Strona 4 z 6

Re: Historia mojego przegrywu.

: sobota, 25 kwietnia 2015, 18:28
autor: Konowy
Molik pisze:
Konowy pisze:Zaczynam i przerywam treningi kilkanaście razy do roku. To bez sensu. I tak nie widać efektów.
OK. Więc problem leży w motywacji i braku cierpliwości. Zmień nastawienie, bo nie wyjdziesz z tego stanu.
Ale skąd brać motywacje? Co nią jest? Efekty za kilka miesięcy to żadna motywacja, bo wiem, że wcześniej i tak przestanę ćwiczyć.
Molik pisze:
Konowy pisze:Nie miałem okazji zabrać się za coś takiego (chyba). Ostatnio przeczytałem książkę dwa lata temu. I to była chyba jedyna książka, z którą poszło mi tak szybko (2 dni 400 stron).
Przeczytanie Potopu zajęło mi coś około 18 godzin, a byłam wtedy kilka lat od Ciebie młodsza.
Weź jakąś antologię, jeśli lubisz powieści grozy, to taką przykładową jest Smutny kos, jeśli nie, to podam inne; ze trzy lata temu miałam manię czytania tego typu wydawnictw. Będziesz mieć satysfakcję, że coś skończyłeś.
Nie wiem czy lubię. Spróbuję przeczytać.
Molik pisze:
Konowy pisze:Wolontariatu bym się na pewno nie podjął, gdybym miał to robić bez znajomych. Nowe znajomości przychodzą mi trudno, więc nikogo bym nie poznał. Dzieci nie lubię, bo ich ulubione zajęcie to role playing, a te starsze są niegrzeczne i palą fajki, ale pewnie przychodziłbym, bo się staram dotrzymywać obietnic. Zresztą, jak to przełożyć na coś w czym nie ma kontaktu z innymi ludźmi?
Na wolontariatach znajomości są nawiązywane w ciągu kilku chwil. Nie musi być to wolontariat z dziećmi, choć są one najpopularniejsze. Istnieją takie ośrodki jak DKMS, Domy Opieki, Domy Starców, PAH, schroniska dla zwierząt, wolontariaty akcyjne.
Nie podoba mi się to, że generalizujesz kwestię dzieci. One mają bardzo różnorodne zachowania oraz zainteresowania. Każde jest inne. Większość dzieci, z którymi pracowałam to w gruncie rzeczy bardzo miłe isotki, które się nieco pogubiły.
Odniosłam wrażenie, że chcesz mieć kontakt z innymi ludźmi, skoro
Konowy pisze:czuję potrzebę bycia online, choćby takiego kontaktu z innymi ludźmi
Wolontariat bez ludzi też jest możliwy - ale do tego musisz mieć jakieś wykształcenie lub doświadczenie albo umiejętności praktyczne typu pisanie wniosków i projektów.
Konowy pisze:Do tego wypadałoby umieć coś czego nie umie większość ludzi.
Spoiler:
Jedna z moich sióstr znalazła trzech Hiszpanów, którzy uczą ją różnych rzeczy w zamian za darmowe native speakerostwo po polsku.

Coś tam z pewnością umiesz.
Uwierz mi, że i tak miałbym problem z poznaniem kogoś nowego i to ogromny, to się zawsze kończy tak, że muszę powtarzać kilka razy to samo, mówię niewyraźnie, nie wymawiam R, więc nawet z moim polskim byłby problem. Chciałbym coś umieć, ale raczej nie nic potrafię.
Molik pisze:
Konowy pisze:Przepraszam, że tak wszystko odrzucam, ale co poradzę? Zgadzanie się z czymś co nie ma absolutnie dla mnie sensu jest gorsze niż samo odrzucanie, bo to nie rozwiązuje problemu.
Przypominasz mi moją siódemkową siostrzyczkę. Jej też wszystko trzeba podsunąć pod nos, bo ciągle szuka wymówek i jest niezadowolna. A i to nie do końca wiadomo, czy z tego skorzysta, bo to by oznaczało zmianę.
[/quote]
Ludzie zaczynają mieć mnie dość przez takie zachowanie.

Re: Historia mojego przegrywu.

