Wyznaczanie granic

Dyskusje na tematy szeroko pojętej psychologii
Wiadomość
Autor
Awatar użytkownika
Cotta
VIP
VIP
Posty: 2409
Rejestracja: czwartek, 12 maja 2011, 16:55
Enneatyp: Obserwator
Lokalizacja: pomorskie

Wyznaczanie granic

#1 Post autor: Cotta » wtorek, 8 maja 2012, 23:16

Temat zaczął się w wątku 8w9 - jak to jest z tym przywództwem? i chciałabym go pociągnąć, więc zakładam osobny wątek.

Wycinki z tamtego tematu:
maroz pisze:Czyli szanowałeś granicę, ale tutaj jest połapka bo czasem ludzie nie mają granic i możesz ich skrzywdzić. powinieneś umieć też rozpoznać gdzie granica powinna być a jej nie ma i zmusić taką osobę by taką granicę świadomie postawiła.
TakToJa pisze:Spotkałem się z takimi sytuacjami. Bardzo mnie zaintrygowałeś tym, co napisałeś. Jak 'zmusić' taką osobę do postawienia takiej granicy?
maroz pisze:Pytałeś się mnie jak zmusić druga osobę by postawiła granicę?
Jęsli ktoś nie ma granic (a każdy je potrzebuje) to znaczy że wypiera strach, lub żal urazę do Ciebie.
zmusisz go poprzez doprowadzenie do sytuacji w której ta osoba się naprawdę zdenerwuje i w złosci powie ci wprost co ją gryzie. Po prostu możesz taką osobę przypierać do muru i zmuszać do klarownego jasnego wypowiadania się. kluczową kwestią jest to by to nie była przemoc z Twojej strony, w związku z tym nie wolno używać poniżających słów, krzyczeć na taką osobę, poniżać jej i wywyższać siebie, nie powinno się mówić o jej wadach i o tym że jest taka i owaka. To o czym piszę to asertywność. Jeśli jesteś asertywny o możesz wyciągnąć z drugiej strony co naprawdę drugą osobe gryzie i wzbudzić w niej złość tak by ją wyraziła otwarcie. Tylko że wtedy taka osoba możę wybuchnąć i ciebie obrazić nie panować nad złością. Trzeba to wziąść na klatę i spokojnie, nie traktować tego jako osobisty atak i po prostu rozwiązać swoją logiką i opanowaniem spokój,

oto kilka teksów które mogą pomóc Tobie zmusić drugą osobę do postawienia granic.
- (chwytamy byka za rogi) Co się stało? O co chodzi? próbuję ciebie zrozumieć ale zupełnie tego nie rozumiem? Jesteś zła na mnie czy co? Powiedz co cię gryzie.
- (stanowczo kierujemy rozmowę na cel) To jaki ja jestem nie jest przedmiotem naszej dyskusji. Ważne jest to co ty czujesz i czego oczekujesz ode mnie. Ja postaram się Tobie to zapewnić.
- (osiągnięcie celu przez atak sposobu w jaki się kłuci druga osoba) Słuchaj krzyczysz na mnie, potem się obrażasz i nie rozmawiasz. Strasznie mnie to złości. Kompletnie Ciebie nie rozumiem a chcę dla Ciebie dobrze. Czy ty tego nie widzisz że się o Ciebie troszczę?
- (do sedna przez dlaczego) Dlaczego się ode mnie odsuwasz? Dlaczego się ze mną nie zgadzasz?

To tylko trzy przykłady. mam dużo więcej pomysłów w tej kwestii. Opisz mi szczegółowo przykłady rozmów z osobami, które nie stawiają granic (urażają się, manipulują, odsuwają się, krzyczą bez opamiętania) a ja ci odpiszę możliwe techniki rozmowy które możesz zastosować nawykowo bez potrzeby rozumienia drugiej osoby i jej uczuć, czy potrzeb.

no i jedna mądra rada. W dyskusji kontroluje sytuację ten kto pyta a nie ten kto mówi. to ten kto pyta nadzoruje jak przebiegnie dyskusja i jakie będą jej skutki
Mam zastrzeżenie, które zapewne wynika z socjonicznych różnic (u Ciebie, maroz, cenione Se, u mnie Se-PoLR). Na mnie próby wywierania presji lub wyciągania na siłę działają źle. Jeszcze bardziej się w sobie skulę. Owszem, jak ktoś za bardzo naciska, to może doprowadzić do reakcji obronnej, ale będzie to miało niewiele wspólnego z trwałym wzrostem poczucia własnej wartości na tyle, żeby stawiać granice prawidłowo. Ot, jednorazowo wybuchnę, a potem będę odchorowywać.

A co u mnie działa?... hmm, powiedziałabym, że takie zachowanie, w którym druga strona trzyma się granicy dokładnie w tym miejscu, w którym ona powinna być. Jak zatrzymuje się tam, gdzie ja ją powinnam zatrzymać, gdybym wszystkie granice miała ustawione poprawnie. I jak na tej granicy cierpliwie trwa tak długo, aż to ja zdecyduję się podpełznąć do tego miejsca. Więc bardziej cierpliwość, bierna otwartość i budowanie zaufania, że obojętne, czy postawię granicę, czy nie, ta osoba i tak nie posunie się za daleko (nie muszę z tym kimś walczyć, żeby móc wyrażać swoje potrzeby). Jak się oswoję, to łatwiej przychodzi mi wyrażanie potrzeb, sygnalizowanie, co mi sprawia przykrość itd*. I jak się nauczę, że rzeczywiście można tak robić i że są ludzie, którzy szanują te granice, to łatwiej mi je potem ustanawiać już samodzielnie w innym środowisku.

*Bo z tym kojarzę wyznaczanie granic - zdrowa asertywność, w której swoje potrzeby uważa się za ważne (osoba ze słabymi granicami ma skłonność do przedkładania innych nad siebie, godzenia się na rzeczy dla niej przykre, tylko po to, żeby zadowolić innych lub żeby uniknąć konfrontacji z innymi).

Oczywiście zachęcam również innych do włączenia się w dyskusję. Jak rozumiecie granice? Jak wyznaczacie własne? Jak się zachowujecie wobec słabych granic u innych? Jak sobie radzić ze słabymi granicami (u siebie bądź u innych)?


5w4, sp/sx/so, INTJ
LII [Ne, DCNH - CT(H)]


http://www.poomoc.pl/

Życie bywa skomplikowane, więc lepiej się zdrzemnąć.

