a nie macie wrazenia ze 7 mimo swojej otwartosci maja dystans do ludzi? ja np mam wielu znajomych ale prawie wcale przyjaciol, ludzi ktorzy by mnie naprawde znali. lubie gadac, niby sie otwieram ale nigdy zbyt wiele o sobie nie mowie."I co będziesz się nad sobą użalać w niekończoność? Przestań płakać jak małe dziecko".
Depresja i mroczne nastroje u Siódemek :>
-
- Posty: 657
- Rejestracja: poniedziałek, 6 listopada 2006, 13:44
po mnie tylko najblizsi widza ze cos jest nie tak, ze cos sie stalo. widac po mnie od razu, ale przed obcymi zazwyczaj udaje, usmiecham sie,zachowuje jak gdyby nigdy nic, bo nie chce sie nikomu narzucac, obarczac swoimi problemami. czuje sie glupio jak ktos mnie pociesza, choc z drugiej strony bardzo mi tego potrzeba. zawsze tez 'daje sobie czas' na wyplakanie, a potem biore sie za siebie i mowie tak jak hols
ciagne jak w lumpeksie za cos kolorowego a czasem mam ochote to przemuleć. nic mnie nie dobija tak jak szkola, sam fakt istnienia wewnetrznego imperatywu, narzuconego przeciez,ale wiem, ze trza i tyle. i to podazanie za tym jest ciezsze psychicznie niz radzenie sobie z wszelkim doswiadczeniem czy wychodzenie z katastrof. to ostatnie, przeciwnie, przyciaga jak magnes, gdy wychodze calo, chce wiecej paskudnie pozadliwie. bo nowe
Najwiekszy atak depresji, taki w ktorym wreszcie wszystko doglebnie do mnie docieralo, trwal 3min.
Napisalabym to samo, gdybys mnie nie wyprzedzil :p. Uwielbiam przygody, bo one oznaczaja nowe doswiadczenia i doznania, sprawiaja, ze zycie nie jest tak monotonne ... nienawidze tej monotonii i szarosci zycia ... ktore stwarza wlasnie szkola i praca. Z reszta kazde ciekawe doswiadczenie mozna przekazac znajomym, mmm, jest co opowiadac :D. Przyciagam przygody jak magnes, glownie z powodu swojego zamotania, ale wlasnie te nowe doswiadczenia sprawiaja, ze dalej ide do przodu, nie łamę sie i za nic nie chce tego zmieniac.Romanov pisze:ciagne jak w lumpeksie za cos kolorowego a czasem mam ochote to przemuleć. nic mnie nie dobija tak jak szkola, sam fakt istnienia wewnetrznego imperatywu, narzuconego przeciez,ale wiem, ze trza i tyle. i to podazanie za tym jest ciezsze psychicznie niz radzenie sobie z wszelkim doswiadczeniem czy wychodzenie z katastrof. to ostatnie, przeciwnie, przyciaga jak magnes, gdy wychodze calo, chce wiecej paskudnie pozadliwie. bo nowe :roll:
Taka deprecha moze mnie dopasc zawsze i wszedzie. Po prostu ide sobie ulica, albo ze znajomymi, rozmawiamy, ja oczywiscie w niebianskim humorze, radosna itp a tu BUCH! i dol, ale zazwyczaj taki kilkuminutowy, wystarcza bardzo male rzeczy, doslownie kazdy szczegol moze wplynac na poprawe mojego humoru.
Czasem dopada mnie deprecha, ale to z powodu nudy, rutyny, ktora wkrada sie co jakis czas, jednak robie wszystko zeby sie nie nudzic i eby zadowolic siebie totez takie dluzsze doly nei zdarzaja sie czesto
Czasem dopada mnie deprecha, ale to z powodu nudy, rutyny, ktora wkrada sie co jakis czas, jednak robie wszystko zeby sie nie nudzic i eby zadowolic siebie totez takie dluzsze doly nei zdarzaja sie czesto
SZCZESCIE
I NIESZCZESCIE
NIE SA
LUSTRZANYMI
ODBICIAMI.
