Strona 1 z 7

Terapia

: niedziela, 12 grudnia 2010, 02:02
autor: ein
Na dobry poczatek kilka zasad: nie chce dyskutowac, interesuja mnie opinie. Napisz posta i najlepiej zapomnij o calym watku.
Zastanawiam sie bardzo powaznie nad powrotem na terapie, aczkolwiek nie wydaje mi sie, zeby to wszystko mialo jakis sens. Chodzilem, rozmawialem, ale brakowalo mi zawsze konkretnych rozwiazan. Zrob to i to, a poprawi sie to. Czulem, ze marnuje swoj czas opowiadajac o moim tygodniu. Jestem po pierwszym roku psychologii i jedyne co zawdzieczam studiom to niechec do terapeutow. Nie podobaja mi sie metody i pewna zasada, ktora zaklada brak zaangazowania emocjonalnego w terapie. Mialem okres, ze traktowalem ich jak super ludzi, teraz wszystko sie zmienilo, nie wiem, czy bede kiedykolwiek w stanie zaufac terapeucie tak jak niegdys. Dosc o mnie - przejdzmy do rzeczy. Czy terapia byla w waszym przypadku skuteczna? Otrzasneliscie sie, poskladaliscie zycie do kupy, rozwiazaliscie chociaz w jakims stopniu problemy, z ktorymi trafiliscie do terapeuty? Jakie sa wasze odczucia?

b_k/watek przeniesiony do odpowiedniejszego dzialu Psychologia
w niniejszym wątku, kilka postów dalej jest definicja (psycho)terapii: klik /boogi

Re: Terapia

: niedziela, 12 grudnia 2010, 02:27
autor: seele
W Twoim przypadku pójście na psychologie to powołanie czy chęć zrozumienia siebie i tym samym mozliwosc pomocy samemu sobie? Podobno ten drugi motor napędza większość ludzi do podjęcia takich studiów.

Moja przygoda z terapią była b. krótka, ale nie wynikało to z mojej niechęci, lecz z sytuacji.
Mimo że nie trwała ona długo, to dużo zrozumiałam i pomogła mi przejść kawałek złego czasu. Było lepiej. Nie wiem, może to placebo, a może pomógł mi tak naprawdę przyjazd mojej przyjaciółki bo było to w podobnym czasie.
Mimo wszystko, jeśli w przyszłości znów będę uważać to za konieczne, na pewno wrócę.

Re: Terapia

: niedziela, 12 grudnia 2010, 05:14
autor: Kapar
Trudno jest trafic na dobrego terapeute. Jednym z powodow jest to, ze wiekszosc z nich znalazla sie w tej profesji i poszla na psychologie kliniczna (nie zgadzam sie wrzucaniem wszystkich psychologow razem) z checi zrozumienia siebie a po skonczeniu studiow nie mieli za wiele opcji co zrobic, wiec zaczeli terapie innych... Byc moze ty einie jestes jednym z takich osob? 8)
Zauwazylem jeszcze jedna rzecz. Psychologowie czesto zastepuja swoje problemy problemami innych w czasie terapii.
Ale rzecz jest taka, ze terapeuta powinien sam pojsc na terapie zanim zacznie zabierac sie za innych. Dlatego, ze w dynamice relacji z pacjentem, moze przenosic swoje projekcje i problemy na pacjenta - a to bedzie znacznie zaburzac sposob prowadzenia terapii (wg Junga). Niewiele terapeutow tak robi, wiec "rozwiazuja" siebie poprzez prace z innymi. Warto wiec bacznie obserwowac zachowania terapeuty i to co mowi...
Takie wnioski mam z czytania i rozmowy z praktykujacym terapeuta w rodzinie dzieki czemu wielu innych lapiduchow sie przewijalo przez moj dom.