Awatar użytkownika
maroz
Posty: 532
Rejestracja: piątek, 20 kwietnia 2012, 21:01
Enneatyp: Lojalista
Lokalizacja: Gdzieś w Tricity sobie lata

Re: Wyznaczanie granic

#2 Post autor: maroz » środa, 9 maja 2012, 00:18

Hej Cotta :-). Bardzo lubię Twoje posty i je cenię za zawartą w nich wiedzę i cieszę się że poruszyłaś ten temat w osobnym wątku :-)
(osoba ze słabymi granicami ma skłonność do przedkładania innych nad siebie, godzenia się na rzeczy dla niej przykre, tylko po to, żeby zadowolić innych lub żeby uniknąć konfrontacji z innymi)
Ja też miałem słabe granice.
U mnie ich naruszenie przejawiało się
1) Wybuchami niekontrolowanej czynnej agresji, wściekłością które potem kierowałem w przedmioty by nie skrzywdzić ważnych dla mnie osób. Potrafiłem coś rozwalić, rzucić krzesłem, zniszczyć swoją prywatną rzecz. Czasem wdawałem się w bójki zazwyczaj moja furia powodowała że przeciwnik ze strachu ustępował, a ja dostawałem takiego kopa adrenaliny że byłem znacznie silniejszy niż normalnie, tym większe zaskoczenie że ktoś z niedowagą i najniższy w klasie może się tak bić. Zdarzało mi się że ktoś mnie tak bardzo wkórzył że potrafiłem siedzieć cały tydzień bez snu by udowodnić mu że nie miał racji i zwykle mi taka zemsta wychodziła na korzyść.
2) Druga forma reakcji na słabe granice to reakcja ucieczkowa. Gdy ktoś mnie zranił uciekałem w swoją jaskinię (nie lubię tego określenia gdyż nie lubię książki Mężczyźni są z Marsa a Kobiety z Wenus) Trzecia forma reakcji na naruszenie moich granic
3) Trzecia forma reakcji na słabe granice to poczucie winy. Czułem się do niczego, czułem się winny i starałem się zmyć z siebie winę poprzez samodzielnie ukaranie siebie samego zanim zostanę ukarany i oceniony przez osobę która we mnie wywołała poczucie winy.
4) Czwarta to manipulacja, próba zmuszenia drugiej osoby do zaprzestania krzywdzenia mnie poprzez kontra atak w jej czułe punkty o których miałem duże pojęcie
5) Piąta forma to wyparcie (ręce do kieszeni, gapię się w sufit i mam was wszystkich gdzieś)

Wszystkie te zachowania były wywoływane przez uderzanie w moją słabość wynikającą z Ennatypu.
U mnie dotyczyło to albo tego że ktoś mi zarzucał złą wolę i nielojalność, albo tego że ktoś mi udowadniał że sobie nie poradzę, że jestem głupi, że to się źle skończy, albo dlatego że ktoś mi wmawiał co ja powinienem czuć i myśleć i jak powinienem postępować i co dla mnie jest dobre albo gdy ktoś mnie oceniał pod kątem norm moralnych lub porównywał mnie do innych celem wpłynięcia na mnie i moje zachowanie. Reagowałem też tak gdy ktoś się odsuwał ode mnie gdy ja potrzebowałem bliskości, ciepła wsparcia, lub akceptacji. To wszystko o czym piszę to typowe zachowania moich rodziców i ich metody wychowawcze. Starali się mnie uczynić kimś kim chcieli żebym był a ja bardzo się od nich różnię socjotypem i jest konflikt osobowości i potrzeb.

Potrzebowałem bardzo dużo czasu by im wybaczyć i docenić w nich pozytywy, zacząć ich kochać zdrową miłością.

Ja jestem cżłowiekiem czynu. Lubię czynić niemożliwe możliwym. Lubie przecierać nowe szlaki. Lubię odkrywać koło na nowo ulepszając je. Lubię wprowadzać pozytywny chaos który przemienia stabilne choć nieoptymalne środowisko w nowe lepsze bardziej optymalne, a także umacnia to co już jest dobre poprzez zmianę i poprawę, chaos przy którym się dużo dzieje i rzeczywiście przez tą osobowość nie wywierałem na moich rodziców różne naciski. Ja ich krzywdziłem stosując agresję czynną a oni wobec mnie agresję bierną. Taki konflikt trwał aż do 22 roku życia do czasu gdy rozpadło się moje małżeństwo, wpadłem w depresje, utraciłem motywację do czegokolwiek i przeszedłem skrajnie intensywną psychoterapię grupową i indywidualną jednocześnie. Odbiłem się od dna i wszystkie moje lęki w najgorszej postaci się spełniły. Poczułem że żyję i po co żyję i zapragnąłem dać z siebie wszystko by wyjść na prostą i żyć jak należy i udowodnić tym wszystkim debilom (tylko jedna osoba z nich naprawdę jest debilem. potem opiszę) którzy mnie dominowali że ja potrafię i dam radę, że jestem tym kim chcę być i jest mi z tym dobrze i że ja sobie lepiej radzę od nich (wpadłem w niezdrową osobowość trójki).

Nauczyłem się o granicach kilku istotnych kwestii:
- Jeśli dajemy siebie zranić to jesteśmy współodpowiedzialni razem z agresorem własnych cierpień. Do tanga trzeba dwojga a relacja ofiary i kata jest z wzajemnością, potencjalna ofiara przyciąga potencjalnego kata i na odwrót.
- Cieńkie granicę występują wszędzie tam gdzie ważne osoby je przekraczały i gdzie zbudowały się deficyty (poczucia bezpieczeństwa, poczucia akceptacji, poczucia przynależności)
- Stawianie granic polega na tym że świadomie znamy swoje prawa, to co jest dla nas ważne, to co jest nie ważne, na co się godzimy a na co nie, świadomie rozumiemy własne uczucia (złości i smutku) umiemy je racjonalnie ocenić i na ich podstawie podjąć decyzję czy to co mówi nam druga osoba jest dobre / złe / wątpliwe itp. Granica to blokada która pozwala spojrzeć na sytuację z boku i od strony własnego wnętrza, i na spokojnie podjąć decyzję czy się zgadzamy ztym co robi druga osoba czy nie i w rezultacie podjąć decyzję o działaniach.
- Granice naruszają zwykle ci ludzie którzy sami nie posiadają własnej granicy, lub posiadają zbyt mocne granice (otoczyli się murami), a także osoby które nie panują nad własnym strachem i złością (obie emocje są powiązane)
- Murami otaczają się ludzie którzy mają w sobie ogromny strach i kompletny brak poczucia bezpieczeństwa. Nie wolno tak ich ludzi z za murów wyciągać gdyż schowają się głębiej. Dla nich trzeba budować zaufanie i delikatnością i ciepłem pokazać im że nie mają czego się bać
Kilka słów o mnie i moim życiu: http://www.youtube.com/watch?v=--fv2KOIjhM
Co mnie kręci i czym się zajmuje w czasie wolnym http://www.enneagram.pl/forum/viewtopic ... 1&p=283039
ENTj (LIE) Ennagram 6w7

Awatar użytkownika
maroz
Posty: 532
Rejestracja: piątek, 20 kwietnia 2012, 21:01
Enneatyp: Lojalista
Lokalizacja: Gdzieś w Tricity sobie lata

