ale jesteśmy w dziale seksu.
na pewne chcemy to tu ciągnąć...ekhm...znaczy wątek kontynuować w tym kontekście?
To był artykuł o akceptowaniu niedoskonałości swego ciała, odpornolizowaniu, odretuszownaiu go. Dlatego tutaj to zapodałam i..
Może jednak wydzielić to gdzieś
...proszę. Nie chcę pisać w tym temacie...
Jeśli, Kap, nie robiłeś sobie ze mnie jaj, to również proszę o kontynuację jedynej w twym poście jakże zdawkowej myśli konstruktywnej, przyłączam się do wniosku Pana Admina-Niewesoła Mina.
Pan Admin napisał, ze by cię chętnie "posłuchał".
ja wolę przeczytać, bo ty mnie nie chcesz znać...
Więc chociaż napisz, co?
A jak nie to chodźmy na skype'a
-- Posty sklejone automatycznie Cz wrz 15, 2011 8:49 am --
Czy "ideałów" trzymacie się także dlatego, że uważacie iż nic innego nie macie?
Trzymam się "ideałów" gdyż uważam, że to działanie jest słuszne. Jest to Moja Prawda, Moja Wiara, Moja Misja, Moja Wartość, Mój Sens. Walczę o słuszność, gdyż czuję ze tak należy. Niestety czuję się w tej walce o dziwo niemożebnie osamotniona, bo to już nie jest marginalność a anomalia 1/50! Tak mi nawbijano do głowy. Ale ja to teraz weryfikuję i często po prostu uważam, ze tak jest jedynie uczciwie i przy procesach decyzyjnych motywuje mnie przede wszystkim empatia oraz poczucie winy.
Ostatnio mam nie lada problem z kwestią etyki zarabiania pieniędzy. Przecież każdy wokół dorabia się na nieuczciwości, nieodprowadzaniu podatków, handel avonem na allegro zamiast bezpośrednio z klientem poprzez katalog [jest zapis w umowie zakazujący innej drogi sprzedaży niż bezpośrednia katalogowa!] "dawaniu korków" na zasadzie: przyjedź, przeczytaj za mnie rozpuszczone dziecko kawałek podręcznika, powtórz ze mną to co było na lekcji i weź ode mnie 30 zł za godzinę. A druga osoba pracuje na etacie i tak dobrze nie ma... podatki, problemy z nieelastycznym grafikiem, brakiem urlopów, nieprzyjemnymi komentarzami przełożonego, mnóstwem! absurdalnej codziennej! biurokracji,...
Mogłabym zapełnić wewnętrzną pustkę tak wieloma akcjami, ale one nie są OK> czuję się na to zbyt porządna. Nie chce się tak łajdaczyć... Czyli nie skupiam się na tym czego chcę i co mogę, lecz czego nie chcę, bo nie powinnam. własciwie dosyć mało zostaję na "ja chcę" tym mniej, im bardziej rozszerza się i zalewa mnie wyjebanie innych "cza dbać o swoje!"... ja jestem na to zbyt moralna, żeby przekraczać granice... Pamiętam że wychowywano mnie na zasadzie: Przestań działać, wychylać się, masz za dużo czasu?! Bądź bierna i rób co MY ci każemy! A kiedy MY przestaje istnieć to nagle trzeba samemu zagospodarować sobie czas i ciągle słyszysz ten stary głos Krytyka jakie to wszystko jest złe i niewłaściwe do podejmowania działań. Za cokolwiek się nie łapałam było godne potępienia. I teraz nie umiem się z niczego cieszyć bez poczucia winy i hałd wyrzutów sumienia... To zabawne, ale ja bardzo lubię działać. Najlepiej po prostu nie rozpowiadać o tym innym, bo natychmiast OCENIAJĄ niepytani, krytykują. bardzo lubię działać, tylko naprawdę czuję coraz mniej możliwości w zalewie napierających oszustw. Za bardzo oglądam się na innych. powinnam wierzyć, ze dobro samo się obroni. To jak ze sztuką i plagiatem. Dokładnie tak samo...
-- Posty sklejone automatycznie Cz wrz 15, 2011 9:07 am --
Ja MAM co innego do wyboru, naśladowanie innych zachowań, ale one mi nie odpowiadają. Nie chcę tak. Sama nakładam sobie ograniczenia, etycznie. I to jest w zgodzie ze mną. tak chce postępować, uczciwie. Ja DLA SIEBIE służę sprawie. Nie na odwrót. Motywacja wewnętrzna przecież zawsze jest punktem wyjścia. ja po prostu źle czułabym się ze sobą gdybym uczestniczyła w takim procederze, którego doktryny "miej wyje.ane" nie akceptuję.
Wewnętrzna pustka to brak sensu w życiu. Brak kilku celów do zrealizowania. Wegetacja na zasadzie przeczekania do jutra, przemęczenia się. Czuję, ze jestem kartką, którą tylko inni zapisują jak chcą/kiedy chcą/ gdzie chcą/ czym chcą/z kim chcą/, że nie ma "mnie" tylko zbiór przyswajanych/narzuconych naśladowań, powielań, odtwarzań i to mnie do siebie zohydza, nie pozwala mi kochać siebie w pełni, cenić, czuć wartościowym podmiotem lecz przedmiotem... sterowanym przeróżnymi pilotami. O tyle to jest masakryczne, że otrzymuję uwagi typu: tamten przedmiot jedzie szybciej.skacze wyżej,a ty co?! A nikt nie pomyśli, że ja jestem tylko odtwórcą i to On musi zmienić technikę pilotażu, włożyć lepsze baterie, ... to zobaczy lepszy efekt. Że nic się nie dzieje bez przyczyny i warto zgłębić te przyczynę, skoro efekt nie odpowiada.
Ale nie, lepiej mieć poczucie władzy i ograniczać się do krytycznych uwag. Co za krótkowzroczność i tandetność!
Ja nie walczę... Mnie chce tej gonitwy.. Włącz mi się silne skrzydło w 9, czy jak to fra/martini/Eruantalon sugerowali=> typ 9w1. Nie walczę, aczkolwiek, ok, nie będę aż taka hipokryzją ziejąca... Podejmuję desperackie podświadome niejawne niebezpośrednie nieśmiałe próby odnalezienia się.
Zapycham wewnętrzną pustkę uczestnicząc we wspólnej edukacji. Kursy, szkolenia, studia, wykłady, dyskusje. Wtedy wracam do jedynego znanego mi bo wmusztrowanego celu i sensu istnienia, ale tym razem czuję możliwości bez presji i nawet wściekam się na tych co mi o tej presji przypominają. Wtedy łechcę ego słuchając mimowolnie o sobie jaka to jestem Odważna/Mądra/Bystra/dobrze tłumacząca/ etc. xD BO MNIE TO NIC NIE KOSZTUJE i działam zgodnie ze sobą kiedy chcę i jeśli chcę. Bo widzę w oczach i ustach innych swoja wartość. Odnoszę pochlebne recenzje za coś, co ja sama czynie bez nakazów. Ale też ograniczam się do uczciwych więc małych powierzchniowo niemal samarytańskich pól. Nie wiem czy to strach przez konsekwencjami, czy to poczucie winy przed wyrządzonym wg kogoś złem, czy to posłuszeństwo Krytykowi. Ale przynajmniej mam coś do roboty, to jest dobre dla innych i dla mnie, jeśli otrzymuję za to gratyfikację w postaci pantoflowej renomy a nie jęczenie na charytatywny i nadmierny wysiłek z mej strony, bo inaczej to mowy nie ma!