Udany stały związek 7 z ...

Dyskusje na temat typu 7
Wiadomość
Autor
Soline
Nowy użytkownik
Posty: 4
Rejestracja: wtorek, 10 kwietnia 2012, 15:50

Re: Udany stały związek 7 z ...

#46 Post autor: Soline » piątek, 13 kwietnia 2012, 15:51

10000days pisze:Bardzo uprzedmiotowałaś tę "miłość", która was łączy, Soline. Patrzysz na partnerów pod kątem, który bardziej odpowiada tobie samej. A gdzie uczucia, Tragiczny Romantyku? Skoro piszesz, że nie możesz polegać na tej Siódemce i nie byłaby dla ciebie wsparciem w trudnych chwilach, to nad czym w ogóle się zastanawiasz?
To raczej smutek i gorycz po tym że mnie PORZUCIŁ, a nie uprzedmiotowienie. Nie piszę, że nie mogłabym, piszę że nie wiem (z nadzieją że jednak tak).
10000days pisze: Choć, po przeczytaniu twojego posta na miejscu tej Piątki:
Może lepiej wrócić do mojej piątki i czekać aż za 10 lat może coś się między nami zadzieje ?
... bardzo bym się zraziła.
Napisane z przymrużeniem oka w związku z tym co o 5 na tym forum wypisujecie.
10000days pisze: W ogóle trochę siódemkowo mi pachniesz. Najeżdżasz na swojego przyjaciela, że
ludzi traktuje instrumentalnie, przyjaźni się z tymi którzy są mu potrzebni, z przyjaźni z którymi czerpie profity..
a sama sprawiasz takie wrażenie. Porównujesz do siebie obu tych facetów w sposób - który bardziej ci się przyda?
Czytaj wyżej: to raczej mój ból i gorycz po porzuceniu oraz potrzeba ochrony nadszarpniętego poczucia własnej wartości niż najeżdżanie na niego. Zresztą znów wyrywasz moje słowa z kontekstu, bo nie napisałam że tak jest - napisałam że się boję iż może tak być.



Soline
Nowy użytkownik
Posty: 4
Rejestracja: wtorek, 10 kwietnia 2012, 15:50

Re: Udany stały związek 7 z ...

#47 Post autor: Soline » piątek, 13 kwietnia 2012, 15:58

muahahaha pisze:
Soline pisze:Po 2 tygodniach moja siódemka stwierdził, że mu zależy i poprosił o kolejną szansę.
Weź pod uwagę, że teraz znowu będzie z tobą chodził, w przyszłym miesiącu znowu cię rzuci, a po kolejnym tygodniu będzie chciał wracać. Moim zdaniem ta 7 traktuje cię jak koło ratunkowe - nie ma lepszej kandydatki na dziewczynę, to chodzi z tobą - żenada
Kiedyś znajomy żalił mi się, jak to miał dziewczynę Anię , poszedł z kolegami na dyskotekę i zakochał się w Ewie (no bo to taka laska była). Anię wymienił sobie na lepszy model, tylko że po tygodniu żałował, bo ta nowa okazała się beznadziejna. Ostatecznie doszedł do wniosku, że mógł Ani nie rzucać. Moim zdaniem osobą, która ‘zyskała’ jest Anka, bo okazało się z jakim dupkiem chodziła.
Osobiście nie wieżę w takie powroty, bo albo chce się z kimś być albo nie.
Ale przecież 7 są znane z tego że boją się bliskości i zniewolenia, które im się kojarzy ze stałym związkiem, nawet kiedy bardzo kochają, więc to co zrobił mogło być spowodowane tą obawą. A potem sobie uświadomił jak bardzo mu zależy.
Też nigdy nie wierzyłam w powroty, to moja pierwsza sytuacja kiedy w ogóle się nad tym zastanawiam.
muahahaha pisze: Mam nadzieję, że piątek o którym piszesz znajdzie sobie jakąś porządną dziewczynę (ale raczej nie ciebie). Odniosłam wrażenie, że ponownie zwróciłaś na niego uwagę tylko dlatego, że 7 cię rzucił. Czy jeżeli nadal chodziłabyś z 7 - to przez myśl przeszedł by ci ten 5 ?
Znowu totalne niezrozumienie oczka które puściłam. Napisałam to w kontekście tego co wypisujecie na tym forum o 5tkach. Moja piątka była miłością niespełnioną na której cholernie mi zależało, ale której raczej nie zależało na mnie. A 7 cholernie zależało. Więc raczej na odwrót - gdybym nadal chodziła z 5 przez myśl nie przeszedł by mi ten 7.