Re: Wyznaczanie granic

#3 Post autor: maroz » środa, 9 maja 2012, 00:54

Mam zastrzeżenie, które zapewne wynika z socjonicznych różnic (u Ciebie, maroz, cenione Se, u mnie Se-PoLR). Na mnie próby wywierania presji lub wyciągania na siłę działają źle. Jeszcze bardziej się w sobie skulę. Owszem, jak ktoś za bardzo naciska, to może doprowadzić do reakcji obronnej, ale będzie to miało niewiele wspólnego z trwałym wzrostem poczucia własnej wartości na tyle, żeby stawiać granice prawidłowo. Ot, jednorazowo wybuchnę, a potem będę odchorowywać.
No masz rację w 100%. Ja lubię wywierać wpływ czynnie i agresywnie, ale nauczyłem się kiedy tego nie robić. Zanim podejmę decyzję o aktywnym wywieraniu wpływu oceniam czy takie działanie ma szanse powodzenia i oceniam jaki będzie przewidywany skutek. Jeśli zobaczę że druga osoba będzie zraniona lub się schowa, to wtedy szukam takiej metody która pozwoli mi wzmocnić poczucie wartości takiej osoby i jej EGO i jednocześnie zbuduje zaufanie. Chodzi o to że rozwaga jest przede wszystkim. mam zasadę że decyzje personalne podejmuje długo i przemyślanie i nie podejmuje jakichkolwiek działań jeśli nie jestem 100% przekonany że to działanie jest słuszne, zgodne ze mną i pomocne tej osobie. Np do takich ludzi jak ty staram się okazywać ciepło, zrozumienie i używać logicznych argumentów, otwarcie wyrażając w sposób klarowny, najlepiej jak potrafię na czym mi zależy, co czuję, co widzę, jakie są moje intencje. Taki przekaz robię z poziomu "Ja " (sądzę że, czuję się, taki i taki, oczekuje tego i owego) czyli mówię o sobie swoich odczuciach i swoich planach. Deklaruje zdania w stylu "Zależy mi na Tobie, masz rację, na pewno cię to zabolało. przepraszam, staram się tobie pomóc, mamy wspólny cel". To jakie zdanie użyć po prostu wiem na intuicję i z obserwacji człowieka. Jeśli rozumiem jego popęd i wyczuwam jego emocję i skrytą potrzebę to używam takiego zwrotu który od razu da tej osobie to czego ona potrzebuje. do bardzo delikatnych osób po prostu zadaje pytania lub piszę przemyślany i sprawdzony kilkukrotnie list.

Mam dużą słabość którą staram się z rekompensować. Po pierwsze nie odczuwam swoich emocji od razu. U mnie najpierw jest myśl i bodziec a emocja przychodzi po czasie (kilka sekund,kilka minut lub kilka godzin) i często nie czuję że ją czuję choć działam pod jej wpływem. Z tym sobie radzę przez słuchanie siebie i swojego wnętrza i ćwiczenia relaksacyjne, nawet w czasie rozmowy. Po drugie sporo we mnie lęku i niepokoju. jeśli już czuję że jestem niespokojny to po prostu idę do łazienki się odświeżyć, lub proszę o herbatę i skupiam swoją uwagę na jej smaku. Po trzecie nie podejmuje działań jeśli nie ufam drugiej osobie. Jeśli czuję że jej nie ufam to zaczynam zadawać pytania by poczuć że mogę jej zaufać i dopiero gdy czuję się swobodnie rozmawiam o trudnych tematach. Po czwarte nie rozmawiam o trudnych sprawach bez należytego przygotowania i planu. Jeśli mi zależy na drugiej osobie (A tylko takimi osobami się otaczam i tylko takie wpuszczam do mojego życia) to wtedy przygotowuję się dokładnie, odrabiam pracę domową, rozważam kim jest ta osoba, co ona czuje, co mi zwykle mówiła o takich kwestiach, jakie sposoby rozmowy z nią działały, jakie nie, jak mogę jej pomóc, czego ja tak naprawdę chcę, czego ona chce, jakie są możliwe rozwiązania problemu. Potem spisuje dokładnie plan na kartce i idę spać. Rano wstaję i zaraz po wstaniu nanoszę korekty i od razu jak najszybciej nawiązuje kontakt z tą osobą by nie zdenerwować się nie zacząć się bać lub nie wzbudzić w sobie strachu przed oceną / odrzuceniem i po prostu idę na rozmowę. plan zwykle się sprawdza i udaje mi się zapanować nad rozmową uzyskując bardzo duże opanowanie. Wtedy już ta osoba zwykle nie jest w stanie mnie wyprowadzić z równowagi a ja panując nad sytuacją mogę wykorzystać mój analityczny umysł do podjęcia decyzji i znalezienia wspólnego rozwiązania. Dzięki takiej strategi radziłem sobie w bardzo trudnych dla obu stron sytuacjach.
Oczywiście zachęcam również innych do włączenia się w dyskusję. Jak rozumiecie granice? Jak wyznaczacie własne? Jak się zachowujecie wobec słabych granic u innych? Jak sobie radzić ze słabymi granicami (u siebie bądź u innych)?
a) granica to to na co ja pozwalam innym i i na co się nie godzę, a zarazem to jakie emocje chcę pokazać i jakich na pewno nie pokaże. To takie poczucie moich praw z poszanowaniem zarazem praw innych.
b) wyznaczam własne granice poprzez jasne otwarte powiedzenie że się nie godzę na złe traktowanie mnie i że budzi to moją złości i jak chciałbym być traktowany. Potem zadaje pytanie czy jest to możliwe?
c) gdy druga osoba ma słabe granice jestem przy niej ostrożny i rozważny, nie chcę jej ranić bo sam cierpiałem 22 lata więc poświęcam dużo mojej energii i czasu i jej pomóc i by ją zrozumieć, ale w taki sposób by to poświęcenie nie naruszyło moich granic. Jeśli nie mogę być przy tej osobie sobą zrywam kontakt by nie zrobić sobie i jej krzywdy.

d) gdy znam swoją własną słabą granicę to identyfikuje podstawowy lęk (zadrę) która wywołuje tą emocję, jasno określając kiedy taka zadra występuje, jakie czyny innych powodują u mnie reakcję obronną, co ja wtedy czuję, dlaczego tak się zachowuje czyli co ja naprawdę o sobie sądzę, jak się zachowuję i dlaczego, co w moich przekonaniach i i zachowaniach jest irracjonalne, jakie są konsekwencje stosowania moich mechanizmów obronnych na przekroczenie moich granic, czy się na te konsekwencje godzę, jaka jest alternatywa zachowań która ma lepsze konsekwencji jeśli już zostanę zraniony. Ponadto ćwiczę sobie przez afirmację i wizualizację nawyk reakcji na zranienie mnie w mój czuły punkt aż do skutku. Właściwa reakcja to zdrowa odpowiedź (w mojej głowie). Ja się na to nie godzę. Nie zgadzam się z Tobą, nie chcę być tak traktowany, to niesprawiedliwe że tak się czuję, tak nie może być i to się musi zmienić. Po czasie granica się wzmacnia.

