunku do wszystkich jest męcząca, trzeba komuś ufać, bo trzeba przy kimś odpocząć."

sp/so

Awatar użytkownika
Enturie
Posty: 493
Rejestracja: poniedziałek, 26 marca 2012, 19:26
Enneatyp: Lojalista
Lokalizacja: poza zasięgiem sieci

Re: (Nie)zależność 6 w związku.

#82 Post autor: Enturie » sobota, 1 listopada 2014, 20:36

Oj. ^^ Hmm, w sumie masz rację. Ale najtrudniej jednak jest wtedy, gdy to druga strona zaczyna mieć problemy i działa tak, że nie wiadomo jak sobie poradzić z tym, co jest w naszym środku. To jest dziwne, ale kiedy tylko poczuje, że mogę tą ukochaną osobę stracić, to jestem w stanie zrobić wszystko, byle tylko nie zostać porzuconą, żeby ten ktoś był, bo.. Właśnie, sama nie wiem. Niezależność jest trudna i zapewne jest kluczem.
► Pokaż Spoiler
Sometimes what you're looking for comes when you're not looking at all

Awatar użytkownika
julka
Posty: 40
Rejestracja: czwartek, 23 października 2014, 22:15
Enneatyp: Lojalista

Re: (Nie)zależność 6 w związku.

#83 Post autor: julka » sobota, 14 lutego 2015, 23:39

W związku zachowuję się tak, że od początku pragnę zachowywać silną niezależność i utrzymuję dystans i kontrolę nad tym emocjonalnym dystansem, ale jednak marzę o tym aby móc komuś zaufać całkowicie i do końca.

Awatar użytkownika
caramel
Posty: 3
Rejestracja: sobota, 9 maja 2015, 20:58
Enneatyp: Lojalista

Re: (Nie)zależność 6 w związku.

#84 Post autor: caramel » sobota, 9 maja 2015, 21:01

okropnie się czytało ten temat. przede wszystkim dlatego, że tak bardzo się z tym utożsamiam - z wszystkimi lękami i świadomością ich irracjonalności. ale tak ciężko nad tym zapanować.

duplo: naprawdę wybrałaś się na terapię? pomogło? wydaje mi się, że niby jest w porządku, niby zachowuję się normalnie, ale chyba zaczęły się pojawiać znaki, że muszę coś z tym zrobić.

Awatar użytkownika
duplo
Posty: 746
Rejestracja: poniedziałek, 24 września 2012, 16:15
Enneatyp: Lojalista

Re: (Nie)zależność 6 w związku.

#85 Post autor: duplo » niedziela, 10 maja 2015, 04:56

Nie, nie wybrałam się w końcu na terapię, choć planowałam.
Plany zmieniłam.
Po rozstaniu chodziłam przez miesiąc do psychologa, ale nie tyle w celu zaprogramowania sobie głowy (naprawienia siebie?), tylko w celu wyrzucenia z siebie rzygów emocjonalnych.
Ogólnie od tamtej pory żyje mi się dobrze, ale nigdy nie rozwiązałam kwestii damsko-męskich (które są jednak w pewnym sensie wyznacznikiem jakości mojego życia), tj, nie wchodzę w żadne relacje z powodu tych samych lęków, co zawsze (tak jest - poddałam się i zjebałam sprawę).
Krótko mówiąc, jestem tchórzem i przygotowuję się na samotne życie.

Pozdrawiam
We buy things we don't need
with money we don't have
to impress people we don't like

Awatar użytkownika
Prowokacja
Posty: 519
Rejestracja: niedziela, 3 lutego 2008, 18:02
Enneatyp: Lojalista
Lokalizacja: Lodz
Kontakt:

Re: (Nie)zależność 6 w związku.

#86 Post autor: Prowokacja » piątek, 5 czerwca 2015, 15:05

julka pisze:W związku zachowuję się tak, że od początku pragnę zachowywać silną niezależność i utrzymuję dystans i kontrolę nad tym emocjonalnym dystansem, ale jednak marzę o tym aby móc komuś zaufać całkowicie i do końca.
Ja mam to samo, ale tłumaczę sobie, że po prostu nie trafiłam jeszcze na kogoś, kto zasłużył na moje zaufanie.
duplo pisze: Po rozstaniu chodziłam przez miesiąc do psychologa, ale nie tyle w celu zaprogramowania sobie głowy (naprawienia siebie?), tylko w celu wyrzucenia z siebie rzygów emocjonalnych.
Tak się zaczyna, a potem po wyrzucaniu tych rzeczy, po jakimś czasie powinnaś zacząć trochę ufać terapeucie i pozwolić mu na przeszukanie swojej głowy.
Ogólnie od tamtej pory żyje mi się dobrze, ale nigdy nie rozwiązałam kwestii damsko-męskich (które są jednak w pewnym sensie wyznacznikiem jakości mojego życia), tj, nie wchodzę w żadne relacje z powodu tych samych lęków, co zawsze (tak jest - poddałam się i zjebałam sprawę).
Krótko mówiąc, jestem tchórzem i przygotowuję się na samotne życie.
(Przepraszam, ze się wtrącę) Bez sensu. Nie wiem ile masz lat, ale mam nadzieję, że jesteś poniżej 26 i jeszcze zmienisz zdanie.
Pamiętam kilka wymian zdań z Tobą i uważam, że terapia by Ci się przydała i bardzo pomogła - mam nadzieję, że nie potraktujesz tego jako diagnozy, ze jesteś chora i powinnaś się leczyć, bo nie o to mi chodzi. Rzecz w tym, iż zdajesz sobie sprawę, że coś Cię blokuje i Ci to przeszkadza, więc to podstawa do zrobienia kroku w stronę terapii, Ty ten krok zrobiłaś i brawo. Teraz tylko nie poddawaj się, a jeszcze się zdziwisz ile taka terapia może zdziałać. Grunt to trafić na dobrego terapeutę i na takiego, z którym się dogadasz. Czasem to miesiące i lata poszukiwań, ale moim zdaniem warto.
chyba jestem bezskrzydłową 6 a myślałam, że w7...
sp/sx

ODPOWIEDZ