7 w związkach...
-
- Posty: 1
- Rejestracja: czwartek, 16 lipca 2009, 20:00
- Lokalizacja: Brenna
- Kontakt:
dlugi termin...hmm?
Poruszę ponownie problem niestałości siódemek. Czy jest tu ktoś o typie 7, kto jest w długim związku?
Witam, jestem w zwiazku od osimiu lat, wczesniej bylem cztery wiec bylem z dwoma kobietami z druga jestem do dzisiaj mamy dwojke chlopcow starszy ma 6 lat mlodszy 10 miesiecy. My siudemki mamy to do siebie ze latwo sie przywiazujemy, jesli cos obiecalismy to zeby niewiadomo co sie dzialo dotrzymujemy slowa. Lecz czesto zalujemy ze to obiecalismy. Nie ma zlotego eliksiru na milosc i dlugi zwiazek ja jestem spod barana w zwiazku z panna wiec nasze relacje sa bardzo trudne i czesto moja polowka wydaje mi sie byc szalona i opetana przez wlasne ja ale za to ja wlasnie kocham. Staram sie nie zaglebiac w jej negatywne cechy ale raczej radowac sie ze moge z nia byc. Nasz zwiazek co jakis czas przezywa kryzys (i to dosc czesto) poniewaz wyjezdzam na pare miesiecy w roku. Obiecalem sobie ze tym razem to juz ostatni wyjazd, hmm?
Witam, jestem w zwiazku od osimiu lat, wczesniej bylem cztery wiec bylem z dwoma kobietami z druga jestem do dzisiaj mamy dwojke chlopcow starszy ma 6 lat mlodszy 10 miesiecy. My siudemki mamy to do siebie ze latwo sie przywiazujemy, jesli cos obiecalismy to zeby niewiadomo co sie dzialo dotrzymujemy slowa. Lecz czesto zalujemy ze to obiecalismy. Nie ma zlotego eliksiru na milosc i dlugi zwiazek ja jestem spod barana w zwiazku z panna wiec nasze relacje sa bardzo trudne i czesto moja polowka wydaje mi sie byc szalona i opetana przez wlasne ja ale za to ja wlasnie kocham. Staram sie nie zaglebiac w jej negatywne cechy ale raczej radowac sie ze moge z nia byc. Nasz zwiazek co jakis czas przezywa kryzys (i to dosc czesto) poniewaz wyjezdzam na pare miesiecy w roku. Obiecalem sobie ze tym razem to juz ostatni wyjazd, hmm?
he he jak to czytam to przypominają mi się stare czasy miedzyludzkiej nieufności i to co widzę w zachowaniu Twojego kumpla nazywałem kiedyś "syndromem dobermana" - sam podobnie miałem.Pędzący Bakłażan pisze: Też mam takiego bliskiego kolegę (nikogo nie mianuję moim przyjacielem - tak jest bezpieczniej), który czasami mam wrażenie uważa, że skoro jestem jego "przyjacielem" to nie powinienem się już spotykać z nikim innym. Oczywiście skutecznie mu to wybijam z głowy, ale był taki czas, że się pokłóciliśmy o to, że więcej czasu spędzam z moimi nowymi kolegami (wtedy zmienialiśmy szkoły) niż z nim.
Ale już go nauczyłem, że nikt moim życiem nie będzie rozporządzał.
Czasami jeszcze widzę, że trochę się gotuje, ale ja mu prosto z mostu mówię wszystko co myślę. To najlepsze rozwiązanie.
Zresztą on jest ósemką, więc może stąd ta chęć władania moim losem
W sumie to rozumiem o o mu chodzi mimo że facet może być fanatycznym heteroseksualistą, pytanie tylko czy jest wolną od podejrzliwości i potencjalnej wrogości w stosunku do innych 8ką bo chyba nie jest co Bakłażan?
- Pędzący Bakłażan
- VIP
- Posty: 2637
- Rejestracja: sobota, 15 listopada 2008, 21:44
Szczerze to nie wiem, ale jedno co mnie zastanawia i czasami martwi to właśnie jego cholerna nieufność w stosunku do jakiegokolwiek mojeog znajomego, który nie jest NASZYM WSPÓLNYM znajomym. Ostatnio wracaliśmy z jakiejś imprezy i tak się złożyło, że on (tj. ten ósemek) i mój inny kumpel nocowali u mnie. Niby ze sobą rozmawiali, ale wyczułem w jego głosie (w końcu trochę go znam) nutkę drażliwości, kiedy ze sobą rozmawiali.