Reasumując po prostu wzmacniam swoje ego poprzez jasne określenie kim jestem, co jest wobec mnie złe i na co się nie godzę, ćwiczę pozytywne sentencje które wypowiadam gdy ktoś mnie rani aż do stania się nawykiem, ćwiczę alternatywne mechanizmy obronne, które mają w sposób mniej szkodliwy chronić mnie i rozmówce w sytuacji gdy granica przekroczona a ja tego nie powstrzymałem (np. rozwalanie krzesła zamieniam na jasny komunikat o tym że jeśli dana osoba dalej będzie mnie ranić dla dobra naszej dwójki będę musiał wyjść z pokoju i się uspokoić)
Kilka słów o mnie i moim życiu: http://www.youtube.com/watch?v=--fv2KOIjhM
Co mnie kręci i czym się zajmuje w czasie wolnym http://www.enneagram.pl/forum/viewtopic ... 1&p=283039
ENTj (LIE) Ennagram 6w7

Awatar użytkownika
Elkora
Posty: 2569
Rejestracja: poniedziałek, 28 kwietnia 2008, 13:24
Enneatyp: Obserwator
Lokalizacja: Kraina pieczonych gołąbków

Re: Wyznaczanie granic

#4 Post autor: Elkora » środa, 9 maja 2012, 18:16

Czy twój sposób cotta pozwoli ci postawić granice tam gdzie jej niema względem wszystkich czy tylko wykształci ufność wobec 1 osoby? Bo równie dobrze można by się kierować logiką że skoro jedna osoba tej granicy przestrzega mimo ze jej tam nie ma to może wszyscy są dobrzy i spostrzegawczy (a nie są, ja bym nawet nie zakładała że lepiej wiem czy osobie x jest ta granica potrzebna) i będą stali w miejscu braku granicy dopóki nie otworzysz nieistniejącej furtki.

maroz chwilami mam wrażenie że masz nadprodukcje energii i zakładasz ze na tym forum to częste a tu przecież same 4,5i9 XD

Wg opisu moje są prawdopodobnie przerośnięte. Czasem potrafię komuś psychicznie dowalić od tak i nawet tego nie zauważyć, ale bardzo bym nie chciała się ich pozbywać. Okazywanie emocji wychodzi mi dość nieporadnie wiec ludzie zakładają ze nie czuje i jak już mnie kopią to dość mocno, znacznie mocniej niż kopnęliby kogokolwiek bardziej emocjonalnie ekspresyjnego- bo przecież żeby przebić się przez pancerzyk trzeba czegoś naprawdę mocnego. Wtedy zwykle próbuje oddać. Okazanie emocji w tym momencie byłoby dla mnie osobista klęska, takim rzuceniem się na pożarcie napastnikowi. To dalsze tłumienie umożliwia kopiącemu kopanie bez wyrzutów sumienia, bo jak zakładamy że ktoś nie czuje to nie jest nam go żal. Gdybym zakomunikowała wprost gdzie są moje granice i że mnie ranią raczej uznali by że drwię. Moje granice chronią uczucia, które trudno mi zakomunikować i zaakceptować kiedy już je komunikuje.
Obrazek

Awatar użytkownika
Cotta
VIP
VIP
Posty: 2409
Rejestracja: czwartek, 12 maja 2011, 16:55
Enneatyp: Obserwator
Lokalizacja: pomorskie

Re: Wyznaczanie granic

#5 Post autor: Cotta » czwartek, 10 maja 2012, 01:48

Elkora pisze:Czy twój sposób cotta pozwoli ci postawić granice tam gdzie jej niema względem wszystkich czy tylko wykształci ufność wobec 1 osoby? Bo równie dobrze można by się kierować logiką że skoro jedna osoba tej granicy przestrzega mimo ze jej tam nie ma to może wszyscy są dobrzy i spostrzegawczy (a nie są, ja bym nawet nie zakładała że lepiej wiem czy osobie x jest ta granica potrzebna) i będą stali w miejscu braku granicy dopóki nie otworzysz nieistniejącej furtki.
Względem wszystkich. To działa tak, jak uczenie się jazdy z przykręconymi pomocniczo bocznymi kółeczkami. Jak nauczę się w asekuracyjnych warunkach, to potem - po nabraniu wprawy - bez asekuracji też będę już umieć. Chodzi o wyrobienie w sobie pewnej łatwości w wyrażaniu potrzeb i emocji, o poczucie się z tym komfortowo, o uznanie tego za normalne i dozwolone. Najpierw w warunkach cieplarnianych. Potem już normalnie. Paradoksalnie - największy wkład w budowę moich granic wniosła 4w5 i 9w1. Bo przy nich mogę być sobą, a dzięki byciu sobą w ogóle wiem, jaka jestem. Bez tej wiedzy trudno o zdrowe granice. (Tj. granic wciąż nie mam najmocniejszych, ale i tak jest o niebo lepiej niż było kiedyś, w dużej mierze dzięki tym dwóm osobom).

@maroz: dzisiaj już nie dam rady Ci odpisać, bo się tego trochę nazbierało, ale jutro się ustosunkuję. :wink:
5w4, sp/sx/so, INTJ
LII [Ne, DCNH - CT(H)]


http://www.poomoc.pl/

Życie bywa skomplikowane, więc lepiej się zdrzemnąć.

Awatar użytkownika
maroz
Posty: 532
Rejestracja: piątek, 20 kwietnia 2012, 21:01
Enneatyp: Lojalista
Lokalizacja: Gdzieś w Tricity sobie lata

Re: Wyznaczanie granic

#6 Post autor: maroz » czwartek, 10 maja 2012, 13:35

Dzieki Cotta. Nie mogę się doczekać. Elkora. Tak mam nadprodukcję enegi ;-)

