Ech, to jeszcze o niczym nie świadczy. Geny się różnią. Mówienie "DNA właściwie się nie różni" to jak twierdzenie, że malarze namalowali ten sam obraz, bo korzystali z tej samej palety kolorów. A oni nie dość, że różnie te kolory mieszali, to jeden namalował kwiaty, a drugi krajobraz.
Okej, nieścisłość. Chodzi mi bodajże o genom.
I coś tam na słyszałam, że fenotyp zależy od genotypu...
No zależy, ale przecież to, że jeden królik jest biały, a drugi czarny, jeden człowiek włochaty, a drugi łysawy, nie znaczy, że nie są tym samym gatunkiem Chociaż oczywiście gatunki się różnią z wyglądu między sobą, to na podstawie samego tylko wyglądu nie można określić, czy to ten sam gatunek, czy już inny. Gdyby z odizolowanych od ludzi dzikich dzieci miałby powstać nowy podgatunek człowieka (może Yeti, o ile jest, o ile nie jest zwyczajną małpą, ferus?, neandertalczyk?). Albo czy neandertalczycy mogli kiedyś mieszać się z ludźmi. Czy ewentualne potomstwo byłoby płodne, czy jak u mułów. Jeśli byłoby płodne, to dlaczego nie można znaleźć w naszym dzisiejszym genomie śladów po neandertalczykach.
Pierwotni Indianie, co całkiem inna bajka. Nie mają przystosowawczych zmian wyglądu i nie zachowują się jak dzikie zwierzęta, a przynajmniej nie w takim stopniu jak Yeti.
Nie tak całkiem inna bajka. Już sama kwestia jak też zachowuje się typowy człowiek jest dyskusyjna. Dzikie dziecko, jakieś gryzące i wierzgające, teoretycznie też zachowuje się jak człowiek, skoro jest homo sapiens sapiens. Względy kulturowe 8) . Eskimos się różni od Afrykańczyka, bo właśnie jest przystosowany do konkretnych warunków i obaj są ludźmi, tym samym gatunkiem.
Oczywiście, że nie ale takie Ferusy nie wykorzystują nawet tego potencjału który my wykorzystujemy.
A co do mózgu dzikiego dziecka, które wychowało się ze zwierzętami, to trudno powiedzieć, czy wykorzystywałoby go na takich samych obrotach, co jego ucywilizowani rodzice, z którymi nie miało kontaktu. Może i by wykorzystywało, ale na innej płaszczyźnie. Np. pełna mobilizacja ośrodków odpowiedzialnych za polowanie, a uśpienie tych używanych przy pisaniu wierszy. A u nas odwrotnie.
Przekonywanie (a odniosłam wrażenie, że kogoś przekonuję), to nie jest to, w czym dobrze się czuję, bycie w opozycji jest dla mnie znacznie bardziej naturalne. I przeważnie wybieram najmniej prawdopodobny wariant do rozstrząsania, a nie te najbardziej oczywiste. W każdym razie chodzi mi o:
Generalnie:
Chodziło mi na początku tego tematu o zależności, jeźeli są i jakie, między ludźmi, człowiekowatymi, ludziopodobnymi, podobno ludźmi..
Kiedyś:
O neandertalczyków. O Yeti i ferusy, które są tak zidentyfikowane jak UFO mniej więcej..
Dzisiaj:
O "neandertalczyków" z (ciekawej notabene) książki "Zakazana archeologia", których dla porządku nazywam w cudzysłowiu, bo skąd mam wiedzieć, czy przypuszczenia autorów to prawda.
O zdziczałe dzieci i to, do którego momentu byłyby ludźmi, a nie czymś innym.
W przyszłości:
Czym byłyby dzikie dzieci, gdyby już były czymś innym.