: sobota, 25 kwietnia 2015, 19:06
autor: Snufkin
Też mi się nie chce regularnie ćwiczyć ale jak dzień, dwa odpuszczę to się później źle czuję. A tak powoli, powolutku widzę wzrost formy.

Re: Historia mojego przegrywu.

: sobota, 25 kwietnia 2015, 19:15
autor: Enturie
Jeśli nie chcesz się zmienić, to czemu marnujesz czas innych ludzi, którzy tu się produkują, żeby Ci jakoś pomóc? Gościu, zdecyduj się.

Re: Historia mojego przegrywu.

: sobota, 25 kwietnia 2015, 19:27
autor: Konowy
Enturie pisze:Jeśli nie chcesz się zmienić, to czemu marnujesz czas innych ludzi, którzy tu się produkują, żeby Ci jakoś pomóc? Gościu, zdecyduj się.
Chcę, ale jakby to działało tak jak myślisz to bym nie potrzebował w tym pomocy.

Re: Historia mojego przegrywu.

: sobota, 25 kwietnia 2015, 19:39
autor: Enturie
Pierwszy rok mojej terapii to była walka ze mną, bo tak naprawdę nie chciałam żadnej zmiany. Trafiłam tam, bo musiałam. Dopiero potem poczułam, że chcę i dzięki temu coś się w moim życiu zmienia.
Zmiana to coś niebezpiecznego, a gówno w którym się taplamy jakkolwiek śmierdzące to poznane, więc niezaskakujące, ale i nie dające szczęścia.
Odrzucanie opcji w Twoim wypadku to trwanie w tym gównie, brak zmiany, brak chęci. Poza tym w pewnym sensie karmisz swojego demona, bo ten temat, który założyłeś w końcu dał Ci coś o czym tak marzysz - ludzką uwagę. W momencie, gdy temat się skończy ponownie zostanie ona utracona. Ten strach może powodować także odrzucanie kolejnych propozycji.

Re: Historia mojego przegrywu.

: sobota, 25 kwietnia 2015, 19:46
autor: Zielona
Konowy pisze:Ale skąd brać motywacje? Co nią jest? Efekty za kilka miesięcy to żadna motywacja
Motywację można sprowadzić do: chcę lub nie chcę. Przy pomocy tego zaspakajamy swoje potrzeby. W zasadzie wszyscy mają takie same, ale robią to innymi drogami. Tak rzecze enneagram. Np. 9 nie chcą konfliktów, a 3 chcą być podziwiane ;)

Skoro nie wiesz czego chcesz, to może spróbuj dowiedzieć się czego nie chcesz? U mnie właśnie zaczęło się od tego, że zrozumiałam czego nie chcę, choć wtedy jeszcze nie wiedziałam czego chcę. Enneagram wskazał mi na czym polegają moje problemy, co mnie osłabia, a kurs asertywności (dokładnie ten, który Ci podlinkowałam) pomógł mi się z tymi słabościami uporać. W trakcie robienia ćwiczeń zrozumiałam czego chcę i stworzyłam plan jak tego dokonać. Potrzebuję na to prawie 6 lat, a to jeszcze nie koniec. Oczywiście efekty końcowe są w jakimś stopniu ważne, ale nie najważniejsze. Najistotniejsze jest to dokąd cię to prowadzi. Na przykładzie żonglowania - nie uczysz się dlatego, żeby za x tygodni/miesięcy będziesz to umieć, ale dlatego, że sprawia ci to przyjemność. Albo chcesz się dostać do cyrku, bo twoim marzeniem jest praca tam. W tym momencie nie ważne jest (lub drugorzędne) kiedy nauczysz się to robić. Po prostu to robisz. Bo tego chcesz.

Nikt Ci nie powie czego chcesz lub nie chcesz i jaką drogą to osiągnąć. Musisz sam to w sobie odnaleźć. Z tego co piszesz wynika prosty wybór. Żyć tak jak dotychczas albo to zmienić. To co wybierzesz już zależy tylko od Ciebie.

Re: Historia mojego przegrywu.

: sobota, 25 kwietnia 2015, 19:48
autor: Musashist
A były jakieś rzeczy w życiu, które sprawiały Ci taką prawdziwą radość czy satysfakcję?

Re: Historia mojego przegrywu.