Świadomość siebie swoich potrzeb, praw intymności jest na pewno kluczową kwestią stawiania granic.
Badania psychologów podobno wykazały że słabe granice mają osoby których granice były często przekraczane i które na to się godziły. Druga ciekawa kwestia jest taka że niektóre osoby które mają słabe granice mają skłonność do agresywnych zachowań (bierna lub czynna agresja).
Bo przy nich mogę być sobą
Dokładnie to samo robię, otaczam się ludźmi życzliwymi by poznać siebie ;-) + mieze się z sytuacjami trudnymi tam gdzie ktoś przekroczył granice i zastanawiam się jak nastepnym razem mogę tą granice postawić i jaka tam granica powinna być.
Twoja metoda Cotta jest fajna bo taka naturalna ;-)
Czy twój sposób cotta pozwoli ci postawić granice tam gdzie jej niema względem wszystkich czy tylko wykształci ufność wobec 1 osoby? Bo równie dobrze można by się kierować logiką że skoro jedna osoba tej granicy przestrzega mimo ze jej tam nie ma to może wszyscy są dobrzy i spostrzegawczy (a nie są, ja bym nawet nie zakładała że lepiej wiem czy osobie x jest ta granica potrzebna) i będą stali w miejscu braku granicy dopóki nie otworzysz nieistniejącej furtki.
Tak Elkora. Zgadzam się z tobą w tej kwesti błędnego założenia że ludzie wyczują granice. Po pierwsze nie zawsze doskonale do siebie pasujemy i przez to ludzie czasem będąc sobą przekraczają nasze granice, np. żartują z czegoś co jest dla nas przykre, albo poruszają temat o którym nie chcemy mówić. Można by mnożyć przykładów. Po drugie niektóe osoby chcą nas zranić świadomie (lubią ranić innych by samemu poczuć się lepiej) lub nie (nie potrafią inaczej bo znają tylko takie relacje i intepretują je z miłością) i wyczuwają że granicy nie ma i je notorycznie przekraczają. Wtedy jeśli nam na tych osobach zależy lub zależy nam innych osobach w grupie, należy postawić granicę w sposób jasny klarowny stanowczy i spokojny. Zresztą dla włąsnej psychiki dobrze jest obronić siebie, bo przekroczenie granic godzi w to kim jesteśmy, w naszą pewność siebie, poczucie własnego ja, tożsamość, intymność. Szkody mogą być duże.
Wg opisu moje są prawdopodobnie przerośnięte.
Z moich doświadczeń, osoby które otaczaąsię murem to osoby które się boją. Możę się mylę bo ja tak nie miałem.
Jeśli się boisz to jak przestaniesz się bać twarde mury przestaną być potrzebne i będziesz w stanie jeśli zechcesz z za nich wyjśc. Tak czy siak twarde móry są bardziej kożystne niż miękkie granice lub ich brak. Wydaje mi się że ciebie się nie da zranić bo się odsuniesz po prostu. Gorzej z tym ranieniem innych. Dla mnie to było przykre gdy raniłem bliskie mi osoby nie wiedząc o tym, bo nie umiałem inaczej, a chciałem przecież dobrze, chciałem ich szczęścia.
Kilka słów o mnie i moim życiu: http://www.youtube.com/watch?v=--fv2KOIjhM
Co mnie kręci i czym się zajmuje w czasie wolnym http://www.enneagram.pl/forum/viewtopic ... 1&p=283039
ENTj (LIE) Ennagram 6w7

Awatar użytkownika
maroz
Posty: 532
Rejestracja: piątek, 20 kwietnia 2012, 21:01
Enneatyp: Lojalista
Lokalizacja: Gdzieś w Tricity sobie lata

Re: Wyznaczanie granic

#7 Post autor: maroz » czwartek, 10 maja 2012, 14:50

Wg opisu moje są prawdopodobnie przerośnięte. Czasem potrafię komuś psychicznie dowalić od tak i nawet tego nie zauważyć, ale bardzo bym nie chciała się ich pozbywać. Okazywanie emocji wychodzi mi dość nieporadnie wiec ludzie zakładają ze nie czuje i jak już mnie kopią to dość mocno, znacznie mocniej niż kopnęliby kogokolwiek bardziej emocjonalnie ekspresyjnego- bo przecież żeby przebić się przez pancerzyk trzeba czegoś naprawdę mocnego. Wtedy zwykle próbuje oddać. Okazanie emocji w tym momencie byłoby dla mnie osobista klęska, takim rzuceniem się na pożarcie napastnikowi. To dalsze tłumienie umożliwia kopiącemu kopanie bez wyrzutów sumienia, bo jak zakładamy że ktoś nie czuje to nie jest nam go żal. Gdybym zakomunikowała wprost gdzie są moje granice i że mnie ranią raczej uznali by że drwię. Moje granice chronią uczucia, które trudno mi zakomunikować i zaakceptować kiedy już je komunikuje.
A czy to nie jest tak żę ludzie przez dłuższy czas próbują Tobie przekazać coś ważnego dla siebie, lub po prostu myślą że mogą bo im nic nie mówisz i w pewnym momencie dochodzą do takiego momentu że ty dostajesz kopniaka który twój pancerz przebija? Co do zdejmowania pancerza, jeśli pancerz Tobie służy to stosuj go dalej ;-) Z granicami jest tak że to my decydujemy o tym kiedy je otwieramy, kiedy je zamykamy, a kiedy chowamy się w własnej prywatnej fortecy ;-)
Kilka słów o mnie i moim życiu: http://www.youtube.com/watch?v=--fv2KOIjhM
Co mnie kręci i czym się zajmuje w czasie wolnym http://www.enneagram.pl/forum/viewtopic ... 1&p=283039
ENTj (LIE) Ennagram 6w7

Awatar użytkownika
In3orn
VIP
VIP
Posty: 601
Rejestracja: czwartek, 28 czerwca 2007, 21:07
Enneatyp: Mediator
Lokalizacja: Kraków

Re: Wyznaczanie granic

#8 Post autor: In3orn » czwartek, 10 maja 2012, 20:10

maroz pisze:Twoja metoda Cotta jest fajna bo taka naturalna ;-)
Też to zauważyłem. W końcu wychowywanie dzieci polega na tym samym. Właściwie to w odpowiednich warunkach człowiek już w dzieciństwie uczy się tego o czym mówicie.

Elkora, masz rację co do postrzegania granic przez ludzi. Każdy człowiek jest inny i nie jest w stanie odgadnąć gdzie dokładnie znajdują się granice innych. Może nawet nieświadomie wychodzić z założenia, że inni ludzie mają je w tym samym miejscu co on. Mam jednak wrażenie, że traktujesz innych jako potencjalnych agresorów, których celem jest niszczenie cudzych zamków. Pewnie masz odmienne doświadczenia niż ja. Osobiście mogę powiedzieć, że takich ludzi spotkałem niewielu, albo przynajmniej niewielu dopuściłem na tyle blisko, żeby mi mogli zaszkodzić. Mam więc do czynienia głównie z ludźmi życzliwymi, którzy podchodzą pod zamek powoli i w pokojowych zamiarach. Wtedy nawet nie zamykam swoich bram.
Don't give up! Never give up! Never back down!

