Kiedyś myślałem że nie lubię dzieci. Później uświadomiłem sobie że dzieci lubię ale nie znoszę bachorów. Teraz mam córkę która ma 2,5 latka i staram się jej wszystko tłumaczyć. Żona twierdzi wręcz że za dużo ją uczę
Kilku zasad przestrzegam bezwzględnie:
1.
Nie bije. Bijąc ją uczyłbym iż można bić i lekceważyć kogoś kogo się kocha. Że zadawanie fizycznego cierpienia jest akceptowalne.
2.
Nie straszę. Mówienie dziecku że jak będzie niegrzeczne to ktoś lub coś ją zabierze to kretyństwo, a chyba najgorszą rzeczą byłoby mówienie jej że jak będzie się brzydko zachowywać, to nie będziemy jej kochać. Chyba bym udusił rodziców którzy robią to swoim dzieciom
W ten sposób zaszczepia się w dziecku strach z którego może nigdy nie wyrosnąć. Przez to że nie straszymy niezmiernie rzadko mamy kłopot wyjść gdzieś, bo ona nie boi się już nie wrócimy.
3.
Nie kłamie. Jeśli będziesz okłamywać dziecko, ono później będzie robić to samo tobie. Jeśli mówię że coś zrobię, to robię to nawet wtedy gdy ona o tym zapomni. Przypominam jej wtedy sytuację że powiedziałem coś i teraz z tego się wywiązuję.
4.
Dużo tłumaczę. Dzieci mają cholernie dobrą pamięć. Nawet jak czegoś na początku nie rozumieją, to i tak kodują to sobie w głowie. Później, kiedy ta informacja stanie się zrozumiała, po prostu z niej korzystają, mimo iż mogą nie pamiętać skąd to wiedzą. Nigdy jej niczego nie wyrywam z ręki. Kiedy już coś zabieram, zawsze tłumaczę dlaczego to robię i pokazuje co w danej rzeczy jest niebezpieczne i co może jej zrobić krzywdę. Zawsze mówię do niej używając normalnego słownictwa, bo jak ma się go nauczyć jeśli nie będzie go słyszeć? Dzieci mają prawo seplenić albo przeinaczać słowa. To ich prawo. Teraz, kiedy słyszę "Tata, tio", wiem że chce telefon ale czasami się z nią droczę i udaje że nie wiem co chce. Wymyślam słowa podobne do tego "tio", a ona ciągle mi zaprzecza że nie o to jej chodziło, więc ona dobrze wie co chce, tylko wypowiedzieć tego nie może. Jest strasznie spostrzegawcza i ma dobrą pamięć (chyba każdy rodzic tak mówi o swojej latorośli
).
5.
Jestem lub staram się być konsekwentny. To jest bardzo ważne aby nie wprowadzać u dziecka chaosu informacyjnego. Teraz, kiedy mówimy "Haniu, to już ostatnia bajka" ona sama potrafi powiedzieć kiedy się skończyła i że mamy wyłączyć telewizor.
W domu bywa różnie, bo mam za żonę ósemkę ze skrzydłem siedem i czasami widzi jak się razem sprzeczamy ale staram się tępić u córki wybuchy złości. Nie wiem co z tego wyjdzie, bo dzieci są lustrem odbijającym wady rodziców, ale postaram się nauczyć ją lepszej kontrolować emocje
Jeśli chodzi o prowadzenie dziecka to autorytetem dla mnie jest Dorota Zawadzka. Jej poglądy pokrywają się z moimi, a w przeciwieństwie do mnie, ma wypracowane metody radzenia sobie z nimi