A to co wiem teoretycznie przy wybieraniu terapeuty to:
-najlepiej nie wybierac kogos z polecenia bliskich nam osob, ktore byly na terapii u tej osoby. wplywa to zwyczajnie na czesciowe postrzeganie nowego klienta przez pryzmat wczesniejszego, bo calkiem prawdopodobne bylo, ze osoba przed nami mowila takze o nas jako czesci tej osoby zycia.
-im starszy terapeuta, tym zazywczaj lepszy (ale i drozszy)
-zanim isc na terapie lepiej sie zorientowac jaka metoda chce pracowac terapeuta i ktora ci odpowiada. bo sa bardzo rozne podejscia ale o tym pisal wczesniej Perwik i Ja w tym temacie http://enneagram.pl/forum/viewtopic.php?f=21&t=5410
ogolenie rzadko spotyka sie psychologa wyznajacego tylko jedna metode, ktora zalezy od natury problemow i osobowosci pacjenta. sztuka jest umiec wlasnie dostosowac sposob traktowania do danej osoby. ale kazdy terapeuta ma jakies preferencje i wyprobowane metody - polecam wiec sie w tych metodach zorientowac, wybrac odpowiedniego terapeute i na samym poczatku zasygnalizowac "o co kaman" i czego sie oczekuje. Jak psycholog nie ma preferencji czy metody to jest dupa i traba raczej. Btw, wg mnie bardzo skuteczna jest metoda ustawien rodzinnych zaczeta przez berta Hellingera, jakbym mial isc na terapie, to wlasnie taka... Byly juz tutaj tematy o Bercie Hellingerze zalozone bodajze przez Nuit pare lat temu...
Ale sie nie wybieram i nie mialem zbyt wielu potrzeb takich - zeby pracowac nad soba nie potrzebowalem terapii ale wiem, ze pewnie moglbym osiagnac wiecej majac czyjs obiektywny wglad w moje poczynania no i zeby powalczyc z przeszloscia.
ein pisze: Zastanawiam sie bardzo powaznie nad powrotem na terapie, aczkolwiek nie wydaje mi sie, zeby to wszystko mialo jakis sens. Chodzilem, rozmawialem, ale brakowalo mi zawsze konkretnych rozwiazan. Zrob to i to, a poprawi sie to. Czulem, ze marnuje swoj czas opowiadajac o moim tygodniu.
Opowiadanie o swoim tygodniu rzecz jasna nie ma terapeutycznych wlasciwosci ale chyba trzeba sie poznac najpierw troche, wiec tak to moze wygladac na poczatku?
Poza tym nie sadze aby jakikolwiek terapeuta podawal rozwiazania problemow na tacy. Jedynym skutecznym sposobem jest nakierowywanie klienta i zachecanie go do aktywnego uczestnictwa w pracy nad soba. Mozna oczekiwac zidentyfikowania niektorych problemow ale nie wszystkich, bo czasami swiadomosc czegos moze paradoksalnie przeszkodzic w pokaniu przeszkody.
Ludziom sie wydaje, ze ida i placa za gadanie do terapeuty i ze nic z tego nie wynika. Ja uwazam, ze wiele moze z tego wynikac, jesli terapeuta umie zadawac odpowiednie nakierowujace pytania i udzielac odpowiednich odpowiedzi czy nawet podzielic sie swoja opinia.
Podawanie komus rozwiazan wiazaloby sie z osadzeniem w pewnym sensie. Nie powinno sie tego robic w taki sposob a co najwyzej mowic, jak to dana sprawa wyglada z zewnatrz z subiektywnej perspektywy terapeuty przez pryzmat wlasnych doswiadczen.
ein pisze: Jestem po pierwszym roku psychologii i jedyne co zawdzieczam studiom to niechec do terapeutow. Nie podobaja mi sie metody i pewna zasada, ktora zaklada brak zaangazowania emocjonalnego w terapie.
Moja rada, jesli pojdziesz na terapie, nie mow, ze studiujesz psychologie ale czytasz cos tam cos tam i ze wiesz pewne rzeczy. Dlaczego? Ano opisze ci taka znajoma mi sytuacje. Pewna para poszla na terapie majac problemy z fizycznym zblizaniem sie do siebie. Terapeuta po kilku miesiacach badania problemu powiedzial im, ze dla dobra terapii powinni zdecydowanie wstrzymac sie od jakichkolwiek prob uprawienia seksu i tak dalej. Zakaz byl kategoryczny. I powinni oni przyjsc za miesiac, zeby wtedy omowic ten okres i zrobic krok dalej. Rzecz jasna para nie wytrzymala calego miesiaca a po powrocie powiedzieli, ze w czasie tego okresu ich zycie seksualne i intymnosci nagle sie poprawilo. A terapeuta im na to: takie wlasnie byly moje podejrzenia, ze musi wam cos byc zakazane, zebyscie umieli czerpac z tego radosc... czy cos w tym stylu. Nie wiem jak dalej sie potoczyla ta terapia ale na koniec ta para wyjawila, ze oni sa para psychologow. Nie mowili nic na poczatku, bo wiedzieli, ze prawdopodobnie rzutowaloby na kontakt z terapeuta.
Student psychologii nie jest tym samym co praktykujacy psycholog ale danie znac terapeucie, ze cos sie wie wiecej niz prziecietna osoba, moze spowodowac inne traktowanie nizeli byloby sie przecietna osoba. A nie o to chyba chodzi, kontakt z terapeuta powinien byc bez zadnych uprzedzen - niestety znajomosc psychologii moze wplynac na kurs terapii. z drugiej strony jesli znajomosc psychologii stoi na przeszkodzie w zaufaniu terapeucie czy podazaniu za wskazowkami, wtedy lepiej o tym porozmawiac z terapeuta.

