Depresja i mroczne nastroje u Siódemek :>
Depresja i mroczne nastroje u Siódemek :>
taki niby "niesiódemkowy" temat, ale jestem ciekawa, jak to u Was jest...?
miewacie depresję (jeśli tak, to jak długo i z jakich powodów? jak sobie z nią radzicie?) Siódemki to przecież też ludzie, a każdy miewa mroczne nastroje :>
a założyłam ten temat, bo interesuje mnie Wasza opinia, a nie to, co na różnych stronach na ten temat piszą..
czekam na odzew :)
miewacie depresję (jeśli tak, to jak długo i z jakich powodów? jak sobie z nią radzicie?) Siódemki to przecież też ludzie, a każdy miewa mroczne nastroje :>
a założyłam ten temat, bo interesuje mnie Wasza opinia, a nie to, co na różnych stronach na ten temat piszą..
czekam na odzew :)
ja czasem mam depreche to znaczy wlasciwie to wtedy gdy nic sie nie dzieje powaznego, popadam w jakas rutyne :p
a tak na codzien, to czasem mi sie trafiaja takie kilku-minutowe deprechy, i zaleznie, jak ogolnie mam udany dzien to wlaczam dobra nute, wychodze gdzies porobic jakies akcje ::P
a jak nie to nawet lubie tak czasem pozamulac i pofantazjowac no, oczywiscie okreslony czas (:
a poza tymi deprechami to mi sie zadne nie zdarzaja, tj. takie na przyklad kilku-dniowe, czy kilku tygodniowe... brr (:
a tak na codzien, to czasem mi sie trafiaja takie kilku-minutowe deprechy, i zaleznie, jak ogolnie mam udany dzien to wlaczam dobra nute, wychodze gdzies porobic jakies akcje ::P
a jak nie to nawet lubie tak czasem pozamulac i pofantazjowac no, oczywiscie okreslony czas (:
a poza tymi deprechami to mi sie zadne nie zdarzaja, tj. takie na przyklad kilku-dniowe, czy kilku tygodniowe... brr (:
-
- Posty: 657
- Rejestracja: poniedziałek, 6 listopada 2006, 13:44
depresja czy stany depresyjne u mnie nie wystepuja z prostego powodu - bo do nich nie dopuszczam. nawet jak mam kiepskawy humor, cos mnie dobije, mam pecha, to chwile pozamulam (kilka godzin-jeden dzien) ale zaraz biore sie w garsc i cos robie (typowo sidemkowe podejscie) zeby zapomniec, zajac mysli czyms innym
nie mam wiecznie dobrego humoru, ani nie tryskam wiecznie energia. latwo jest mnie zdenerwowac zwlaszcza glupota, jestem uczuciowa a co za tym idzie czesto sie przejmuje. ale te chwilowe dolki szybko mi mijaja - na szczescie
nie mam wiecznie dobrego humoru, ani nie tryskam wiecznie energia. latwo jest mnie zdenerwowac zwlaszcza glupota, jestem uczuciowa a co za tym idzie czesto sie przejmuje. ale te chwilowe dolki szybko mi mijaja - na szczescie
u mnie to roznie zazwyczaj nawet jam mam mroczne nastroje to ich nie widac... ale np bardzo szybko mozna doprowadzic mnie do placzu... stan depresyjny mialam pamietam bedac w 1 klasie gimnazjum kiedy mnie dreczyli w szkole ale i tak bylam twarda i wytrzymalam prawie rok tak dobrze maskowalam ze rodzice dowiedzieli sie bardzo pozno totalnym przypadkiem bo raz ze szkoly wrocilam rozryczana i musialam im powiedziec.... poradzilam sobie... potem zdarzylo mi sie miec okropny stan psychiczny kiedy zerwalam z moim EXchlopakiem ktory po naszym zerwaniu rozpowiedzial nie za mile plotki... w tym czasie moja przyjaciolka ode mnie sie odwrocila i zostalam sama.... ciezko bylo ale pomogli mi ludzie od ktorych nie spodziewalam sie pomocy...