Awatar użytkownika
10000days
Posty: 12
Rejestracja: wtorek, 3 kwietnia 2012, 15:24
Enneatyp: Obserwator

Re: Udany stały związek 7 z ...

#48 Post autor: 10000days » piątek, 13 kwietnia 2012, 18:53

Zrozumiałam pół-poważne przesłanie twojego zdania. Chodziło mi o jego główny zamysł, w którym dajesz do zrozumienia, że to, czy postanowisz się z Piątką związać czy nie, jest uwarunkowane twoim kaprysem i podejściem "kto mi bardziej dogodzi".
5w6

Soline
Nowy użytkownik
Posty: 4
Rejestracja: wtorek, 10 kwietnia 2012, 15:50

Re: Udany stały związek 7 z ...

#49 Post autor: Soline » niedziela, 15 kwietnia 2012, 15:09

To w takim razie źle zrozumiałaś jego główny zamysł, bo właśnie to przymrużenie oka nim było. Absolutnie nie traktuję ludzi instrumentalnie, nawet gdy im się zdarza traktować tak mnie. Ale nie będę tu o tym pisać, bo nie po to ten wątek żeby kogoś obsmarowywać. Przedstawiłam po prostu bardzo ogólnikowo zarys sytuacji licząc że czegoś więcej o Was siódemkach się dowiem.

Aha, 10000days nie jestem Romantykiem, a już na pewno nie tragicznym.. Bardziej racjonalistką trzeźwo patrzącą na życie, a ostatnio trochę niefajnie przez nie doświadczoną :(

Awatar użytkownika
silver_bullet
Posty: 825
Rejestracja: poniedziałek, 11 czerwca 2007, 13:12
Enneatyp: Entuzjasta
Lokalizacja: jest mało istotna. Liczą sią ludzie.

Re: Udany stały związek 7 z ...

#50 Post autor: silver_bullet » poniedziałek, 16 kwietnia 2012, 16:48

Soline pisze:Ale przecież 7 są znane z tego że boją się bliskości i zniewolenia, które im się kojarzy ze stałym związkiem, nawet kiedy bardzo kochają, więc to co zrobił mogło być spowodowane tą obawą. A potem sobie uświadomił jak bardzo mu zależy.
Te które są między 12 a 16 rokiem życia na pewno.
Uwierz mi na słowo, zdarzają się dojrzalsze egzemplarze. :roll:

Myślę że został jeszcze poruszony aspekt przyzwyczajenia do związku. Wiem, to śmierdzi rutyną; chodzi mi o wypracowanie pewnej stałości, pewnej wspólnej stałości jako punktu wyjściowego.
Wtedy...?
| 7 | ENTp | Kim jestem? |

"Logic will get you from A to B.
Imagination will take you everywhere.”

Albert Einstein

Awatar użytkownika
Clio
Posty: 3
Rejestracja: poniedziałek, 10 czerwca 2013, 01:38
Enneatyp: Entuzjasta

Re: Udany stały związek 7 z ...