Re: Terapia

: niedziela, 12 grudnia 2010, 09:31
autor: greenlight
Czy terapia byla w waszym przypadku skuteczna? Otrzasneliscie sie, poskladaliscie zycie do kupy, rozwiazaliscie chociaz w jakims stopniu problemy, z ktorymi trafiliscie do terapeuty? Jakie sa wasze odczucia?
1. Nie
2.Nie
3.Nie
Źle wspominam terapię, z pewną "terapeutką" w ogóle nie mogłam się dogadać i czas który u niej spędziłam uważam za zmarnowany. Z innym kontakt był lepszy ale.....jak mogłam się poczuć lepiej kiedy rozmawiałam z kimś o tym co mnie boli, czego się wstydzę i czego się boję a ktoś ze współczuciem kiwał/a głową , zdawał/a się rozumieć, chcieć pomóc a po godzinie....twój czas minął, czeka następny pacjent, do widzenia. Wiem ,że taką mają pracę, zwariowaliby gdyby przeżywali problemy każdego pacjenta, nie mogą wchodzić w relacje pozazawodowe, ale to nie zmienia faktu że przeszkadza mi ten brak zaangażowania, świadomość że pani/pan terapeuta może być moim przyjacielem np. w środę od 14.00 do 15.00. Wiem też, że za dużo oczekuję....ale magiczne rozwiązanie jakoś się nie pojawia.
Kiedyś uczestniczyłam w terapii grupowej....właściwa terapia odbywała się po wyjściu z sali, między pacjentami.....i tę formę wspominam najlepiej.....

Re: Terapia

: niedziela, 12 grudnia 2010, 10:30
autor: inv
ein pisze:Jestem po pierwszym roku psychologii i jedyne co zawdzieczam studiom to niechec do terapeutow.
mając wiedzę, sam wiesz gdzie szukać i czego potrzebujesz; jeżeli jeszcze nie to czytaj, myśl, kombinuj i któregos dnia wszystko stanie się cudownie jasne :)

nikt inny nie pojmie Ciebie całkowicie poza sobą samym, dlatego kontakt z terapeutami wygląda tak, że Ty mówisz a oni nic nie wiedzą.

Re: Terapia

: niedziela, 12 grudnia 2010, 11:28
autor: Pablo
Miałem w życiu parę sytuacji gdzie stanąłem przed jednym wielkim murem z zajebistymi problemami i konsultowałem się wtedy. Czy to pomogło? Nie. Miałem wrażenie po jakimś czasie że tak naprawdę to we mnie ten ktoś szukał problemów zamiast dać konkretną wskazówkę (chociaż tak naprawdę sytuacja wyglądała tak że rzeczywiście żeby coś ulepszyć musiałem siebie dość ostro zmienić za bardzo jak na mój gust w stosunku do środowiska i ludzi). Więc wkurwiłem się i jebnąłem za każdym razem po jakichś 4-5 spotkaniach i postanowiłem zmieniać nie tyle siebie co swoje otoczenie - to najlepiej pomagało :mrgreen: Wkurw, bezcelowość spowiadania się, wynikająca z tego potem nuda, a potem złość że stoję w miejscu, odwaga żeby rzucić totalnie wszystko w pizdu i stawienie czoła problemom samemu zastępując otoczenie całkowicie jakimś innym - to jest jeden dobry skutek "terapii" i dopiero po tym poczułem że idę dalej. Jak tego nie zrobisz będziesz miał ciągle te same problemy.