Kiedyś na Sylwestra, po pijaku wszedł na moje gg i zaczął obrażać mojego innego kumpla, bo wcześniej usłyszał jak on coś mówił złego na mój temat. Dostał za tę akcję ode mnie taką reprymendę, że już więcej nie dyskutował na ten temat. No więc czasem mam wrażenie, że chciałby zarządzać moim losem i najlepiej by było gdybym zadawał się jedynie z nim i tymi osobami, które on "przefiltruje"
Najlepsze jest to, że jak wyjeżdżam gdzieś na wakacje, urlop, wycieczkę, jak zwał tak zwał to on zawsze marudzi kiedy wrócę i pieprzy coś w stylu: "Na cholerę znowu gdzieś jedziesz?". Niby to mówi w żartach, ale ja już dobrze wiem co mu tam leży na wątrobie. Może jakby sam ruszył dupę częściej z domu a nie tylko do mnie albo do naszego wspólnego kumpla to by mu to na dobre wyszło.
No, ale go lubię i tyle I tylko ja potrafię mu zamknąć jadaczkę jak zaczyna "szefować", nikt inny tego nie potrafi. Więc mam z nim o tyle lżej. Inny kumpel, który jest ponoć jedynką zawsze ulega jego wpływom, pomysłom, kombinacjom, za cholerę nie umie się przeciwstawić. Wychodzą z tego całkiem śmieszne rzeczy
Kiedyś na Sylwestra, po pijaku wszedł na moje gg i zaczął obrażać mojego innego kumpla, bo wcześniej usłyszał jak on coś mówił złego na mój temat. Dostał za tę akcję ode mnie taką reprymendę, że już więcej nie dyskutował na ten temat. No więc czasem mam wrażenie, że chciałby zarządzać moim losem i najlepiej by było gdybym zadawał się jedynie z nim i tymi osobami, które on "przefiltruje"
Najlepsze jest to, że jak wyjeżdżam gdzieś na wakacje, urlop, wycieczkę, jak zwał tak zwał to on zawsze marudzi kiedy wrócę i pieprzy coś w stylu: "Na cholerę znowu gdzieś jedziesz?". Niby to mówi w żartach, ale ja już dobrze wiem co mu tam leży na wątrobie. Może jakby sam ruszył dupę częściej z domu a nie tylko do mnie albo do naszego wspólnego kumpla to by mu to na dobre wyszło.
No, ale go lubię i tyle I tylko ja potrafię mu zamknąć jadaczkę jak zaczyna "szefować", nikt inny tego nie potrafi. Więc mam z nim o tyle lżej. Inny kumpel, który jest ponoć jedynką zawsze ulega jego wpływom, pomysłom, kombinacjom, za cholerę nie umie się przeciwstawić. Wychodzą z tego całkiem śmieszne rzeczy
- Aleksandrowa
- Moderator
- Posty: 1452
- Rejestracja: poniedziałek, 11 maja 2009, 20:01
- Enneatyp: Zdobywca
Ja kiedyś miałam podobną sytuację do PB. Aczkolwiek, ta osoba nie była mi w żaden sposób bliska, znałam ją 2 miesiące, trafiłyśmy na ten sam kierunek studiów, a wcześniej poznałyśmy się na wyjeździe wakacyjnym. Myślała, że po spędzeniu z nią 2 tygodni w pokoju, to że jej jeden brat jest moim najlepszym przyjacielem, a jej drugi brat był mi bliższy, daje jej uprawnienie do 'rozporządzania mną'.
Raz tak zamieszała, że nie mogłam usiąść na wykładzie ze znajomymi, których poznałam wcześniej i z którymi czułam się swobodniej, ale ona oczywiście ich 'przefiltrowała' i uznała za 'niegodnych'. Pomyślałam na początku, że tak wyszło przez przypadek, a ona do mnie z tekstem:
' Nie koleguj sie z nimi, lepiej ze mną, na lepsze Ci to wyjdzie. Pomogłam Ci, usiadłaś ze mną, tak naprawdę będzie lepiej.'