: sobota, 25 kwietnia 2015, 19:56
autor: Ael
Nie wierzę kxxxx, że spędzasz całe dnie myśląc tylko, jak sobie zyskać uwagę ludz, Konowy. To jest po prostu niemożliwe, MUSISZ chyba mieć na coś ochotę w miedzyczasie. Nie wiem, muzyki słuchasz? ja połowe swoich pasji i 90% przyjaciół mam dzięki muzyce i forom muzycznym np. FIlmy oglądasz? Grasz w gry? kurde, ludzie tworzą całe społeczności filmowych maniaków i graczy. To nie jest trudne, mieć zainteresowania i się wypowiadać na ich temat.

W sumie im dłużej trwa ten temat, tym miej się dziwię, że jesteś w takiej a nie innej sytuacji, też nie zależałoby mi na kontaktach z kimś, kto niczego nie chce i niczym się nie interesuje, a na dodatek jest chamski.

Re: Historia mojego przegrywu.

: sobota, 25 kwietnia 2015, 20:26
autor: Elkora
Diagnoza jest dość prosta: Jesteś głupi
W podstawówce nie trzeba nic robić żeby mieć dobrą średnią, nawet w liceum nie trzeba za wiele zabawne że opierasz przekonanie o swojej wyższości na tym że 10 lat temu wygrałeś konkurs matematyczny
żeby dzielić się z kimś zainteresowaniami trzeba jakieś mieć ty oczekujesz że zakocha się w tobie jakaś idealna dziewczyna poprawi twoje oceny i sprawi ze staniesz się fajnym człowiekiem, nie, nie będziesz fajny. NIGDY. Twoje życiowe plany ograniczają się do zostanie pantoflarzem XD
Zasadniczo zażenowanie tym co pisałeś rok temu jest dobrym znakiem bo znaczy ze jest jakiś progres, ale nie wiem czy w tym wypadku to postęp czy to że wiesz że nie zadziałało tak jak byś chciał. W każdym razie odcinając się od swoich porażek skreślasz sobie możliwość wyciągnięcia jakiś wniosków
Fora internetowe instagramy itd są ci zbędne, ludzie na nich poznani na 90% nigdy ci się nie przydadzą to marnowanie twojego czasu, którego wbrew temu co ci się zdaje nie masz bo powinieneś nadrabiać stracone lata.
Pisanie miłych rzeczy ludziom na fb gówno nie socjalizacja. Obcy sobie ludzie zarzucają się miłymi bezsensownymi komciami pod zdjęciami, nie stworzysz więzi spamując komuś skrzynkę/tablice w dodatku jeśli to co piszesz nie jest potwierdzane prze jakieś codzienne gesty i odbiorca nie może sobie wyobrazić ze mu to mówisz to wychodzisz na fałszywego podlizucha i nie ważne że myślałeś tak naprawdę
Przez pół roku zajmowałem miejsce pewnej dziewczynie w autobusie; rozmawiałem z nią w szkole, chodziłem na zzakupy, dużo pisałem, pokazałem w problemach i myślałem, że coś dla niej znaczę, ale teraz ma mnie w dupie. Czy warto tak ryzykować? Jaki w tym sens, jeśli ludzie mają tacy być? Poświęcę komuś czas, a on mnie wwysmieje publicznie po czym powie, że mógł mówić gorsze rzeczy, ale się powstrzymał?
hahahahahahha sorry ale jakiej zapłaty za to oczekiwałeś
<wyobraża sobie dzieci w hospicjach palące fajki> Potrzebujesz żywych ludzi, nowych bodzców, trudno ci się będzie wbić w którąś ze szkolnych grup bo po roku są one dość stabilne a każdy trening, każda obserwacja ludzkich reakcji jest ci potrzebna. Został ci jakiś rok żeby idąc na studia nie mieć powtórki z rozrywki.
a pomoc ci to ma w taki sposób że wyrobiłeś sobie nawyk olewania wszystkiego, teraz musisz sobie wyrobić <nie ważne na czym> przeciwny odruch. Nic się nie zmieni jeśli nic nie zmienisz

Re: Historia mojego przegrywu.