Re: Terapia

: niedziela, 12 grudnia 2010, 12:13
autor: greenlight
Zmiana otoczenia rzeczywiście wiele daje. Kiedy porównuję siebie np. z kwietnia kiedy mieszkałam jeszcze z rodzicami, chodziłam do liceum i obecnie kiedy mieszkam kilkaset kilometrów dalej widzę zmianę, zeszło ze mnie trochę napięcia, wstydu....

Re: Terapia

: niedziela, 12 grudnia 2010, 16:31
autor: azetka
http://psphome.aktywni.biz/art_jak_byc_ ... rapii.html <-- do poczytania.
Sama się nie wypowiem, bo nie miałam nigdy do czynienia z terapeutą.
greenlight pisze:Zmiana otoczenia rzeczywiście wiele daje. Kiedy porównuję siebie np. z kwietnia kiedy mieszkałam jeszcze z rodzicami, chodziłam do liceum i obecnie kiedy mieszkam kilkaset kilometrów dalej widzę zmianę, zeszło ze mnie trochę napięcia, wstydu....
Zasiałaś we mnie ziarenko nadziei. U mnie pogorszenie ogólnego samopoczucia nastąpiło wraz z przejściem do liceum, niestety - trafiłam na zupełnie nieswoje towarzystwo.

Re: Terapia

: niedziela, 12 grudnia 2010, 23:02
autor: Kimondo
terapeuta nas tylko naprowadza pytaniami to my musimy wykonac całą prace nad sobą

Re: Terapia

: wtorek, 14 grudnia 2010, 00:17
autor: kroplablekitu
Hej, bardzo mi się podoba to podejście, bo też czasem chce po prostu powiedzieć co myśle i nie uganiać sie już z jakąś obrona własnego zdania i tym "kto ma racje większą, a kto mniejszą" itd.

Wiem jakie to uczucie zawieść się na terapeucie, zwłaszcza po okresie silnej fascvynacji. To co jest dobre, to że masz za sobą chrzest bojowy i będziesz już ostrożniejszy. Poza tym wg mnie nie ma sensu nadmiernie ufać nikomu, a zwłaszcza tych, którzy maja nad nami dużą władzę trzeba obserwować i być bardzo ostrożnym, Może to być oczywiście trudne, bo mogą wydawać się fascynujący, ale wiesz, to jesli ktoś Cię kiedykolwiek zafascynował to dlatego że w Tobie była ta zdolność - dostrzegania niezwykłości, wręcz magii w drugiej osobie,. I skoro ta władza czynienia kogoś niesamowitym zależy naprawdę od Twojego postrzegania to znaczy że jesteś bezpieczny, więcej nawet, możesz dowolnie wkręcać się w osoby a potem spokojnie odchodzić.

Wracając do tematu - w terapii indywidualnej najważniejsze znaleźć kogoś kto nam pasuje osobowościowo. Prawdopodobnie większość osób będzie nieszkodliwa, skoro przeszli własną terapię itp ale są wyjątki. Jeśli się źle czujesz nie dawaj sobie wmówić, że to Ty masz problem, tylko na sucho, z kartką papieru, zastanów się ile jest emocji a ile faktów. A nawet jesli jestes w tym przypadku przewrazliwiony - czy rzeczywiscie pomoze CI operacja na otwartej emo-ranie? Są ludzie na których to działa. Inni sie zamykaja. Po prostu w terapii Ty jestes klientem i nawet jesli terapeuta ma jakas przewage to i tak Ty powinienes byc w centrum i Twoje dobro powinno byc najwazniejsze.

Jesli placisz to wybieraj tych z certyfikatem Polskiego Towarzystwa Psychologów i z superwizja - wtedy jesli psychoterapeute poniesie fantazja i bedzie cos na Twoj temat fantazjowac i jeszcze przypisywac Ci wine to jego superwizor go ukroci.