Wziełam swoje rzeczy i usiadłam sama. Ja sobą nie dam rozporządzać. I może dlatego związek z 8 mi nie pasował.
Ale ta osoba miała tylko skrzydło 8. Bo jest 7w8 .
Raz tak zamieszała, że nie mogłam usiąść na wykładzie ze znajomymi, których poznałam wcześniej i z którymi czułam się swobodniej, ale ona oczywiście ich 'przefiltrowała' i uznała za 'niegodnych'. Pomyślałam na początku, że tak wyszło przez przypadek, a ona do mnie z tekstem:
' Nie koleguj sie z nimi, lepiej ze mną, na lepsze Ci to wyjdzie. Pomogłam Ci, usiadłaś ze mną, tak naprawdę będzie lepiej.'
Wziełam swoje rzeczy i usiadłam sama. Ja sobą nie dam rozporządzać. I może dlatego związek z 8 mi nie pasował.
Ale ta osoba miała tylko skrzydło 8. Bo jest 7w8 .
Did you see SEE se?
Trójkowdwójkę
Człowiek rzadko myli się dwa razy – na ogół TRZY lub więcej.
John Perry Barlow
Trójkowdwójkę
Człowiek rzadko myli się dwa razy – na ogół TRZY lub więcej.
John Perry Barlow
- atis
- Posty: 2789
- Rejestracja: czwartek, 23 kwietnia 2009, 20:58
- Enneatyp: Szef
- Lokalizacja: różowy balonik
też mnie to zastanawia odkąd pojawiłam się na forum, skąd ta powszechna pewność, ze ktos ze znajomych jest danego typu... jakoś nie wierzę,że każdy stąd zmuszał wszystkich dalszych i bliższych kumpli oraz partnerów do robienia testu xDDDDDDPoetownik pisze:Kurcze, skąd wy tak dokładnie (z dokładnością do skrzydła i bez żadnych wątpliwości) znacie typy wszystkich swoich znajomych?Aleksandrowa89 pisze:Ale ta osoba miała tylko skrzydło 8. Bo jest 7w8 .
xxx xx/xx XXXx
- Aleksandrowa
- Moderator
- Posty: 1452
- Rejestracja: poniedziałek, 11 maja 2009, 20:01
- Enneatyp: Zdobywca
7z4 - problem natury uczuć
Witam po raz pierwszy
i od razu zacznę od pytania do Was 7..
Parę dni temu skończyła się moja bliższa znajomość z 7.. bardzo mi na Niej zależało, a jednak..
Jestem dosyć zdrową 4..
A pytanie jest takie - co czujecie gdy kogoś bliskiego zostawiacie? Kogoś z kim nadal chcecie mieć kontakt i potrafi Was rozśmieszyć i kochacie z nim rozmawiać, ale niestety nic wielkiego Was nie łączy, a może nawet dzieli odległość?
Wiadomo, że ja jako 4 dosyć głęboko to przeżywam.. ale jak to u Was jest?
Czy chronicie się przed tym? Czy to mija w krótkim czasie? Czy może zostaje zapamiętane jako świetna przyjaźń? Będziecie o to walczyć?
Pozdrawiam
PB - Temat przeklejony tutaj, żeby nie było bałaganu.
i od razu zacznę od pytania do Was 7..
Parę dni temu skończyła się moja bliższa znajomość z 7.. bardzo mi na Niej zależało, a jednak..
Jestem dosyć zdrową 4..
A pytanie jest takie - co czujecie gdy kogoś bliskiego zostawiacie? Kogoś z kim nadal chcecie mieć kontakt i potrafi Was rozśmieszyć i kochacie z nim rozmawiać, ale niestety nic wielkiego Was nie łączy, a może nawet dzieli odległość?
Wiadomo, że ja jako 4 dosyć głęboko to przeżywam.. ale jak to u Was jest?
Czy chronicie się przed tym? Czy to mija w krótkim czasie? Czy może zostaje zapamiętane jako świetna przyjaźń? Będziecie o to walczyć?
Pozdrawiam
PB - Temat przeklejony tutaj, żeby nie było bałaganu.