Awatar użytkownika
maroz
Posty: 532
Rejestracja: piątek, 20 kwietnia 2012, 21:01
Enneatyp: Lojalista
Lokalizacja: Gdzieś w Tricity sobie lata

Re: Wyznaczanie granic

#9 Post autor: maroz » czwartek, 10 maja 2012, 20:34

Ja w swoim życiu mam zupełnie inne doświadczenia. Niemal że często przyciągałem do Siebie agresorów swoim postępowaniem. Część z nich broniła swojego terytorium które ja naruszałem swoim agresywnym działaniem powodowanym lękiem lub po prostu dlatego że chciałem dobrze, cześć z nich rywalizowała ze mną o pozycję w grupie i kierowała się zazdrością, część z nich wybierała mnie na ofiarę gdyż pozwalałem im siebie zranić i byłem łatwym i zyskownym kąskiem, rzucającym się w oczy, mającym pozycje w grupie, wrażliwym, zbyt porżądnym zbyt dobrym, zbyt skoncetrowanym na sobie i swoim wizerunku. Kiedyś gdziekolwiek się pojawiałem miałem dużo wrogów i dużo przyjaciół (teraz jest inaczej ale ja się rozwinąłem). Problem tkwił u mnie w tym że nie umiałem innych zatrzymać gdy chcieli się dostać do mojego delikatnego wrażliwego i ciepłego względem innych wnętrza i zarazem nie potrafiłem sam powstrzymać w sobie burzy emocji, energii która ze mnie wychodziła na zewnątrz.
Złych agresorów jest mało (pewnie z jeden procent społeczeństwa), ale są, tylko że zwykle wybierają oni łatwe ofiary których potrzebują do życia. Ja się kwalifikowałem właśnie do takiej roli. Przykre ale prawdziwe.

Asertywność nauczyła mnie jak zapanować nad krzywdzeniem innych i jak nie dać krzywdzić siebie będąc dalej sobą czyli człowiekiem czynu skoncetrowanym na działaniu, tam gdzie takie działanie jest potrzebne.

Sądzę, że sama asertywność obiera się na tych samych prostych regułach i zachowaniach u każdego ennatypu i socjotypu ale droga do asertywności jest różna i zależy od tych enneatypów i socjotypów.

Ten wątek jest ciekawy dla mnie gdyż wyraźnie widzę różne postawy i różne problemy z granicami i uczę się jak żyć z różnymi ludźmi i jak dobrze z nimi żyć.
Kilka słów o mnie i moim życiu: http://www.youtube.com/watch?v=--fv2KOIjhM
Co mnie kręci i czym się zajmuje w czasie wolnym http://www.enneagram.pl/forum/viewtopic ... 1&p=283039
ENTj (LIE) Ennagram 6w7

Awatar użytkownika
Cotta
VIP
VIP
Posty: 2409
Rejestracja: czwartek, 12 maja 2011, 16:55
Enneatyp: Obserwator
Lokalizacja: pomorskie

Re: Wyznaczanie granic

#10 Post autor: Cotta » czwartek, 10 maja 2012, 21:59

Maroz, ciekawie to rozbudowałeś o wątek kontrfobiczny. Mam skłonność do dostrzegania słabości granic tylko w odniesieniu do tych osób, które przyjmują postawę uległą lub "murkową" (to, o czym napisała Elkora). Ale masz rację, reakcja agresywna też zdradza brak poczucia bezpieczeństwa. Chociaż u kontrfobicznych 6 i u 8 te agresywne reakcje trochę inaczej wyglądają. 6 po prostu się panicznie boi i postępuje w myśl zasady "najlepszą obroną jest atak". Postawa Ósemek trochę mi się kojarzy z testowaniem granic przez małe dziecko (tzw. bunt dwulatka, kiedy dziecko płacze, tupie, wrzeszczy, szarpie się z rodzicem, bo chce wymusić na nim odejście od jakiejś zasady), kiedy dziecko próbuje wszystkich możliwych metod, żeby złamać te granice, ale kiedy widzi, że ich się nie da złamać, zaczyna się czuć bezpiecznie, bo jednak granice są mocne, więc można w ich ramach swobodnie wzrastać. I bynajmniej nie chodzi mi o to, że 8 są dziecinne w swoim zachowaniu. Chodzi o pewną zaległość wychowawczą z dzieciństwa, która sprawia, że potrzeby dziecka w pewnym etapie jego rozwoju nie zostały zaspokojone, w związku z tym w dorosłym życiu borykają się z problemami z tego wynikającymi. W tym przypadku może się to objawiać potrzebą wyznaczenia granic przez atak. W opisach 8 przewija się wątek, że testują granice innych i nie są w stanie szanować osób, które nie potrafiły się obronić, a po partnersku traktują tylko tych, którzy byli w stanie odeprzeć ich atak - i to mi się kojarzy z tym domaganiem się przez dzieci, żeby świat miał silnie określone ramy, żeby był solidny i dobrze zdefiniowany.

Oczywiście podobnie można analizować inne "zaległości wychowawcze". Tak trochę na boku tematu - cytat z J. Bradshawa "Powrót do swojego wewnętrznego domu":
Spoiler:
Przytaczam, żeby skrótowo przedstawić potrzeby dziecka na poszczególnych etapach rozwoju. Gdzieś w tych etapach definiują się także granice: ustawianie własnych granic oraz dostrzeganie cudzych granic i ich poszanowanie. Taki temat mi się ostatnio plącze po głowie, ale jeszcze sobie dobrze nie usystematyzowałam połączeń dysfunkcji na poszczególnych etapach z postawami enneatypów.
Nauczyłem się o granicach kilku istotnych kwestii:
- Jeśli dajemy siebie zranić to jesteśmy współodpowiedzialni razem z agresorem własnych cierpień. Do tanga trzeba dwojga a relacja ofiary i kata jest z wzajemnością, potencjalna ofiara przyciąga potencjalnego kata i na odwrót.
Pozostaje mi przytaknąć. Taki cytacik: "Życie nie kopie, to my dajemy się kopać. Życie nie krzywdzi, to my dajemy się skrzywdzić. Życie jest takie, jakim pozwalamy mu być". Oczywiście jest to prawdziwe w dorosłym życiu. Dziecko ma ograniczone możliwości obrony. Ale dorosły już sam decyduje, co wolno drugiej osobie mu zrobić, a czego nie (pomijam skrajne przypadki napadu na ulicy).
- Murami otaczają się ludzie którzy mają w sobie ogromny strach i kompletny brak poczucia bezpieczeństwa. Nie wolno tak ich ludzi z za murów wyciągać gdyż schowają się głębiej. Dla nich trzeba budować zaufanie i delikatnością i ciepłem pokazać im że nie mają czego się bać
Taaak, to o Piątkach. To poniżej też.
Z moich doświadczeń, osoby które otaczaąsię murem to osoby które się boją. Możę się mylę bo ja tak nie miałem.
Jeśli się boisz to jak przestaniesz się bać twarde mury przestaną być potrzebne i będziesz w stanie jeśli zechcesz z za nich wyjśc. Tak czy siak twarde móry są bardziej kożystne niż miękkie granice lub ich brak.
Co jest ciekawe, to że u 5 występują zarówno za miękkie, jak i za twarde granice. Pozornie paradoks. Ale jeżeli się zestawi minimalizację potrzeb (jakoś sobie bez tego poradzę, może tak naprawdę wcale tego nie potrzebuje, po co mam kruszyć kopię, to w gruncie rzeczy nie jest aż tak ważne - > miękka grania) z otaczaniem się murem (nie podchodź zbyt blisko, bo ugryzę - > twarde granice), to powinno zacząć być zrozumiałe. I rzeczywiście u 5 to wynika z lęku - lęku przed tym, że jak się dopuści drugą osobę zbyt blisko, to ona będzie próbowała zniszczyć świat Piątki lub przejąć kontrolę nad jej życiem. A właściwie i jedno i drugie (przejąć kontrolę i zniszczyć, zranić).