#51 Post autor: Clio » poniedziałek, 10 czerwca 2013, 17:00

Jeśli nasze kilkanaście miesięcy można uznać za stały związek (dodam, że nie zanosi się na rozstanie, wręcz planujemy wspólne mieszkanie), to jestem w stałym związku z 4-ką. Zauważyłam, że te dwa typy rzadko są ze sobą łączone, gdy mowa o dobranych kombinacjach, a jednak dobrze nam razem. Myślę, że gdyby on był zdrowszą 4-ką, to już w ogóle byłoby idealnie ;) Może jestem nietypową 7-ką, ale nie nudzę się szybko ludźmi, nie obawiam się zniewolenia (nie dałabym się zniewolić, może dlatego), nie czuję potrzeby skoków w bok w celu dostarczenia sobie 'emocji'. Cenimy podobne wartości w związku i mamy podobne priorytety. Pierwsze kilka miesięcy było najtrudniejsze, trochę czasu nam zajęło 'dotarcie się' (szczególnie on chyba musiał poczuć się bezpieczniej w związku, zobaczyć moje duże zaangażowanie i uczciwość - myślę, że obawiał się tego, co jego samego do mnie przyciągało: mojej łatwości nawiązywania kontaktów, bezpośredniości, pewności siebie, szeroko pojętej atrakcyjności).
Mi czasem trochę przeszkadzają jego depresyjne nastroje i obniżone poczucie wartości, ale to niewysoka cena za szereg zalet, jakie posiada. Jedyny problem jest taki, że natrafiam w tym przypadku na granice mojej empatii, bo nie potrafię zrozumieć przyczyny takiego stanu u niego, a bez zrozumienia ciężko jest kogoś podnieść na duchu. To nasza najbardziej skrajna różnica, ja odkąd pamiętam żyję w zgodzie z własnym 'ja' i bardzo lubię samą siebie, ciężko mi pojąć, że ktoś kto jest tak wspaniałą osobą może źle o sobie myśleć.
Z plusów dodam jeszcze, że 4-ki są wdzięcznymi odbiorcami miłości, przyjmą z radością każdy jej przejaw i okruch, więc mój entuzjastyczny typ okazywania uczuć trafia w tym przypadku w dziesiątkę. To, co innego faceta mogłoby przytłoczyć, w przypadku 4-ki jest wręcz pożądane.

PS Przyciągam chyba jakoś do siebie te 4w5, bo w swoim najbliższym otoczeniu mam ich sporo, ale buduję z nimi naprawdę stałe i piękne relacje... Jestem dla nich swego rodzaju oazą i źródłem siły.
7w8

Gnothi seauton.

Awatar użytkownika
TalkingRadiohead
Posty: 16
Rejestracja: czwartek, 15 maja 2014, 20:36
Enneatyp: Entuzjasta

Re: Udany stały związek 7 z ...

#52 Post autor: TalkingRadiohead » czwartek, 15 maja 2014, 22:25

Byłam 3,5 roku z 1, to była ślepa młodzieńcza miłość :P

Teraz jestem od pięciu lat z 5w6. Było bardzo lekko przez pierwsze 3,5 roku, potem zaczęłam mieć paranoje i ogromną chęć ucieczki. Opanowaliśmy to wspólnie i jest świetnie :) Cieszę się, że jestem z tak inteligentną piąteczką :) Uwielbiam ten typ mimo wszystkich słabych stron :P
7w8. Wings: 2 | 5 | 8

Awatar użytkownika
silver_bullet
Posty: 825
Rejestracja: poniedziałek, 11 czerwca 2007, 13:12
Enneatyp: Entuzjasta
Lokalizacja: jest mało istotna. Liczą sią ludzie.

Re: Udany stały związek 7 z ...

#53 Post autor: silver_bullet » piątek, 16 maja 2014, 13:31

Albo jestem slepy albo zamknalem sie na ludzi bo jestem sam juz 5 roczek.
| 7 | ENTp | Kim jestem? |

"Logic will get you from A to B.
Imagination will take you everywhere.”

Albert Einstein

Awatar użytkownika
atis
Posty: 2789
Rejestracja: czwartek, 23 kwietnia 2009, 20:58
Enneatyp: Szef
Lokalizacja: różowy balonik

Re: Udany stały związek 7 z ...