jak ktos chce pogadac zapraszam na gg 6157865
-
- Posty: 657
- Rejestracja: poniedziałek, 6 listopada 2006, 13:44
tez mialam takie akcje, rozstania, wyjazdy, samotnosc, zaklamanie przyjaciolek,... ale nigdy sie nie poddaje. po prostu zyje wedlug zasady 'co cie nie zabije to cie wzmocni' i jestem z siebie dumna za to ze tak radze sobie z problemami. gdybym sie jeszcze tylko tak nie przejmowala.. no ale nie mozna chcec wszytskiego
no cóż, a ja muszę przyznać, że mroczne, depresyjne nastroje mam dosyć często (jak na siódemkę)... wiąże się to zapewne z ogólnym zmęczeniem studiami, które już mi się znudziły (niestety, mój słomiany zapał jest naprawdę bardzo słomiany)...
latem miałam 2-miesięczną deprechę, chciałam, żeby świat się skończył, nie miałam ochoty spotykać się z nikim, a powodem tego była praca, która mnie wykończyła i odmóżdżyła totalnie :/ nigdy więcej fabryk itp.!!!
moje złe nastroje nie biorą się zatem z powietrza, zawsze jest jakaś poważna przyczyna, bo drobnostki jakoś mnie tak nie przytłaczają i dość szybko o nich zapominam... ale wydaje mi się, że inne Siódemki i tak lepiej sobie radzą ode mnie z humorami..
ja zawsze wszystkim się przejmuję, złości mnie, jak robię coś, z czego nie mam żadnych korzyści, wściekam się na wszystko, co mi źle poszło, dlatego do mnie bardziej pasuje określenie: mroczna niż radosna siódemka :P
latem miałam 2-miesięczną deprechę, chciałam, żeby świat się skończył, nie miałam ochoty spotykać się z nikim, a powodem tego była praca, która mnie wykończyła i odmóżdżyła totalnie :/ nigdy więcej fabryk itp.!!!
moje złe nastroje nie biorą się zatem z powietrza, zawsze jest jakaś poważna przyczyna, bo drobnostki jakoś mnie tak nie przytłaczają i dość szybko o nich zapominam... ale wydaje mi się, że inne Siódemki i tak lepiej sobie radzą ode mnie z humorami..
ja zawsze wszystkim się przejmuję, złości mnie, jak robię coś, z czego nie mam żadnych korzyści, wściekam się na wszystko, co mi źle poszło, dlatego do mnie bardziej pasuje określenie: mroczna niż radosna siódemka :P
Miewam i ogólnie brzydze się tym. Pamiętam najdłuższy czas poczucia beznadziei trwał u mnie 2 miesiące, było to rok temu na jesień. Chyba, za mało witaminy D w pigmencie skóry mi się odłożyło z wakacji. Czułem się niepotrzebny i samotny. Miałem poczucie zmarnowanego czasu. Z resztą co się będę rozwodził na ten temat. Kto by chciał to czytać.
Ogólnie teraz jestem totalnie wyleczony z jakiegokolwiek bólu za sprawą pewnej niewiasty No może tęskniący jestem czasami, ale taki ból to lubię
Ogólnie teraz jestem totalnie wyleczony z jakiegokolwiek bólu za sprawą pewnej niewiasty No może tęskniący jestem czasami, ale taki ból to lubię
-
- Posty: 657
- Rejestracja: poniedziałek, 6 listopada 2006, 13:44
No dobra, anonimowość internetowa daje mi ten komfort. Ogólnie nie posiadam jakiś dowodów działalności z tamtego czasu. Szkoda, bym sobie poprawiał humor, poniważ jakikolwiek mój stan byłby lepszy od tamtego.vodka :) pisze:JA, JA, JA!!! Ja bym chciała
Więc postaram się tutaj pokrótce opisać jak się wtedy czułem.