TAK SAMO JAK
ZDROWIE JEST
CZYMS WIECEJ
NIZ BRAKIEM
CHOROBY
I NIESZCZESCIE
NIE SA
LUSTRZANYMI
ODBICIAMI.
TAK SAMO JAK
ZDROWIE JEST
CZYMS WIECEJ
NIZ BRAKIEM
CHOROBY
Jak najbardziej. Jestem 7w8, aktualnie chorującą, i mam dokładnie to samo. Znam masę osób, lubię je, one lubią mnie ale nie mam nikogo, komu mógłbym zaufać. I też specjalnie nie mówię o sobie. W gruncie rzeczy jestem samotny.Green Eyes pisze:a nie macie wrazenia ze 7 mimo swojej otwartosci maja dystans do ludzi? ja np mam wielu znajomych ale prawie wcale przyjaciol, ludzi ktorzy by mnie naprawde znali. lubie gadac, niby sie otwieram ale nigdy zbyt wiele o sobie nie mowie.
U mnie choroba wygląda w ten sposób, że najpierw pojawia się problem; brak rozwiązania;rozpaczliwe usiłowania rozwiązania problemu;wyczerpanie energii; apatia
I zaczyna się trwający kilka dni/tygodni do miesiąca-dwóch stan apatyczny. Siedzę w sobie, comfortably numb i kolejne cegły do the Wall.
Też się zgadzam:) Mam wielu znajomych, ale to tylko znajomi. Nie ma jakiejś głębi w naszych relacjach. Gdy nie chodzę z żadną dziewczyną, to ciągle czuję taką pustkę, potrzebę... A gdy już z jakąś jestem, to zazwyczaj widujemy się prawie codziennie, nie mam na nic czasu i to zaczyna mnie trochę odstraszać od niej.
7w8
Pozostaje mi pokiwanie głową nad tym co wyżej napisaliście.
Ten stan boli i to mocno. Pozostaje wtedy dławić się swoimi sprawami.
Jak się cieszę, że znalazłam przyjaciela, po tylu latach samotności.
Mroczny nastrój dopada mnie, kiedy znów zaczynam czuć się nierozumiana i samotna. Zazwyczaj jest to wybuch płaczu, po którym szybko przychodzi zapomnienie albo jest to apatyczność od kilku dni do 3 tygodni.
7, szczególnie te chore, unikają problemów zarówno swoich jak i innych przez to nie potrafią nawiązać bliższego kontaktu.
Na długo przed enneagramem, ktoś mi powiedział czytając z mojego znaku zodiaku, że unikam powyższego jak ognia. Było ciężko to zmienić, bo robiłam to wbrew sobie, czasem bolało, ale w końcu już nie czuję ochoty ucieczki, kiedy ktoś zaczyna mi mówić o przykrych rzeczach. Teraz bardziej się angażuję.
Ten stan boli i to mocno. Pozostaje wtedy dławić się swoimi sprawami.
Jak się cieszę, że znalazłam przyjaciela, po tylu latach samotności.
Mroczny nastrój dopada mnie, kiedy znów zaczynam czuć się nierozumiana i samotna. Zazwyczaj jest to wybuch płaczu, po którym szybko przychodzi zapomnienie albo jest to apatyczność od kilku dni do 3 tygodni.
7, szczególnie te chore, unikają problemów zarówno swoich jak i innych przez to nie potrafią nawiązać bliższego kontaktu.
Na długo przed enneagramem, ktoś mi powiedział czytając z mojego znaku zodiaku, że unikam powyższego jak ognia. Było ciężko to zmienić, bo robiłam to wbrew sobie, czasem bolało, ale w końcu już nie czuję ochoty ucieczki, kiedy ktoś zaczyna mi mówić o przykrych rzeczach. Teraz bardziej się angażuję.