Pytanie czy taka postawa ma sens, skoro większość ludzi wcale nie jest zainteresowaniem niszczeniem czegokolwiek. Stary nawyk, który był przydatną metodą obrony w domu, w dorosłym życiu na ogół jest niepotrzebny, ale trudno się go pozbyć.
Wydaje mi się że ciebie się nie da zranić bo się odsuniesz po prostu. Gorzej z tym ranieniem innych. Dla mnie to było przykre gdy raniłem bliskie mi osoby nie wiedząc o tym, bo nie umiałem inaczej, a chciałem przecież dobrze, chciałem ich szczęścia.
Wprawdzie to było do Elkory, ale znając 5, myślę, że to złudne wrażenie. Piątki utrzymują pozory, że nie zostały zranione, żeby nie dać agresorowi satysfakcji, że trafił w ich czuły punkt. Jak pokażesz, że zabolało, to oddajesz kontrolę w ręce tej drugiej osoby. 5 nie chce, żeby ktoś przejął nad nią kontrolę, więc się broni chowając emocje. Tylko że paradoksalnie to rzeczywiście prowokuje postawę "skoro cię to nie rani, to znaczy, że mogę to robić dalej". Podobny błędny sygnał wysyłają 8: "patrzcie jaki jestem twardy!" - > "no ok, skoro jesteś twardy, to twoimi uczuciami nie trzeba się przejmować". Więc gdzieś na etapie rozwoju pojawia się konieczność odejścia od wizerunku twardej skały na rzecz nauczenia się sygnalizowania otoczeniu swoich rzeczywistych emocji i potrzeb.
5w4, sp/sx/so, INTJ
LII [Ne, DCNH - CT(H)]


http://www.poomoc.pl/

Życie bywa skomplikowane, więc lepiej się zdrzemnąć.

Awatar użytkownika
eszpe
Posty: 319
Rejestracja: czwartek, 4 sierpnia 2011, 05:41
Enneatyp: Lojalista

Re: Wyznaczanie granic

#11 Post autor: eszpe » czwartek, 10 maja 2012, 22:27

Chociaż u kontrfobicznych 6 i u 8 te agresywne reakcje trochę inaczej wyglądają. 6 po prostu się panicznie boi i postępuje w myśl zasady "najlepszą obroną jest atak". Postawa Ósemek trochę mi się kojarzy z testowaniem granic przez małe dziecko
W tym jest sporo prawdy, z tym że testuje granice też by sprawdzać stabilność, aby sprawdzić co sam potrafię i kto jaki jest naprawdę. W sytuacjach ekstremalnych spadają maski i wtedy widać kto czego naprawdę chcę.
Podobny błędny sygnał wysyłają 8: "patrzcie jaki jestem twardy!" - > "no ok, skoro jesteś twardy, to twoimi uczuciami nie trzeba się przejmować". Więc gdzieś na etapie rozwoju pojawia się konieczność odejścia od wizerunku twardej skały na rzecz nauczenia się sygnalizowania otoczeniu swoich rzeczywistych emocji i potrzeb.
Nauka sygnalizacji emocji jest podstawą rozwoju ósemki, bez tego jest tylko gorzej.

Jako osiem powiem że sprawdzam granice we wszystkim naokoło, ale chyba robię to w subtelny sposób (tak mi się przynajmniej wydaję).


@fftop Strasznie długie posty piszecie, ja tak nie potrafie.
papa ludki

Awatar użytkownika
Cotta
VIP
VIP
Posty: 2409
Rejestracja: czwartek, 12 maja 2011, 16:55
Enneatyp: Obserwator
Lokalizacja: pomorskie

Re: Wyznaczanie granic

#12 Post autor: Cotta » czwartek, 10 maja 2012, 22:48

eszpe pisze: Jako osiem powiem że sprawdzam granice we wszystkim naokoło, ale chyba robię to w subtelny sposób (tak mi się przynajmniej wydaję).
A jesteś w stanie podać jakiś przykład, jakoś to przybliżyć? (ten sposób, w jaki testujesz)
@fftop Strasznie długie posty piszecie, ja tak nie potrafie.
Chwała Ci za to, bo ja właśnie przestaję nadążać z czytaniem innych i płodzeniem siebie.
5w4, sp/sx/so, INTJ
LII [Ne, DCNH - CT(H)]


http://www.poomoc.pl/

Życie bywa skomplikowane, więc lepiej się zdrzemnąć.

Awatar użytkownika
maroz
Posty: 532
Rejestracja: piątek, 20 kwietnia 2012, 21:01
Enneatyp: Lojalista
Lokalizacja: Gdzieś w Tricity sobie lata

Re: Wyznaczanie granic

#13 Post autor: maroz » czwartek, 10 maja 2012, 22:49

@fftop Strasznie długie posty piszecie, ja tak nie potrafie.
hmm lubimy pisać, lubimy myśleć a ja do tego mam nieograniczone zapasy energi ;-) choć jeszcze nie ADHD :-)
Nauka sygnalizacji emocji jest podstawą rozwoju ósemki, bez tego jest tylko gorzej.
Ja myślę że więkrzość ludzi musi opanować tą umiejętność by się rozwijać. jednym typom to przychodzi łatwiej, innym trudniej.

@cotta. Cieszę się że to widzisz bo rozumiejąc postępowanie osób kontrfobicznych lepiej sobie z nimi poradzisz w relacji ;-)
Co jest ciekawe, to że u 5 występują zarówno za miękkie, jak i za twarde granice. Pozornie paradoks. Ale jeżeli się zestawi minimalizację potrzeb (jakoś sobie bez tego poradzę, może tak naprawdę wcale tego nie potrzebuje, po co mam kruszyć kopię, to w gruncie rzeczy nie jest aż tak ważne - > miękka grania) z otaczaniem się murem (nie podchodź zbyt blisko, bo ugryzę - > twarde granice), to powinno zacząć być zrozumiałe. I rzeczywiście u 5 to wynika z lęku - lęku przed tym, że jak się dopuści drugą osobę zbyt blisko, to ona będzie próbowała zniszczyć świat Piątki lub przejąć kontrolę nad jej życiem. A właściwie i jedno i drugie (przejąć kontrolę i zniszczyć, zranić).