#54 Post autor: atis » piątek, 16 maja 2014, 17:20

Piszesz:
silver_bullet pisze:
Soline pisze:Ale przecież 7 są znane z tego że boją się bliskości i zniewolenia, które im się kojarzy ze stałym związkiem, nawet kiedy bardzo kochają, więc to co zrobił mogło być spowodowane tą obawą. A potem sobie uświadomił jak bardzo mu zależy.
Te które są między 12 a 16 rokiem życia na pewno.
Uwierz mi na słowo, zdarzają się dojrzalsze egzemplarze. :roll:
i jednocześnie:
Albo jestem slepy albo zamknalem sie na ludzi bo jestem sam juz 5 roczek.
nie zastanawiałeś sie CZEMU jesteś sam? Istnieje ciekawa teoria, że przy minimalnych staraniach, jeśli ktoś ma ochotę na związek, wchodzi w niego (w 'jakiś' niekoniecznie 'ten wymarzony') w ciągu 3-12 miesięcy, bo po prostu tak działaja ludzkie mechanizmy. Zwłaszcza ze jestes towarzyskim sangwinikiem i raczej nie masz problemów z poznawaniem ludzi, nieśmiałością i innymi kwestiami typowymi dla introwertyków; podświadomie wcale NIE CHCESZ związku? zdecydowanie bym na to stawiała.
....I w moim przypadku jedynym powodem singielstwa wojującego jest podane wyżej zniewolenie-blahbliskość i to akurat typowo siódemkowe (chociaż będące oczywiście cechą charakterystyczną dla typów o poziomach zdrowia 4 i w dół), bez względu na wiek. Mam wrażenie że masz zupełnie inny pogląd na siódemki niż ma teoria, jakiś idealistyczno-pozytywny, że niby jesteśmy świetnymi, uduchowionymi ludźmi 'takimi jak inni, tyle że weselszymi i zasadniczo pozbawionymi wad' - a tak absolutnie nie jest. Niedojrzałość emocjonalna to typowa wada. Niechęć do obowiązków 'międzyludzkich'. Odseparowanie od wszystkiego, co bolesne, co uczuciowe i co zbyt 'głębokie'. "CHCĘ SIĘ CIESZYĆ, ALE NIE CHCĘ CZUĆ" - to pragnienie i warunek siódemki z jednego z lepiej opracowanych materiałów na jaki kiedykolwiek trafiłam i sorry, ale jak nie jesteś zdrowy albo chociaż seksualny-instynktownie, to tak to działa i będzie tak działać póki nie wyzdrowiejesz. Mam wrażenie, że opierasz się tylko na pozytywnych schematach i drogach życia, jakie siódemki mogą obrać... a tymczasem wcale tak nie jest, bo ileś z nas skończy zapijając się w samotności na śmierć, gdy już nie będzie przy nas ani jednej osoby bo wszystkich zrazimy swoim brakiem jakichkolwiek prawdziwych, głębszych uczuć, okraszonym tylko powierzchownie lukrem i głupawą wesołością. Widzisz, mam (lub miałam) kilka siódemek w wersji 'hardcorowej' w rodzinie bliższej i dalszej. Oto jak kończyły - relacji i szczegółowego pokrewieństwa nie podaję:
- rozwodnik, zatrucie alkholem - uznane za samobójstwo
- samotny, umarł w wieku 55 lat - choroba cywilizacyjna którą olał jak olewał absolutnie każdą istotną rzecz, wykończył sie stylem życia i używkami
- samotna (jej siódemkowość to 50/50, możliwe że 8w7, więc przypadek wątpliwy) - 65+, w młodości miała podobnie negatywne nastawienie do związków do mnie, od lat cierpi na depresję, ale ostatnio dobrali jej świetne leki, jest całkiem zabawna i nawet nieźle da się z nią porozumieć. To znaczy, gdy nie męczy mnie, że jestem starą panną i że powinnam 'jak najszybciej wyrwać jakiegoś faceta, bo się zestarzeje i zbrzydne i nikt juz nie bedzie mnie chciał'.
- samotna, zginęła w wypadku komunikacyjnym w wieku 20 lat - prędkość+alkohol (domniemanie)
- żonaty (!), umarł w wieku 43 lat - choroba cywilizacyjna, nieleczona i niezdiagnozowana za życia ('nic mi nie jest'); sporo używek
Myślę że biorąc pod uwagę więzy krwi i skłonność do nadużywania alkoholu, rokuje to dla mnie bardzo źle ;))