Co do wlasnych doswiadczen z terapia: rok zabawowo rozwojowej gestalt, dla mnie nudy. Troche mi pomogla, w sensie odczuwanie ciala i emocji - to moja podstawa teraz, bo kiedys zupelnie obce to byly dla mnie terminy (jak typowa 5tka bylam) ale poza tym nudy. Ponoc pomaga ludziom z depresja i schizofrenikom. Sprawdz jaki rodzaj terapii bedzie najlepszy dla Twojej diagnozy.

Pare podejsc do indywidualnej - nuudy. W pewnym przypadku pod koniec krotkiego rozeznania bylam w stanie powiedziec wiecej psychoterapeucie o nim, niz on mogl o mnie (mi.n to ze jest gejem i ze nie napisal samodzielnie swojej pracy magisterskiej) Ale to kwestia mojego charakteru. Nie mogę się otworzyć przed osobą, która trzyma dystans i nie jest dla mnie żadnym autorytetem. Natomiast autorytetom też nie ufam ; ) DLa mnie osobiście najlepsza jest grupowa albo oparte na ciele. Mózg może sfabrykować dowolne wspomnienia, i to jak wspominasz dzieciństwo może mieć więcej wspólnego z Twoim obecnym stanem niż jak bylo naprawdę. Można zmanipulować siebie i terapeutę, a jakże, to są tylko ludzie i tylko słowa. Ale Ciała nie oszukasz. Podobnie z grupą - mogę próbować wszystkimi manipulować, ale i mądrości grupy w niketkórych przypadkach wierzę bardziej niż pojedyńczej osobie.

Kilka wizyt na hellingerze - nie wiem co sadzic, niby sa efekty ale dosyc lekkie. Najprawdopodobniej to sciema. Ma sens tylko jesli niewielka grupa, prowadzaca ma wyczucie, daje duzo czasu i indwidualne podejscie. Wg mnie wyrzucone pieniadze w wiekszosci przypadkow. Moze zmienie zdanie. Duzo osob mowi, ze jest zadowolonych. Chwilowo zakonczylam przygode z hellingerem, bo odkrylam Somatic Experiencing® - Petera Levine'a

- swietna sprawa! W Polsce jeszcze nikt tego nie prowadzi, mialam probke przy okazji innych ustawien. Wykorzystywane przy leczeniu weteranow wojennych USA. Czlowiek ktory ja stworzyl obserwowal zwierzeta - maja mnostwo traumatycznych sytuacji w zyciu na wolnosci (w zasadzie kazdego dnia grozi im smierc) a jednak aby sprawnie funkcjonowac musza szybko otrzasac sie z negatywnych wspomnien. Wg mnie to jest idealne nawet dla osob, ktore nie przezyly wielkich traum (jak udzial w wojnie) ale faktem jest ze niektore nawyki zachowania sa wynikiem uwarunkowan - nazwalabym to mikrourazami. Np ktos jest bardzo zamkniety w sobie bo w dziecinstwie ciagle slyszal ze jest glupkiem,. To moze nie jest trauma ale potem dostajemy malomownego czlowieka. Ta metoda pozwala odkodowac takie momenty. Dziala mniej wiecej od razu bo laczy emocje i prace z cialem.

Jesli napotykasz na trudnosci podczas terapii to moze rozwaz wsparcie farmakologiczne? Albo chociaz suplementy w odpowiedniej ilosci (nie znam Cie, znam siebie - wiem ze u mnie witaminy czynia cuda, ale jakbym poszla do psychiatry to bez wglebiania sie w przypadek wypisalby mi psychotropy - to specjalisci od hurtowej produkcji recept. Wg mnie wiele osob bierze ciezkie prochy niepotrzebnie - po prostu nieopatrznie poszli najpierw do psychiatry zanim dokladnie zbadac swoj przypadek)

Sorry za dlugosc, nie mam czasu czytac jeszcze raz i skracac a czuje ze fajnie byloby Ci odpowiedziec : )
Powodzenia i jak cos to napisz kiedys, co wybrales.
To wszystko było opisane z mojej perspektywy, najważniejsze to chyba to, żeby szukać tak długo az znajdziesz kogoś komu będziesz mógł zaufać - ma znaczenie zwłaszcza w inwidualnej, bo inaczej nie dasz rady się otworzyć - albo otworzysz i będziesz żałował.
Każdy ma inny charakter i potrzeby więc oczywiście nikt nie powinien się sugerować "gestalt to nudy" "grupowa jest lepsza" - ja tak mam, a inni niekoniecznie.

