@Natalia20
Teraz to trochę nie czaję o co chodzi. Co to za urlop dziekański co trwa dwa tygodnie? Jak ja studiowałem, to dziekankę brało się na semestr, albo cały rok akademicki, wtedy, gdy ktoś w ciążę zaszedł, albo nie miał kasy na życie i musiał za granicę do roboty jechać, albo poważnie zachorował, albo gdy miał zamiar rzucić studia, ale nie był do końca pewny i chciał pojechać z plecakiem na rok do Azji żeby się zastanowić. Na dwa tygodnie to można było zrobić sobie przerwę nawet i bez powodu z własnego widzimisie nie pytając się nikogo o zdanie. Oczywiście nie bez późniejszych konsekwencji, bo miało się opóźnienia w projektach albo trzeba było chodzić na konsultacje do wykładowców, żeby jakieś brakujące zajęcia poodhaczać, ale dało się to zrobić. A już na pewno w przypadku sytuacji losowej nie pytałbym się o pozwolenie, tylko co najwyżej po fakcie się tłumaczył.
Jak to teraz jest?
Dla mnie to jakaś dziwna sytuacja z tym urlopem, ale nie widzę tu nic złego w tym co zrobił twój kolega, tylko samego dziekana trzeba się uczepić, że bez sensu są te jego decyzje. W końcu to jego odpowiedzialność odrzucać albo przyjmować wnioski studentów i robić to sprawiedliwie.
Niemniej, jeśli ktoś sam o sobie mówi, że lubi manipulować ludźmi i ich wykorzystywać, to ja to zwykle traktuję poważnie i nie bagatelizuję tego (tak jak zwykle ludzie to robią). Nawet jeśli nie dostrzegam jakichś przejawów manipulacji w tym co taka osoba robi, to zakładam, że po prostu nie było jeszcze dobrej okazji do tego. Nie wiem dlaczego tacy ludzie się tym chwalą, może pomaga im to potem radzić sobie z wyrzutami sumienia - "
przecież ostrzegałem jaki jestem, co się teraz dziwisz", może ich to bawi, że mogą bezczelnie przyznawać się do swojego stylu działania a ludzie i tak nie reagują, może to część testowanie tego na co przy kim mogą sobie pozwolić?
Agon pisze:Wy nazywacie takie zachowania brakiem honoru, inni nazywają to zaradnością. Ciekawe na ile komuś na takie akcje nie pozwala honor, a na ile po prostu tak nie potrafi i zazdrości tym, co potrafią
Ci "inni" najwyraźniej nie bardzo mają pojęcia na czym polega prawdziwa zaradność i nie odróżniają zaradności od ściemniania. Mam też takiego jednego znajomego, akurat lubię go, trochę ma tylko tendencję do przechwalania się. Czego to on nie załatwił na studiach - ten egzamin załatwiony bez zdawania bo zna wykładowce, z tamtym pił piwo i nie musi projektów robić itp... Jak się go słuchało, to było samo pasmo genialnych załatwień. Niedawno go wywalili ze studiów.