Szczerze powiedziawszy nie znam żadnej siódemki w bezsprzecznie szczęśliwym związku (LOL). A na swoim przykładzie po prostu nie jestem w stanie stwierdzić, jakie okoliczności musiałyby zajść, abym miała ochotę się z kimkolwiek związać. Mój instynkt samozachowawczy zabrania mi się zbliżać za bardzo do ludzi bo wciąż mam w emocjonalnej pamięci, jak to potrafi boleć gdy raz jedyny się coś POCZUŁO; instynkt seksualny z drugiego miejsca czasem daje o sobie znać, bo chciałby mieć jednak KOGOŚ, pomijając oczywiście jakieś 90% kwestii związanych ze stałym związkiem (od 'zniewolenia' po prozaiczne kwestie jak konieczność posiadania z kimś wspólnej sypialni czego nie cierpię czy też pamiętanie o antykoncepcji i znoszenie wymagań/wyrzutów o nie dość mocne zaangażowanie). A potem wchodzi ostatni, społeczny, który mam niedorozwinięty i który nie daje krzty motywacji, by lubić ludzi, natomiast fakt, iż seksualny jest dopiero drugi i za słaby - nie pozwala wciągać do swojej strefy SX ludzi ze strefy SO. Nie, naprawdę nie jestem w stanie wyobrazić sobie, jakie okoliczności mogłyby zmusic mnie do zabawy w związek, skoro czuję się zmęczona i przytłoczona i totalnie znudzona tak pi-razy-oko po 2-3 randkach i na dalsze nie mam zwyczaju przyzwalać, bo szkoda mi czasu i nerwów i, cóż, redtube jest bardziej efektywny i nie trzeba po wszystkim zmieniać pościeli ani patrzeć na cudze wydzieliny ;xXXX
xxx xx/xx XXXx
Obrazek

Awatar użytkownika
999Przemek
Posty: 227
Rejestracja: sobota, 3 sierpnia 2013, 23:44
Enneatyp: Entuzjasta
Lokalizacja: Dolny Śląsk

Re: Udany stały związek 7 z ...

#55 Post autor: 999Przemek » piątek, 16 maja 2014, 19:52

Zgadzam się z atis. Siódemki mają taką tendencję do "odseparowania od wszystkiego, co bolesne, co uczuciowe i co zbyt 'głębokie'." Sam mam taką przyjaciółkę i z nią ciężko na JAKIKOLWIEK głębszy/poważniejszy temat pogadać, bo albo "fuck off", "whatever" czy wzruszenie ramionami... I to jest w siódemkach wkurzające. Nie widać w nich głębi, jakiejś refleksji i tym podobnych. Sama jej przyjaciółka (i moja też, taki trójkącik ;)) czasami na nią narzeka, bo jak ma problem (bo to 4), to nie ma jak z nią pogadać, bo nie znajdzie w niej wsparcia i się jej nie dziwię. Same przyjemności i tym podobne dla siódemek rzeczy.

Musisz wyzdrowieć i tyle. Człowiek ma takie "filtry", np. jak myśli często o... jakimś samochodzie, danym modelu, to częściej go zauważasz. Zrób sobie taki "filtr" na związek, na fajne dziewczyny, na okazje do związku. Są różne metody jeśli chodzi o psychologię/rozwój, jeśli chcesz mogę Ci je podać na pw :P
Enneagram: 7w8
Socionika i MBTI: ENTp-ILE
Instynkt: sx

Awatar użytkownika
atis
Posty: 2789
Rejestracja: czwartek, 23 kwietnia 2009, 20:58
Enneatyp: Szef
Lokalizacja: różowy balonik

Re: Udany stały związek 7 z ...

#56 Post autor: atis » sobota, 17 maja 2014, 01:08

Nie chodzi o gadanie, gadać sobie można o wszystkim, a brak zdolności do omawiania trudnych tematów wynika z innych kwestii - zainteresowania, wykształcenie, intelekt, relacje, doświadczenia itd. Pamiętajmy, że siódemki to rozgadani fantaści, a snucie teorii i dyskusje filozoficzno-problematyczno-różne to rozrywka intelektualna i generalnie przyjemność jak każda inna ;) W każdym razie - samo mówienie na dowolny temat nie jest trudne, bo słowa to teoria, a teoria to nie emocje więc są 'bezpieczne'. Akurat do mnie ludzie przychodzą po wsparcie i na zwierzenia, bo czują że sama jestem na tyle popieprzona, że ich nie potępię (nie do końca prawda, ale nieźle gram, jeśli nie chcę kogoś zranić/wkurzyć)... no i akurat dystans emocjonalny od cudzych problemów też pomaga. Zdaję sobie sprawę, że dla niektórych siódemek nawet rozmowa o trudnościach jest niemożliwa.... ale z drugiej strony wiem też, że egzaltyczne podejście czwórek do problemów bywa na tyle ciężkostrawne, by nie mieć ochoty się wkręcać w ich rozwiązywanie ;)