- Pędzący Bakłażan
- VIP
- Posty: 2637
- Rejestracja: sobota, 15 listopada 2008, 21:44
Re: 7 w związkach...
Witaj kangoo. Czwórka, która swój pierwszy post tworzy w naszym dziale. Zdaje się, że to dość częste zjawisko.
Powiem Ci tak. Ja już od bardzo dawna nikogo bliskiego nie zostawiałem, ale kiedy tak się działo to najczęściej odczuwałem ulgę i radość z tego, że teraz nareszcie będę mógł sam decydować o swoim życiu i je kontrolować według swojego upodobania. Chyba tylko jeden jedyny raz odczuwałem smutek (mimo, że to ja porzucałem) a kiedy indziej złość, kiedy to ja byłem zostawiany. Tak złość, bo duma siódemki nie lubi być tak poszarpana, prędzej wolałaby sama zostawić kogoś, niż zostać porzucona.
Co do dalszej części pytania. Czy osoba, którą się zostawia z własnej chęci to osoba, z którą chce się mieć dalej kontakt? W 90% nie. Tylko jeden raz zdarzyło mi się, że dalszy kontakt był w miarę możliwy (i tak po jakimś czasie się skończył). Najczęściej było to na zasadzie "Zostańmy przyjaciółmi" (btw tekst oklepany w cholerę, ale każdy lubi nim rzucać) a po jakimś czasie znajomość dogorywała jak ognisko w górach.
A jeżeli lubię z kimś rozmawiać, potrafi mnie on rozśmieszyć, nic wielkiego nas nie łączy i do tego dzieli nas ogromna odległość, to może to nie jest miłość, hmm?
To jest znajomość. Znajomości jest wiele. Jak czegoś jest wiele, to znaczy, że to jest mało ważne. Jak coś jest mało ważne, to nie jesteśmy do tego przywiązani. Jeżeli nie jesteśmy do czegoś przywiązani, to łatwo nam zerwać kontakt. Jeżeli łatwo jest zerwać kontakt, to zbyt głęboko tego nie przeżywamy.
Po pewnym czasie się zapomina, wręcz stara się zapomnieć jak najszybciej. Na pewno będzie jakiś ślad świetnej przyjaźni.
No i nie będę walczyć o coś z czego już zrezygnowałem. Chyba, że czasami...*
A na deser moje pytanie.
Również pozdrawiam
*bo życie jest pełne ironii i zaskakujących zwrotów akcji a życie siódemki to jak spływ kajakowy
Powiem Ci tak. Ja już od bardzo dawna nikogo bliskiego nie zostawiałem, ale kiedy tak się działo to najczęściej odczuwałem ulgę i radość z tego, że teraz nareszcie będę mógł sam decydować o swoim życiu i je kontrolować według swojego upodobania. Chyba tylko jeden jedyny raz odczuwałem smutek (mimo, że to ja porzucałem)
Spoiler:
Co do dalszej części pytania. Czy osoba, którą się zostawia z własnej chęci to osoba, z którą chce się mieć dalej kontakt? W 90% nie. Tylko jeden raz zdarzyło mi się, że dalszy kontakt był w miarę możliwy (i tak po jakimś czasie się skończył). Najczęściej było to na zasadzie "Zostańmy przyjaciółmi" (btw tekst oklepany w cholerę, ale każdy lubi nim rzucać) a po jakimś czasie znajomość dogorywała jak ognisko w górach.
A jeżeli lubię z kimś rozmawiać, potrafi mnie on rozśmieszyć, nic wielkiego nas nie łączy i do tego dzieli nas ogromna odległość, to może to nie jest miłość, hmm?
To jest znajomość. Znajomości jest wiele. Jak czegoś jest wiele, to znaczy, że to jest mało ważne. Jak coś jest mało ważne, to nie jesteśmy do tego przywiązani. Jeżeli nie jesteśmy do czegoś przywiązani, to łatwo nam zerwać kontakt. Jeżeli łatwo jest zerwać kontakt, to zbyt głęboko tego nie przeżywamy.
Po pewnym czasie się zapomina, wręcz stara się zapomnieć jak najszybciej. Na pewno będzie jakiś ślad świetnej przyjaźni.
No i nie będę walczyć o coś z czego już zrezygnowałem. Chyba, że czasami...*
A na deser moje pytanie.