: sobota, 25 kwietnia 2015, 21:01
autor: Konowy
Enturie pisze:Odrzucanie opcji w Twoim wypadku to trwanie w tym gównie, brak zmiany, brak chęci. Poza tym w pewnym sensie karmisz swojego demona, bo ten temat, który założyłeś w końcu dał Ci coś o czym tak marzysz - ludzką uwagę. W momencie, gdy temat się skończy ponownie zostanie ona utracona. Ten strach może powodować także odrzucanie kolejnych propozycji.
Nawet nie wiesz jak bardzo to się zgadza.

-- Posty sklejone automatycznie sobota, 25 kwietnia 2015, 20:02 --
Musashist pisze:A były jakieś rzeczy w życiu, które sprawiały Ci taką prawdziwą radość czy satysfakcję?
Kiedyś wychodziłem z domu mimo, że nie wiedziałem co będę robił.

-- Posty sklejone automatycznie sobota, 25 kwietnia 2015, 20:05 --
Ael pisze:Nie wierzę kxxxx, że spędzasz całe dnie myśląc tylko, jak sobie zyskać uwagę ludz, Konowy. To jest po prostu niemożliwe, MUSISZ chyba mieć na coś ochotę w miedzyczasie. Nie wiem, muzyki słuchasz? ja połowe swoich pasji i 90% przyjaciół mam dzięki muzyce i forom muzycznym np. FIlmy oglądasz? Grasz w gry? kurde, ludzie tworzą całe społeczności filmowych maniaków i graczy. To nie jest trudne, mieć zainteresowania i się wypowiadać na ich temat.

W sumie im dłużej trwa ten temat, tym miej się dziwię, że jesteś w takiej a nie innej sytuacji, też nie zależałoby mi na kontaktach z kimś, kto niczego nie chce i niczym się nie interesuje, a na dodatek jest chamski.
Kilka lat bez życia po za szkołą i to się tak odbija na człowieku. Gram w gry, ale nie jestem gamer'em, jestem bardziej casual'em. Trudno w takiej sytuacji mówić o grach. Zresztą, nawet nie wiem co i jak.

-- Posty sklejone automatycznie sobota, 25 kwietnia 2015, 20:22 --
Elkora pisze:Diagnoza jest dość prosta: Jesteś głupi
W podstawówce nie trzeba nic robić żeby mieć dobrą średnią, nawet w liceum nie trzeba za wiele zabawne że opierasz przekonanie o swojej wyższości na tym że 10 lat temu wygrałeś konkurs matematyczny
Nie opieram na tym przekonania swojej wyższości, a głupoty innych. Po prostu zawsze uważałem się za najgorszego, więc jeśli ktoś był gorszy ode mnie? I masz racje, to nic trudnego.
Elkora pisze:żeby dzielić się z kimś zainteresowaniami trzeba jakieś mieć ty oczekujesz że zakocha się w tobie jakaś idealna dziewczyna poprawi twoje oceny i sprawi ze staniesz się fajnym człowiekiem, nie, nie będziesz fajny. NIGDY. Twoje życiowe plany ograniczają się do zostanie pantoflarzem XD
Był taki miesiąc, że codziennie przeszukiwałem internet w poszukiwaniu zainteresowań, ale nic nie było na tyle ciekawe, żeby mnie zainteresowało albo wymagało jakichś środków, a gdy moi rodzice zapytają "Po co ci to?" to jestem przegrany, bo nie ma takiego uzasadnienia, które by im przypasowało.
Elkora pisze:Zasadniczo zażenowanie tym co pisałeś rok temu jest dobrym znakiem bo znaczy ze jest jakiś progres, ale nie wiem czy w tym wypadku to postęp czy to że wiesz że nie zadziałało tak jak byś chciał. W każdym razie odcinając się od swoich porażek skreślasz sobie możliwość wyciągnięcia jakiś wniosków
To, że coś zmieniłem, nie znaczy, że na lepsze niestety.
, skopiuj sobie i używaj z rozwagą.
Elkora pisze:Fora internetowe instagramy itd są ci zbędne, ludzie na nich poznani na 90% nigdy ci się nie przydadzą to marnowanie twojego czasu, którego wbrew temu co ci się zdaje nie masz bo powinieneś nadrabiać stracone lata.
W jaki sposób mam je nadrabiać?
Elkora pisze:Pisanie miłych rzeczy ludziom na fb gówno nie socjalizacja. Obcy sobie ludzie zarzucają się miłymi bezsensownymi komciami pod zdjęciami, nie stworzysz więzi spamując komuś skrzynkę/tablice w dodatku jeśli to co piszesz nie jest potwierdzane prze jakieś codzienne gesty i odbiorca nie może sobie wyobrazić ze mu to mówisz to wychodzisz na fałszywego podlizucha i nie ważne że myślałeś tak naprawdę
Nie jesteś pierwszą osobą, która mi to mówi niestety. Jeszcze rok temu bałem się do kogokolwiek odezwać, ale zrobiłem postęp. Tylko boję się, że to się powtórzy za jakieś półtora roku. Panuję już nad tym nie bój się.
Elkora pisze:
Przez pół roku zajmowałem miejsce pewnej dziewczynie w autobusie; rozmawiałem z nią w szkole, chodziłem na zzakupy, dużo pisałem, pokazałem w problemach i myślałem, że coś dla niej znaczę, ale teraz ma mnie w dupie. Czy warto tak ryzykować? Jaki w tym sens, jeśli ludzie mają tacy być? Poświęcę komuś czas, a on mnie wwysmieje publicznie po czym powie, że mógł mówić gorsze rzeczy, ale się powstrzymał?
hahahahahahha sorry ale jakiej zapłaty za to oczekiwałeś [/quote[
Nie, ale no wiesz, wierzyłem choć trochę w to, że jednak nie zostanę całkowicie olany i obgadany po czym jak powiem, że mnie to rani nie uzyskam odpowiedzi "dopiero zobaczysz jak ci wbiję nóż w plecy" z uśmiechem na jej twarzy.
Elkora pisze:<wyobraża sobie dzieci w hospicjach palące fajki> Potrzebujesz żywych ludzi, nowych bodzców, trudno ci się będzie wbić w którąś ze szkolnych grup bo po roku są one dość stabilne a każdy trening, każda obserwacja ludzkich reakcji jest ci potrzebna. Został ci jakiś rok żeby idąc na studia nie mieć powtórki z rozrywki.
a pomoc ci to ma w taki sposób że wyrobiłeś sobie nawyk olewania wszystkiego, teraz musisz sobie wyrobić <nie ważne na czym> przeciwny odruch. Nic się nie zmieni jeśli nic nie zmienisz
Zawsze się mogę poddać. W więzieniach całkiem przytulnie i dobrze płacą.