Nie mam problemu tam, gdzie go upatrujesz ;)) Okazje do związku widzę (ostatnio nawet mnie prześladują), przyglądam im się z ostrożnym zainteresowaniem, czasem nawet nieopatrznie i bez takiej intencji pozwalam myśleć drugiej stronie że 'coś' z tego będzie i potem mam masę odkręcania, gdy ktoś w byciu miłym/chętnym/whatever dostrzegł drugie dno. W sumie to czasem zabawne, gdy pojawia sie 'ktoś' kto na związek ma ochotę, bo wystarczy mi parę dłuższych rozmów i dwa spotkania przy piwie, by zaprojektować sobie w myślach jak wyglądałaby relacja długoterminowa z daną jednostką - mam bogatą wyobraźnię i wyciągam właściwe wnioski z rzucanych mimochodem komentarzy na priorytetowe dla mnie tematy. I jeszcze nie spotkałam nikogo, z kim wizualizacja związku pokazałaby mi scenariusz jaki chciałabym wcielać w swoje życie*. Ale samo wizualizowanie jest na tyle przyjemne i rozwijające, że czasem pozwalam sobie na krótkie i niezobowiązujące zbliżenie do kogoś, tylko po to, by móc uruchomić wyobraźnię i odgrywać w głowie scenariusze, które chociaż są różne, zasadniczo i tak sprowadzają się do jednego: "jakby w dowolnym momencie tego związku w moim życiu pojawiła się moja ex- i znów by (mimo dram z przeszłości, emocjonalnego armagedonu i wzajemnych wyrzutów nie do naprawienia) zaiskrzyło, pizgnęłabym tę obecną relację w kosmos, co jest wystarczającym powodem by nawet nie próbować". Jestem jak najdalsza od wykorzystywania bogu ducha winnych ludzi i takiego pozbawionego głębi 'próbowania' i bawienia się w związek gdzie tylko druga strona coś czuje - przerobione, niesatysfakcjonujące i męczące.
PM z chęcią przyjmę, ciekawi mnie, cóż takiego masz do powiedzienia w tej kwestii ;D

*inna sprawa, że siostra podczas jednej z licznych filozoficzno-teoretycznych dyskusji uświadomiła mi, dlaczego przyciągam jednostki co mnie nie interesują; podobno zgrywam dominującą (a nie jestem dominująca) w relacjach romantyczno-erotyczno-damsko-męskich, co przyciąga jednostki uległe, które mnie kompletnie nie kręcą. Nie wiem, na ile to prawda, ale obawiam się, że jednak prawdy w tym może być całkiem sporo i może to być (poza całą siódemkową niechęcią do zaangażowania) ważny powód emocjonalnej pustyni jaka panuje w moim sercu którego nie mam ;)
xxx xx/xx XXXx
Obrazek

Snufkin
Posty: 5625
Rejestracja: piątek, 4 kwietnia 2008, 14:28
Enneatyp: Obserwator

Re: Udany stały związek 7 z ...

#57 Post autor: Snufkin » sobota, 17 maja 2014, 07:23

atis widzę, że ogólnie wiele nas łączy ale tego szczerze mówiąc nie rozumiem:
atis pisze:"jakby w dowolnym momencie tego związku w moim życiu pojawiła się moja ex- i znów by (mimo dram z przeszłości, emocjonalnego armagedonu i wzajemnych wyrzutów nie do naprawienia) zaiskrzyło, pizgnęłabym tę obecną relację w kosmos, co jest wystarczającym powodem by nawet nie próbować".
Tak jakby w Twoim rozumowaniu brakowało konsekwencji, dwa razy się do jednej rzeki nie wchodzi, szczególnie jeśli okazała się toksyczna xD
5w4, sp/sx/so
ILI - Ni, DCNH - CT(H)

Awatar użytkownika
kajzerka
Posty: 95
Rejestracja: czwartek, 23 stycznia 2014, 18:17

Re: Udany stały związek 7 z ...

#58 Post autor: kajzerka » sobota, 17 maja 2014, 10:47

Snufkin pisze:dwa razy się do jednej rzeki nie wchodzi, szczególnie jeśli okazała się toksyczna xD
Się wchodzi. xD

Ale trzeba wziąć poprawkę na to, że [z jakiegoś powodu] nie wyszło i popracować nad tym [powodem].