I weż znajdź złoty środek . Tak jest zawsze.Dionizos pisze:A gdy już z jakąś jestem, to zazwyczaj widujemy się prawie codziennie, nie mam na nic czasu i to zaczyna mnie trochę odstraszać od niej.
nojasne. zawsze mówie ze mam kupe znajomych. bo mam!!! mnóstwo. nie kłamię - z reszta siudemki pewnie mnie rozumiecie. - mój facet swego czasu nienawidził chodzic ze mna po ulicy boo co chwila mówiłam czesć i spotykałam znajomego z którym musiałam oczywiście pogadac chwile. ale przyjaciól - ZERO ale co do ostatnich słów green eyes. - to nie. właśnie czasem kiedy poznaje kolejna nowa osobe to potrafie jej opowidziec całe swoje życie i tak szczerze.a nie macie wrazenia ze 7 mimo swojej otwartosci maja dystans do ludzi? ja np mam wielu znajomych ale prawie wcale przyjaciol, ludzi ktorzy by mnie naprawde znali. lubie gadac, niby sie otwieram ale nigdy zbyt wiele o sobie nie mowie.
wracając do tematu - jasne - siódemki miewaja depreche ale raczej nie pokazujemy jej na zew. i tu znów zgodze sie z green eyes
ale chyba nie lubimy tego rozciągać. choć mi osobiście sie zdarza. <może to ta czwórka>. ale tak wewnętrznie. w sobie. a nie na innych.ale przed obcymi zazwyczaj udaje, usmiecham sie,zachowuje jak gdyby nigdy nic, bo nie chce sie nikomu narzucac, obarczac swoimi problemami. czuje sie glupio jak ktos mnie pociesza,
7w8
wróciłam
wróciłam
To zależy - ja jestem dość żywy i wygadany, kiedy łapię gorszą falę od razu widać wyraźnie, jak zmienia się zachowanie. Zamieniam się w mrukliwego introwertyka, który mało się uśmiecha. Apatią czuć na kilometr - łatwo wyczaić u mnie ten stan.kama pisze:wracając do tematu - jasne - siudemki miewaja depreche ale raczej nie pokazujemy jej na zew
-
- Posty: 657
- Rejestracja: poniedziałek, 6 listopada 2006, 13:44
nie nazwałabym tego depresja według mnie to raczej wahania nastrojów, chwilowe spadki formy. jak na mój gust siódemka prędzej zeświruje - odizoluje sie od ludzi i poświeci sie realizowaniu swoich chorych planów, albo zacznie innych zamęczać swoja osoba, niż wpadnie w depresje.hab pisze:Depresja u 7- to chyba niemożliwe. 7 to najbardziej optymistyczny typ. Dziwię się, że siódemki są aż tak na depresię podatne.
co do 7w8 ...
dokładnie - gdy mamy gorszy nastrój, przeważnie albo mówimy o tym całemu światu "niech wszyscy widzą i słyszą jaki to ja jestem nieszczęśliwy"
aby tylko usłyszeć jakieś słowo pocieszenia (to tak w podświadomości)
albo.. zamykamy się w sobie, na chwilkę, by potem wyskoczyć prosto z dołka ja na przykład często strasznie romantyzuję i marzę wtedy staję się lekkim 4w3 . To wszystko zależy od typu i powagi sprawy.
przepraszam za uogólnienie wszystkich ludzi z moim typem
dokładnie - gdy mamy gorszy nastrój, przeważnie albo mówimy o tym całemu światu "niech wszyscy widzą i słyszą jaki to ja jestem nieszczęśliwy"
aby tylko usłyszeć jakieś słowo pocieszenia (to tak w podświadomości)
albo.. zamykamy się w sobie, na chwilkę, by potem wyskoczyć prosto z dołka ja na przykład często strasznie romantyzuję i marzę wtedy staję się lekkim 4w3 . To wszystko zależy od typu i powagi sprawy.
przepraszam za uogólnienie wszystkich ludzi z moim typem
7w8