Re: Terapia

: wtorek, 14 grudnia 2010, 23:05
autor: Tanpopo
Myślę, że do psychoterapii również trzeba dojrzeć; nastawić się na współpracę i nie oczekiwać po terapeucie, że będzie cudotwórcą. Czasami to co brzmi banalnie może być bardziej prawdziwe niż własne przegadane interpretacje. Kiedyś terapeutka skłaniała mnie do tego, bym opisywała swoje uczucia tak prosto, jak to możliwe i w pewnym momencie zrozumiałam, że moje problemy były dużo bardziej przewidywalne, niż sądziłam. ;)
Dystans emocjonalny terapeuty to dla mnie wielki plus, tym bardziej, że nie wyklucza ani ciepła ani zdrowej dawki empatii. Ma raczej zapewnić w przybliżeniu obiektywne spojrzenie na problem i nie ingerować. Wszelkie decyzje, poglądy to sprawa pacjenta, a samemu terapeucie będzie łatwiej, jeśli jakiś dureń wyjedzie z tekstem, że Żydów to trzeba to i siamto. ;P
Poza tym terapeuta nie ma prawa pouczać, wyjaśniać, czy wdawać się w dyskusje. Dzięki Bogu morały głupich gąsek, czy ciocine mądrości nie mają wstępu do gabinetu terapeutycznego i można być tam szczerym do bólu w tym, co się o sobie mówi.

Nie ma terapeutów idealnych, ale przy pozytywnym nastawieniu jedna sesja może zdziałać tyle, co miesiąc lub dwa intensywnych rozmyślań i pracy nad sobą. Oczywiście warto znaleźć dobrego psychologa, bo i tu można się naciąć na szarlatana. ;)

Re: Terapia

: sobota, 26 marca 2011, 15:33
autor: Thulem
ein pisze:Nie podobaja mi sie metody i pewna zasada, ktora zaklada brak zaangazowania emocjonalnego w terapie.
Może trafiałeś na złych terapeutów?
Ja sama również chodzę na terapię, ale czegoś takiego o swojej terapeutce nie mogę powiedzieć. Nie przeżywa tego co mówię, jak jakaś nastolatka (nikogo tutaj nie obrażając), ale kiedy mówię ciężkie dla mnie rzeczy zdaje się to brać bardzo poważne i tak, jakby rozumie co czuję. Nigdy nie trywializuje. Nie wiem, jak to adekwatnie opisać, ale jest między nami taka więź, od której zaczęła się cała nasza współpraca. Pani Terapeutka stwierdziła na samym początku, że jeżeli nie wypracujemy odpowiedniej relacji (w której jest przede wszystkim zaufanie) to cała praca nie będzie miała sensu.
ein pisze:Zrob to i to, a poprawi sie to.
Ze swojego doświadczenia mogę też powiedzieć, że moja terapia, a raczej Terapeutka nigdy nie mówiła mi co mam robić. Raczej rozkładała wszystko co powiedziałam na to, co podświadomie chcę jej przekazać. Nawet kiedy powiedziałam jej, że czytam książkę "Czas pogardy", ona zaczęła to analizować i w końcu wyszło z tego, że ja żywię do kogoś tam pogardę.
ein pisze:Czulem, ze marnuje swoj czas opowiadajac o moim tygodniu.
Też to przechodziłam. Nawet dosyć nie dawno. Ale Terapeutka od razu się zorientowała, że coś nie gra. I doszła do tego, że żywię do niej pewną urazę. Było ciężko, ale przeszłyśmy przez to, a to był jakiś etap w naszej relacji. Owe wrażenie marnowanie czasu myśmy nazwały "szybą", bo ewidentnie utrudniała nam relacje. Rozbiłyśmy szybę i tym samym zakończyłyśmy pewien etap. Już nie mówiłyśmy o tym co się działo w całym tygodniu, tylko o wybiórczych wydarzeniach, które budziły różne emocje i rozkładałyśmy je na czynniki pierwotne/emocje pierwotne.