No tak to wyglądało mniej więcej, pewnie bym to nawet lepiej ubrał w słowa gdybym autentycznie był w tym stanie. Puki co jestem w kontrapozycji co do takich odczuć. Słowem, a raczej trzema: "Życie jest piękne"Wszechootaczająca beznadzieja spowodowana samotnością, uczucie pustki, zmęczenie życiem, pewnie jeszcze trochę i zaczną się pojawiać myśli samobójcze. Ogólnie czuję, że moje życie jest puste. Zazdroszczę innym tego czego sam nie mam. Mój dobry kolega spotyka dziewczynę, a ja... ja jestem sam, ale nie przez ostatnie 3 miesiące. Ja nigdy nie miałem dziewczyny. Chłopak 19-letni. Do cholery, czy czegoś mi brakuje ? Widocznie tak skoro jestem sam. Miałem operowane obie nogi, tylko dlatego, że się urodziłem. Kolejny przykład predystynację losu ludzkiego. Więc rozdzeram się w myślach na temat tego jaki jestem beznadziejny i jaki ze mnie nieudacznik życiowy. Mało tego, kochałem, ale z ukrycia. Nigdy nie miałem odwagi tego powiedzieć dziewczynom, które mi się podobały. I tak było zawsze, przez całe moje życie. Czas ... poczucie przemijania. Czemu nie robiłem więcej kiedy miałem ku temu sposobność ? A teraz siedzę w Gdańsku, jestem na uczelni, gdzie uczę się rzeczy, które mało mnie interesują. Na wydziale są ludzie, którzy i tak mnie nie rozumieją, więc po co się przed nimi otwierać. Dziewczyny żadnej tutaj i tak nie poznam, bo po prostu ich nie ma, a nawet jak są to już dawno zajęte przez jakiś bystrzejszych w tych sprawach niż ja. Smierdzące miasto, na które nie chcę patrzeć i tak na prawdę jestem tutaj tłem. Wypełniam gównianą pustkę. Osiągam marne wyniki w nauce, a jedyny czas kiedy robię coś co mi sprawia jako taką przyjemność to granie w gry komputerowe. I co z tego ? W te same gry gram od X czasu, zamiast robić coś kreatywnego. Błędne koło-bez sensu. Robię to tylko i wyłącznie po to żeby zagłuszyć choć na chwilę to jak fatalnie się czuję.
Moja skrzywiona psychika na każdym kroku będzie dawać znać o sobie wpędzają mnie w jeszcze większą beznadzieję. Chciałbym zacząć wszystko jeszcze raz. Nie realizuję się tak jak bym tego chciał. Wszechotaczająca beznadzieja jest czynnikiem dominującym. Jestem jak zwierzę, działam instynktownie i nie mam kontroli nad tym co robię. Kolejna egzystencjalna porażka tułająca się w świecie. Świecie który dąży do tego by zadławić się wpier**** własne fekalia. A ja umieram żyjąc gdzieś pomiędzy tym w swoim smutku, żalu i wstydzie
wesołość chwilowa, powiadasz? chyba tak bym mogła opisać ten przykry okres w życiu, który musiałam jakoś przetrwać i zdaje się, że jeszcze gorsze od Ciebie rzeczy pisałam (jakbym coś znalazła, to bym wrzuciła... choć w sumie po co? heh)
ale zawsze w takich chwilach powtarzam sobie, jak mantrę: "jak się wpadnie w dół, to jest tylko jedno wyjście - w górę, a więc może być tylko lepiej" i ja tak to właśnie widzę :)
no i tylko Ci pozazdrościć hols dobrego siódemkowego zdrowia :)
ale zawsze w takich chwilach powtarzam sobie, jak mantrę: "jak się wpadnie w dół, to jest tylko jedno wyjście - w górę, a więc może być tylko lepiej" i ja tak to właśnie widzę :)
no i tylko Ci pozazdrościć hols dobrego siódemkowego zdrowia :)