-- Posty sklejone automatycznie sobota, 25 kwietnia 2015, 20:25 --
Zielona pisze:
Konowy pisze:Ale skąd brać motywacje? Co nią jest? Efekty za kilka miesięcy to żadna motywacja
Motywację można sprowadzić do: chcę lub nie chcę. Przy pomocy tego zaspakajamy swoje potrzeby. W zasadzie wszyscy mają takie same, ale robią to innymi drogami. Tak rzecze enneagram. Np. 9 nie chcą konfliktów, a 3 chcą być podziwiane ;)

Skoro nie wiesz czego chcesz, to może spróbuj dowiedzieć się czego nie chcesz? U mnie właśnie zaczęło się od tego, że zrozumiałam czego nie chcę, choć wtedy jeszcze nie wiedziałam czego chcę. Enneagram wskazał mi na czym polegają moje problemy, co mnie osłabia, a kurs asertywności (dokładnie ten, który Ci podlinkowałam) pomógł mi się z tymi słabościami uporać. W trakcie robienia ćwiczeń zrozumiałam czego chcę i stworzyłam plan jak tego dokonać. Potrzebuję na to prawie 6 lat, a to jeszcze nie koniec. Oczywiście efekty końcowe są w jakimś stopniu ważne, ale nie najważniejsze. Najistotniejsze jest to dokąd cię to prowadzi. Na przykładzie żonglowania - nie uczysz się dlatego, żeby za x tygodni/miesięcy będziesz to umieć, ale dlatego, że sprawia ci to przyjemność. Albo chcesz się dostać do cyrku, bo twoim marzeniem jest praca tam. W tym momencie nie ważne jest (lub drugorzędne) kiedy nauczysz się to robić. Po prostu to robisz. Bo tego chcesz.