Z drugiej strony, by poruszać pewne sfery życia, trzeba naprawdę odczuwać taką potrzebę od środka, a powiedzenie o niej wymaga wielkiego wysiłku, bo czasami trzeba przełamać wiele barier typu: co wolno powiedzieć, co nie wolno itd.

A może, jeszcze to nie jest czas...

Re: Terapia

: czwartek, 14 lipca 2011, 04:18
autor: czwartek
Kurcze, mi po trzech wizytach pani terapeutka powiedziała, że chyba nie będzie w stanie mi w żaden sposób pomóc i że powinnam raczej spróbować farmakoterapii. Mimo to byłam u niej ok. 10 razy, miała rację, nie pomogło. Wiedziałam, że to mi nie pomaga i że nie pomoże, ale i tak tam chodziłam, bo mimo wszystko bałam się znowu zostać sama, bez ratunku z żadnej strony. Właściwie od samego początku wizyty u niej mnie kompletnie dołowały, mimo tego, że emanowała spokojem, równowagą i dobrą energią, zawsze po wyjściu gabinetu czułam się gorzej niż przed wejściem do niego. Nie umiem tego wyjaśnić. Nie miałam jej tego za złe. Czułam, że to tylko i wyłącznie moja wina -ona była przyjazna, sprawiała wrażenie profesjonalistki. Dziś w sumie nie wiem, może wina leżała trochę też po jej stronie....? Najgorsze było to jak usłyszałam że nie będzie w stanie mi pomóc, moje ostatki nadziei legły w gruzach, przecież już wcześniej cała się sypałam, to było okropne. Wydaje mi się, że bardzo szybko wydała taki osąd, wtedy przecież nie zdążyłyśmy się jeszcze nawet poznać. Żałowałam, że kiedykolwiek przekroczyłam próg jej gabinetu, to wszystko bardzo mnie osłabiło. Mimo to, nie wydaje mi się, żeby terapeuci generalnie byli nie w porządku. Wielu moich znajomych dzięki nim stanęło na nogi, (chociaż o eksperymentujących na psychice sadystach też się nasłuchałam) większość ma pozytywne zdanie na temat terapeutów, ich metod i skuteczności. Może ktoś inny umiałby mi pomóc. Nie wiem. Może nie.

Re: Terapia

: wtorek, 29 listopada 2011, 18:52
autor: muahahaha
czwartek pisze:Kurcze, mi po trzech wizytach pani terapeutka powiedziała, że chyba nie będzie w stanie mi w żaden sposób pomóc i że powinnam raczej spróbować farmakoterapii.
spróbuj iść do innej terapeutki. Moja mama mi kiedyś opowiadał,że jej koleżanki koleżanka... :) straciła syna/męża (nie pamiętam) i już było z babką źle, bo nawet myślała o samobójstwie, poszła do lekarza i jej nie pomógł, poszła do drugiego - też nic, ale poszła do 3 i trafiła w 10 , podobno teraz to całkiem inna kobitka. Trzeba tylko trafić na odpowiedniego lekarza. Chyba po prostu musisz być dobrej myśli, że następnym razem trafisz na dobrego terapeutę.

Re: Terapia

: środa, 30 listopada 2011, 09:31
autor: tamagda
Dokładnie to chciałam napisać!
:arrow: mama mojej koleżanki zapadła na depresję. Niestety ani ona, ani jej siostra nie mieszkają już w domu rodzinnym, nawet nie mieszkają już w Polsce i nie mogły zajmować się nacodzień mamą. Sprawę dodatkowo skomplikował fakt, że ona nie chciała się leczyć. Jak udało przekonać się ją w końcu do podjęcia terapii, lekarz nadzorujący praktycznie nie utrzymywał kontaktów z rodziną. Zmieniali terapeutę chyba z 4 razy. Myślę, że w takiej sytuacji bardzo łatwo zniechęcić się do terapii. Z drugiej strony, trudno mi wyobraźić sobie znalezienie odpowiedniego psychologa, bo to trochę jak z przyjacielem: na zaufanie i zrozumienie trzeba sobie zapracować, a widując kogoś raz w tygodniu, jak to w ogóle możliwe?
Tutaj link do ciekawego artykułu na ten temat.