U mnie było tak, że to ja byłam ta zła i toksyczna. Teraz gdy uczęszczam na terapię poznałam motywy swojego działania. A on był tak kochany, że powiedział: spróbujemy teraz na twoich zasadach. <3 To było mi potrzebne.
Natomiast nie wyobrażam sobie łazić za kimś, kto mnie już dawno przestał kochać. To jest straszna lipa.

Awatar użytkownika
duplo
Posty: 746
Rejestracja: poniedziałek, 24 września 2012, 16:15
Enneatyp: Lojalista

Re: Udany stały związek 7 z ...

#59 Post autor: duplo » sobota, 17 maja 2014, 11:34

atis pisze: Istnieje ciekawa teoria, że przy minimalnych staraniach, jeśli ktoś ma ochotę na związek, wchodzi w niego (w 'jakiś' niekoniecznie 'ten wymarzony') w ciągu 3-12 miesięcy, bo po prostu tak działaja ludzkie mechanizmy.
Faktycznie ciekawa.
kajzerka pisze:mnie było tak, że to ja byłam ta zła i toksyczna.
Zawsze trafia swój na swego. Zdrowa jednostka od razu wyczuje wirusa i w porę ucieknie gdzie pieprz rośnie. Skoro ktoś z tobą jest (a siebie masz za toksyczną) to oznacza, że zaspokajasz jego tępe potrzeby emocjonalne / i vice versa.
We buy things we don't need
with money we don't have
to impress people we don't like

Awatar użytkownika
atis
Posty: 2789
Rejestracja: czwartek, 23 kwietnia 2009, 20:58
Enneatyp: Szef
Lokalizacja: różowy balonik

Re: Udany stały związek 7 z ...

#60 Post autor: atis » sobota, 17 maja 2014, 12:35

Tak jakby w Twoim rozumowaniu brakowało konsekwencji, dwa razy się do jednej rzeki nie wchodzi, szczególnie jeśli okazała się toksyczna xD
Ja dwa razy w przeszlosci i tak weszłam, więc błąd już popełniony ;) Wiem, że to niekonsekwente, ale serce nie sługa - raz jedyny udało mi się zakochać (szok, bo już jako nastolastka nie byłam skłonna do jakichkolwiek romantycznych uniesień i wydawały mi się żenująco-śmieszne), a gdy się to stało jakimś cudem, dotyczyło osoby z którą prawdopodobnie jesteśmy konfliktorami socjonicznymi, mamy inne poglądy na wszystko, inny układ instynktów, podejście do życia i związków i generalnie wyszła z tego patologiczna, obustronna toksyczność. I tak w dłuższej perspektywie wyszłam z tamtej relacji mniej poturbowana, bo druga strona, na ile jestem w stanie stwierdzić, oscyluje obecnie wokół 8-go poziomu zdrowia. Albo ma depresję, na co wskazują wszelkie znaki na niebie i ziemi. No ale, żadne z nas nie zwiazało się z nikim na serio od tamtej pory, a było to hm.. dobrych 6 lat temu, więc przyczyną fatalnej kondycji psychicznej może być po prostu samotność a nie czkawka po samym nieudanym związku.
Ale trzeba wziąć poprawkę na to, że [z jakiegoś powodu] nie wyszło i popracować nad tym [powodem].
Nie wyszło bo nie zaufałam intuicji i uwierzyłam, że znajomość zaczynająca się konfliktem i wielką burzą może rokować na szczęśliwy związek z fajerwerkami - były tylko fajerwerki ;) Przynajmniej były emocje, więcej emocji niż czułam przez całą resztę swojego dorosłego życia, co przytłaczało i przerażało, zaburzało świadomość i zabijało zdrowy rozsądek i gdzieś z tyłu głowy mam świadomość, że gdyby nie doszło do rozstania, to wszystko mogłoby się skończyć tragicznie dla przynajmniej jednej ze stron, bo gdy przypomnę sobie ekstrema w jakie wówczas wpadałam, wiem, że byłam zdolna do wszystkiego. Nie wszystkie związki należy na siłę naprawiać, z całą pewnością. Ale, znów: gdyby była trzecia szansa, to mimo że to nieracjonalne i pozabawione sensu i tak bym się na to porwała.
xxx xx/xx XXXx
Obrazek

ODPOWIEDZ