Skąd wiesz?kangoo pisze:Jestem dosyć zdrową 4..
Również pozdrawiam
*bo życie jest pełne ironii i zaskakujących zwrotów akcji a życie siódemki to jak spływ kajakowy
- atis
- Posty: 2789
- Rejestracja: czwartek, 23 kwietnia 2009, 20:58
- Enneatyp: Szef
- Lokalizacja: różowy balonik
Re: 7 w związkach...
Jeśli to ona zerwała, to nie zależało jej w ogóle - z mojego doświadczenia.
xxx xx/xx XXXx
Re: 7 w związkach...
Trochę demonizujecie, jak zawsze
Byłam raz w sytuacji, kiedy to ja zostawiałam kogoś, na kim mi bardzo zależało - ale jako na dobrym kumplu. Robienie z tego związku było niewypałem, pomimo że bardzo go lubiłam. Potem naprawdę się starałam, żeby wszystko między nami się jakoś poukładało.
Więc, kangoo, jeśli sytuacja jest taka, że ta 7 cię lubi i dobrze się z tobą bawi i nadal będzie mogła przy tobie czuć swobodnie, to jeśli to ci wystarczy i nie będziesz od niej wymagał żadnego głębokiego zaangażowania, a ona będzie przekonana, że niczego nie musi... to jest jakaś tam szansa
Zresztą, pamiętaj że to tylko cyferki, każdy przypadek jest inny
Byłam raz w sytuacji, kiedy to ja zostawiałam kogoś, na kim mi bardzo zależało - ale jako na dobrym kumplu. Robienie z tego związku było niewypałem, pomimo że bardzo go lubiłam. Potem naprawdę się starałam, żeby wszystko między nami się jakoś poukładało.
Więc, kangoo, jeśli sytuacja jest taka, że ta 7 cię lubi i dobrze się z tobą bawi i nadal będzie mogła przy tobie czuć swobodnie, to jeśli to ci wystarczy i nie będziesz od niej wymagał żadnego głębokiego zaangażowania, a ona będzie przekonana, że niczego nie musi... to jest jakaś tam szansa
Zresztą, pamiętaj że to tylko cyferki, każdy przypadek jest inny
Nie wyrywam ósemek.
- chottomatte
- Posty: 1012
- Rejestracja: sobota, 14 marca 2009, 10:18
- Enneatyp: Entuzjasta
- Lokalizacja: królestwo nadmorskiej mgły
- Kontakt:
Re: 7 w związkach...
O Boże! Znów 4 ma problem z 7...
<ucieka i współczuje>
<ucieka i współczuje>
nie przeszkadzaj mi, bo tańczę
Re: 7 w związkach...
jeżeli mi nie zależy - już nie zależy, albo nigdy nie zależało naprawdę - to zerwanie jest cudowne, jest uwolnieniem od ciężaru powinności, od irytacji, nudy, zobowiązań, różnie w zależności od sytuacji. i to się często zdarza.
jeżeli mi zależy... no tu właśnie nie wiem, bo dopiero stoję przed takim problemem, tzn. zerwanie krąży nade mną jak sęp, a mnie chyba nadal zależy i boję się tego, co będzie potem. założyłam nawet temat 'sztuka zrywania', ale nikt nie chce się wypowiadać, czy to bardzo boli po takim zerwaniu pt. 'naprawdę kochałem/łam'.
no pomóżcie
jeżeli mi zależy... no tu właśnie nie wiem, bo dopiero stoję przed takim problemem, tzn. zerwanie krąży nade mną jak sęp, a mnie chyba nadal zależy i boję się tego, co będzie potem. założyłam nawet temat 'sztuka zrywania', ale nikt nie chce się wypowiadać, czy to bardzo boli po takim zerwaniu pt. 'naprawdę kochałem/łam'.
no pomóżcie
Wyrzuciłam ze swojego słownika słowo 'problem' i zastąpiłam je słowem 'wyzwanie'.
7w8, ENFP
7w8, ENFP
Re: 7 w związkach...
<przytulenie> Mogę podać Ci rekę. Nade mną też krązy widmo zerwania, ale za bardzo mi zależy widocznie. Tyle na razie moge wykrztusić...