Nikt Ci nie powie czego chcesz lub nie chcesz i jaką drogą to osiągnąć. Musisz sam to w sobie odnaleźć. Z tego co piszesz wynika prosty wybór. Żyć tak jak dotychczas albo to zmienić. To co wybierzesz już zależy tylko od Ciebie.
Jeśli dowiem się czego nie chcę, a nie będę wiedział czego chcę, to całkiem stracę chęć do życia.

Re: Historia mojego przegrywu.

: sobota, 25 kwietnia 2015, 21:25
autor: JaNie
długo czekałem z napisaniem tego
ale nie będę już tego trzymał w sobie
nie ma sensu tych wszystkich problemów trzymać, zawiąż pętelkę i wszystkie problemy do niej wsadź i odwieś na drzewie
polecam JaNie.
ew możesz zrobić też coś z innymi głupimi ludziami, to zawsze dobra opcja.
w każdym wypadku minimum jeden idiota mniej, jest się z czego cieszyć :D

Re: Historia mojego przegrywu.

: sobota, 25 kwietnia 2015, 21:44
autor: Konowy
JaNie pisze:długo czekałem z napisaniem tego
ale nie będę już tego trzymał w sobie
nie ma sensu tych wszystkich problemów trzymać, zawiąż pętelkę i wszystkie problemy do niej wsadź i odwieś na drzewie
polecam JaNie.
ew możesz zrobić też coś z innymi głupimi ludziami, to zawsze dobra opcja.
w każdym wypadku minimum jeden idiota mniej, jest się z czego cieszyć :D
https://www.youtube.com/watch?v=ts1vfC-qV-s

Re: Historia mojego przegrywu.

: sobota, 25 kwietnia 2015, 21:54
autor: JaNie
pamiętaj, że powinien mieć 13 splotów ;)
https://www.youtube.com/watch?v=K4UBeK8aFu8

znaj łaskę dorzucę tekst osobno
Spoiler:

Re: Historia mojego przegrywu.

: sobota, 25 kwietnia 2015, 22:10
autor: Snufkin
Widzę, że wszelkiego rodzaju lamusy podpudowały swoje ego więc temat spełnił pozytywną rolę.
A jako, że wyczuwam, że jesteś swój ziomek (gamma style) to może to Cię zainspiruje: [youtube]http://www.youtube.com/watch?v=1v8jwyC9NDs[/youtube]

Re: Historia mojego przegrywu.

: sobota, 25 kwietnia 2015, 22:23
autor: Elkora
Konowy pisze:
Elkora pisze:żeby dzielić się z kimś zainteresowaniami trzeba jakieś mieć ty oczekujesz że zakocha się w tobie jakaś idealna dziewczyna poprawi twoje oceny i sprawi ze staniesz się fajnym człowiekiem, nie, nie będziesz fajny. NIGDY. Twoje życiowe plany ograniczają się do zostanie pantoflarzem XD
Był taki miesiąc, że codziennie przeszukiwałem internet w poszukiwaniu zainteresowań, ale nic nie było na tyle ciekawe, żeby mnie zainteresowało albo wymagało jakichś środków, a gdy moi rodzice zapytają "Po co ci to?" to jestem przegrany, bo nie ma takiego uzasadnienia, które by im przypasowało.
Ale po co ma im pasować? To twoje zainteresowanie nie ich. Nie masz 4 lat, nie potrzebujesz błogosławieństwa przed każdą wykonywaną czynnością

Twoja obecna sytuacja jest chxx(choć do niej przywykłeś) masz słabe wyniki w nauce ale to nic. Problemem jest to że nie potrafisz się zaangarzować w NIC więc w pracy też będzie ci ciężko, nie będziesz kompetentny w niczym z tym nastawieniem w tym punkcie życia nie ma czegoś takiego jak złe zmiany musisz sie ruszyć w którąkolwiek strone
Konowy pisze:Nie, ale no wiesz, wierzyłem choć trochę w to, że jednak nie zostanę całkowicie olany i obgadany po czym jak powiem, że mnie to rani nie uzyskam odpowiedzi "dopiero zobaczysz jak ci wbiję nóż w plecy" z uśmiechem na jej twarzy.
Jak olany? Jaki nóż?
Zresztą nawet jeśli zostałeś olany to tak to jest z ludźmi i ogólnie z życiem, musisz wyjść żeby coś dostać i nigdy nie masz gwarancji że się uda. Kto nie ryzykuje ten nie ma XD