Trudno jest trafic na dobrego terapeute. Jednym z powodow jest to, ze wiekszosc z nich znalazla sie w tej profesji i poszla na psychologie kliniczna (nie zgadzam sie wrzucaniem wszystkich psychologow razem) z checi zrozumienia siebie a po skonczeniu studiow nie mieli za wiele opcji co zrobic, wiec zaczeli terapie innych... Byc moze ty einie jestes jednym z takich osob? 8)
Zauwazylem jeszcze jedna rzecz. Psychologowie czesto zastepuja swoje problemy problemami innych w czasie terapii.
Ale rzecz jest taka, ze terapeuta powinien sam pojsc na terapie zanim zacznie zabierac sie za innych. Dlatego, ze w dynamice relacji z pacjentem, moze przenosic swoje projekcje i problemy na pacjenta - a to bedzie znacznie zaburzac sposob prowadzenia terapii (wg Junga). Niewiele terapeutow tak robi, wiec "rozwiazuja" siebie poprzez prace z innymi. Warto wiec bacznie obserwowac zachowania terapeuty i to co mowi...
Takie wnioski mam z czytania i rozmowy z praktykujacym terapeuta w rodzinie dzieki czemu wielu innych lapiduchow sie przewijalo przez moj dom.
A to co wiem teoretycznie przy wybieraniu terapeuty to:
-najlepiej nie wybierac kogos z polecenia bliskich nam osob, ktore byly na terapii u tej osoby. wplywa to zwyczajnie na czesciowe postrzeganie nowego klienta przez pryzmat wczesniejszego, bo calkiem prawdopodobne bylo, ze osoba przed nami mowila takze o nas jako czesci tej osoby zycia.
-im starszy terapeuta, tym zazywczaj lepszy (ale i drozszy)
-zanim isc na terapie lepiej sie zorientowac jaka metoda chce pracowac terapeuta i ktora ci odpowiada. bo sa bardzo rozne podejscia ale o tym pisal wczesniej Perwik i Ja w tym temacie
http://enneagram.pl/forum/viewtopic.php?f=21&t=5410
ogolenie rzadko spotyka sie psychologa wyznajacego tylko jedna metode, ktora zalezy od natury problemow i osobowosci pacjenta. sztuka jest umiec wlasnie dostosowac sposob traktowania do danej osoby. ale kazdy terapeuta ma jakies preferencje i wyprobowane metody - polecam wiec sie w tych metodach zorientowac, wybrac odpowiedniego terapeute i na samym poczatku zasygnalizowac "o co kaman" i czego sie oczekuje. Jak psycholog nie ma preferencji czy metody to jest dupa i traba raczej. Btw, wg mnie bardzo skuteczna jest metoda ustawien rodzinnych zaczeta przez berta Hellingera, jakbym mial isc na terapie, to wlasnie taka... Byly juz tutaj tematy o Bercie Hellingerze zalozone bodajze przez Nuit pare lat temu...
Ale sie nie wybieram i nie mialem zbyt wielu potrzeb takich - zeby pracowac nad soba nie potrzebowalem terapii ale wiem, ze pewnie moglbym osiagnac wiecej majac czyjs obiektywny wglad w moje poczynania no i zeby powalczyc z przeszloscia.
ein pisze:
Zastanawiam sie bardzo powaznie nad powrotem na terapie, aczkolwiek nie wydaje mi sie, zeby to wszystko mialo jakis sens. Chodzilem, rozmawialem, ale brakowalo mi zawsze konkretnych rozwiazan. Zrob to i to, a poprawi sie to. Czulem, ze marnuje swoj czas opowiadajac o moim tygodniu.
Opowiadanie o swoim tygodniu rzecz jasna nie ma terapeutycznych wlasciwosci ale chyba trzeba sie poznac najpierw troche, wiec tak to moze wygladac na poczatku?
Poza tym nie sadze aby jakikolwiek terapeuta podawal rozwiazania problemow na tacy. Jedynym skutecznym sposobem jest nakierowywanie klienta i zachecanie go do aktywnego uczestnictwa w pracy nad soba. Mozna oczekiwac zidentyfikowania niektorych problemow ale nie wszystkich, bo czasami swiadomosc czegos moze paradoksalnie przeszkodzic w pokaniu przeszkody.
Ludziom sie wydaje, ze ida i placa za gadanie do terapeuty i ze nic z tego nie wynika. Ja uwazam, ze wiele moze z tego wynikac, jesli terapeuta umie zadawac odpowiednie nakierowujace pytania i udzielac odpowiednich odpowiedzi czy nawet podzielic sie swoja opinia.
Podawanie komus rozwiazan wiazaloby sie z osadzeniem w pewnym sensie. Nie powinno sie tego robic w taki sposob a co najwyzej mowic, jak to dana sprawa wyglada z zewnatrz z subiektywnej perspektywy terapeuty przez pryzmat wlasnych doswiadczen.
ein pisze: Jestem po pierwszym roku psychologii i jedyne co zawdzieczam studiom to niechec do terapeutow. Nie podobaja mi sie metody i pewna zasada, ktora zaklada brak zaangazowania emocjonalnego w terapie.
Moja rada, jesli pojdziesz na terapie, nie mow, ze studiujesz psychologie ale czytasz cos tam cos tam i ze wiesz pewne rzeczy. Dlaczego? Ano opisze ci taka znajoma mi sytuacje. Pewna para poszla na terapie majac problemy z fizycznym zblizaniem sie do siebie. Terapeuta po kilku miesiacach badania problemu powiedzial im, ze dla dobra terapii powinni zdecydowanie wstrzymac sie od jakichkolwiek prob uprawienia seksu i tak dalej. Zakaz byl kategoryczny. I powinni oni przyjsc za miesiac, zeby wtedy omowic ten okres i zrobic krok dalej. Rzecz jasna para nie wytrzymala calego miesiaca a po powrocie powiedzieli, ze w czasie tego okresu ich zycie seksualne i intymnosci nagle sie poprawilo. A terapeuta im na to: takie wlasnie byly moje podejrzenia, ze musi wam cos byc zakazane, zebyscie umieli czerpac z tego radosc... czy cos w tym stylu. Nie wiem jak dalej sie potoczyla ta terapia ale na koniec ta para wyjawila, ze oni sa para psychologow. Nie mowili nic na poczatku, bo wiedzieli, ze prawdopodobnie rzutowaloby na kontakt z terapeuta.
Student psychologii nie jest tym samym co praktykujacy psycholog ale danie znac terapeucie, ze cos sie wie wiecej niz prziecietna osoba, moze spowodowac inne traktowanie nizeli byloby sie przecietna osoba. A nie o to chyba chodzi, kontakt z terapeuta powinien byc bez zadnych uprzedzen - niestety znajomosc psychologii moze wplynac na kurs terapii. z drugiej strony jesli znajomosc psychologii stoi na przeszkodzie w zaufaniu terapeucie czy podazaniu za wskazowkami, wtedy lepiej o tym porozmawiac z terapeuta.