Pytanie czy taka postawa ma sens, skoro większość ludzi wcale nie jest zainteresowaniem niszczeniem czegokolwiek. Stary nawyk, który był przydatną metodą obrony w domu, w dorosłym życiu na ogół jest niepotrzebny, ale trudno się go pozbyć.
Mi jako szóstce ciężko było uwierzyć że świat nie jest dżunglą w której zagrożenie czycha za każdym rogiem. Jeśli założyć że zagrożenia nie ma, a celem jest nasze szczęście, spełnienie, satysfakcja i dobre relacje z najbliższymi, to postawy w stylu za cienkie granice, czy za twarde granice, są bardzo niepraktyczne i bardzo kosztowne. Działały gdy byliśmy dziećmi ale w życiu dorosłym sprawdzają się słabo.
Zobaczcie że asertywna postawa prowadzi w prosty sposób do zrozumienia przez obie strony co jest ważne a co nie, a taki np. mur powoduje że szóstka poczuje się odrzucona i poczuje utratę kontroli nad relacją, dowód że podstawy lęku są prawdziwe i w rezultacie zrani piątkę chowającą się za murem. Straszna strata energii i kompletny brak kontroli nad relacją. Lęki spowodują że katastrofy nie będzie się dało uniknąć. Podobnie jest z za miękkimi granicami ;-)
Asertywność zapewnia rozwiązanie każdego problemu z poziomu równości i prowadzi do wzajemnego zrozumienia potrzeb i pragnień, oraz akceptacji własnych różnic.

Mam tu cały czas na myśli zdrową prawdziwą asertywność, czyli komunikację opierającą się na założeniu że ja jestem wartościowy i druga osoba też jest wartościowa, ja mam rację i druga osoba też ma rację, ja mam swoje potrzeby i druga strona też ma woje potrzeby, ja mam swoje prawa i druga strona ma dokładnie takie same prawa, a także prostych komunikatów z poziomu. Ja sądzę, ja czuję, ja chcę, ja nie chcę, ja się nie godzę, ja nie pozwalam. Ponadto taka zdrowa postawa jest dziwna bo jest ona zarazem wymaganiem od naszego rozmówcy by dał nam to co chcemy otrzymać i jednocześnie pozwalaniem mu na samodzielną decyzję czy chce nam to dać. Słowo "proszę" doskonale się do tego kwalifikuje. J

Jutro wezmę efekty naszej dyskusji i jakoś tak na szybko podsumuję żebyśmy mogli dalej rozwijać temat i nie zagubić się w offtopowych dywagacjach.
Kilka słów o mnie i moim życiu: http://www.youtube.com/watch?v=--fv2KOIjhM
Co mnie kręci i czym się zajmuje w czasie wolnym http://www.enneagram.pl/forum/viewtopic ... 1&p=283039
ENTj (LIE) Ennagram 6w7

Awatar użytkownika
eszpe
Posty: 319
Rejestracja: czwartek, 4 sierpnia 2011, 05:41
Enneatyp: Lojalista

Re: Wyznaczanie granic

#14 Post autor: eszpe » czwartek, 10 maja 2012, 23:12

Cotta pisze:
eszpe pisze: Jako osiem powiem że sprawdzam granice we wszystkim naokoło, ale chyba robię to w subtelny sposób (tak mi się przynajmniej wydaję).
A jesteś w stanie podać jakiś przykład, jakoś to przybliżyć? (ten sposób, w jaki testujesz)
Kiedy przychodzę do nowej pracy (często się to zdarzało), sprawdzam kto jest niby szefem. Prócz tego oczywistego który daje mi prace są też takie "dusze towarzystwa". Nie pracują (albo bardzo mało) i zabawiają innych sprośnymi kawałami, historiami z imprez albo innymi pierdołami. Często drażniłem ich i pokazali innym jacy są naprawdę, czyli: leniwi, donosiciele bez kompetencji. Albo pracujemy albo się bawimy, jak chcesz się bawić i rozmawiać to po pracy mogę, i całą noc do białego rana. To chyba dosyć subtelne, w końcu mogłem to zrobić bardziej bezczelnie.

Inny przykład to poznawanie nowych ludzi, otwarcie mówię co myślę o nich (delikatnie bez przesadzania), jednak zdarza się czasami potrafię walnąć coś tak obcesowego że później mi głupio. Robię to po to, żeby od razu przyzwyczaić ludzi którzy chcą ze mną urzymywać kontakt jaki jestem.
papa ludki

Awatar użytkownika
Elkora
Posty: 2569
Rejestracja: poniedziałek, 28 kwietnia 2008, 13:24
Enneatyp: Obserwator
Lokalizacja: Kraina pieczonych gołąbków

Re: Wyznaczanie granic

#15 Post autor: Elkora » czwartek, 10 maja 2012, 23:13

In3orn pisze:Elkora, masz rację co do postrzegania granic przez ludzi. Każdy człowiek jest inny i nie jest w stanie odgadnąć gdzie dokładnie znajdują się granice innych. Może nawet nieświadomie wychodzić z założenia, że inni ludzie mają je w tym samym miejscu co on. Mam jednak wrażenie, że traktujesz innych jako potencjalnych agresorów, których celem jest niszczenie cudzych zamków. Pewnie masz odmienne doświadczenia niż ja. Osobiście mogę powiedzieć, że takich ludzi spotkałem niewielu, albo przynajmniej niewielu dopuściłem na tyle blisko, żeby mi mogli zaszkodzić. Mam więc do czynienia głównie z ludźmi życzliwymi, którzy podchodzą pod zamek powoli i w pokojowych zamiarach. Wtedy nawet nie zamykam swoich bram.
Częściowo masz racje, ale trzeba wziąć pod uwagę specyficzne warunki w jakich mnie wychowywano. Moja rodzina się nie przytulała, ogólnie bardzo mało było dotyku głaskania pochwał, uczucia okazywano za pomocą swego rodzaju zaczepek w formie żartu, taki żarcik należało oddać. Dziś w konsekwencji tego umiem się względnie bronic, umiem się dobrze bronic przed osobami które znam ale puki obca osoba nie przywyknie do mojego stylu bycia to jest rożnie. Mam też problemy z przyjmowaniem pochwał bo odruchowo szukam podstępu.
Cotta określiła dość celnie podejście do rzeczy które dotykają- a mnie dotyka wbrew pozorom wiele. Myślę jednak że aemocjonalny olewczy stosunek (lub raczej utrzymanie tego pozoru) jest lepszy niż poddanie się emocjom. Czasem jak sobie człowiek wmawia że coś jest nie istotne to się takim staje. Nie zgadzam się z tym ze w dorosłym życiu to się nie przydaje, bronie się na co dzień, ja mówię kilka szczerych słów natrętnej sąsiadce i ja mówiłam mowę pożegnalna na pogrzebie dziadka bo reszta płakała. To rodzaj upośledzenia kiedy dorosły człowiek wylewa swoje emocje przy każdej okazji, publiczny płacz zawsze wywoływał we mnie odrazę, to jak publiczne robienie kupy prawie. Parę razy zdarzyło mi się wybuchnąć emocjami, odczucia po tym były mniej więcej takie jakbym dostała rozwolnienia w tramwaju.
Myślę że moje mury w dużej mierze są tamą dla emocji chroniąca przed niekontrolowanym wylaniem się ich. To trochę jakbym zamykała granice żeby uporać się z problemem wewnętrznie
Obrazek

ODPOWIEDZ