Strona 3 z 3

Re: problem z radzeniem sobie w rzeczywistosci

: niedziela, 20 stycznia 2013, 22:45
autor: Ceres
muahahaha pisze: o nie, nie, nie i jeszcze raz nie – w każdym razie u mnie
'szkoła życia’ powoduje, że jeszcze bardziej zamykam się w sobie i mam problemy z wyjściem z domu
natomiast zaczynam ładnie pracować w przyjaznej atmosferze, motywują mnie mili ludzie, bo nie chcę ich zawieść/nadużyć zaufania i tak dalej
PS: samo życie jest już ‘szkołą życia’ więc po co jeszcze utrudniać
Jako Czwórka podpisuję się pod tym!

Re: problem z radzeniem sobie w rzeczywistosci

: niedziela, 20 stycznia 2013, 23:17
autor: atis
No coz.....mysle ze problemem nie jest to, ze sa tacy jak ja tylko ze tworzy sie sztywne reguly do ktorych ,,zmusza" sie innych. I czemu myslisz, ze mysle o sobie jako o kims, kto zostal stworzony do wyzszych celow?
Reguł które akceptuje większosc nie zmienisz, a sygnały, jakie wysyłasz światu, a które sugeruje taką włąśnie postawę - jak najbardziej. Przez to co piszesz, takie odnoszę wrażenie, co oznacza, ze pewna grupa ludzi również może je odnieść.
A czy teraz jestes zadowolnym czlowiekiem?
Nie, nie jestem 'zadowolonym' człowiekiem, jestem człowiekiem od początku do końca szczęsliwym. To nie ma w moim przypadku nic wspolnego z dostosowaniem się, ale - z wejrzeniem we wlasne ja i najgłębszą samoswiadomością odnośnie wad i zalet, zdolności i ułomności, które utworzyly mnie i doprowadziły do chwili obecnej. Błędne decyzje i błędy w ogóle prowadziły mnie we włąsciwym kierunku, zrozumienie ich prowadziło do rozwoju i prostowania ścieżek, do obierania tych dla mnie, konkretnie dla mnie włąściwych i 'naturalnego' wdrażania mglistych i zazwyczaj niedookreślonych planów w życie, drogą chwytania okazji, gdy się da i powolnego, relaksacyjnego płynięcia z prądem, gdy okazji nie ma.
Nie wyobrażam sobie sytuacji gdzie jestem wyrzutkiem społecznym - to po prostu nie w moim stylu.
Mi sie wydaje, ze swiatu potrzeba wiecej spokoju i zrozumienia a nie ciaglej pogoni i materializmu
Blabla, jest sobie materializm, jest sobie pogoń - ale spokojnie da się życ obok tego wszystkiego i to życ wlasnym życiem wedle wlasnych zasad, bez zostawania bezdomnym lub innego rodzaju społecznym odrzutem.

'szkoła życia’ powoduje, że jeszcze bardziej zamykam się w sobie i mam problemy z wyjściem z domu
No nie wiem.. jakoś w otoczeniu widzę raczej przypadki, gdzie introwertycy przez trudności i kłody pod nogami nabierają zdolności obcowania z ludźmi, wychodzą ze skorup i się ogarniają, nawte jak w okresie późnonastoletnim/wczesnodorosłym byli sfochowanymi książetami bez pojęcia o czymkolwiek za to z całą masą poczucia niesprawiedliwości i bycia 'ponad tymi wszystkimi rozgadanymi debilami'. Pewnie socjonika się tu odzywa, bardzo możliwe, ze znam tylko 'pewną część' introwertyków (albo tą część lepiej dostrzegam, bo bardzo, BARDZO cenię ludzi, co po każdym upadku podnoszą się silniejsi i lepsi).

Re: problem z radzeniem sobie w rzeczywistosci

: niedziela, 20 stycznia 2013, 23:34
autor: zepster
Ok, rozumiem. Co jednak w wypadku gdy nie potrafisz dostosowac sie do tych regul, bo zycie podlug nich wprawia cie w tak podly nastroj, ze po prostu nie dajesz rady?
Blabla, jest sobie materializm, jest sobie pogoń - ale spokojnie da się życ obok tego wszystkiego i to życ wlasnym życiem wedle wlasnych zasad, bez zostawania bezdomnym lub innego rodzaju społecznym odrzutem.
Na pewno, choc ja mam spore trudnosci z ich odnalezieniem. Musielibysmy podac przyklady, skoncentorwac sie na jakims konkretnym przypadku aby moc dalej o tym dyskutowac.
No nie wiem.. jakoś w otoczeniu widzę raczej przypadki, gdzie introwertycy przez trudności i kłody pod nogami nabierają zdolności obcowania z ludźmi
No coz, skoro istnieja ektrawertycy to sa i introwertycy. Poza tym nie w kazdej z epok extrawertysm odgrywal az tak znaczaca role. Akurat dzis zyjemy w swiecie, gdzie ekstrawertyzm i w pewnym sensie ,,drapieznosc", maksymalna zaradnosc zyciowa sa na topie. W wielu poprzednich epokach bylo jednak inaczej.
wychodzą ze skorup i się ogarniają, nawte jak w okresie późnonastoletnim/wczesnodorosłym byli sfochowanymi książetami bez pojęcia o czymkolwiek za to z całą masą poczucia niesprawiedliwości i bycia 'ponad tymi wszystkimi rozgadanymi debilami'
To rzeczywiscie dosc egoistyczne (wbrew pozorom) podejscie ale jak juz napisalem,,,cos tam zycia liznalem :P wiec akurat owym ,,ksieciem" nie jestem, natomiast jako urodzony humanista oraz czlowiek wierzacy gleboko w pewne naczelne, odwieczne wartosci mam poczucie niesprawiedliwosci i to juz nawet nie tyle wzgledem siebie co tez przede wszystkim wzgledem wielu osob. Chyba w malo ktorej epoce dominowaly wzorce typu cynizm, nihilizm i hedonizm a to jest (uwazam osobiscie) jedna z glevszych przyczyn dzisiejszego kryzysu wsrod ludzi; braku dostrzegania w drugim czlowieku przede wszystkim czlowieka a nie wylacznie jego umiejetnosci i wydajnosci.

Re: problem z radzeniem sobie w rzeczywistosci

: niedziela, 20 stycznia 2013, 23:36
autor: Ceres
atis pisze: Cytuj:
'szkoła życia’ powoduje, że jeszcze bardziej zamykam się w sobie i mam problemy z wyjściem z domu

No nie wiem.. jakoś w otoczeniu widzę raczej przypadki, gdzie introwertycy przez trudności i kłody pod nogami nabierają zdolności obcowania z ludźmi, wychodzą ze skorup i się ogarniają, nawte jak w okresie późnonastoletnim/wczesnodorosłym byli sfochowanymi książetami bez pojęcia o czymkolwiek za to z całą masą poczucia niesprawiedliwości i bycia 'ponad tymi wszystkimi rozgadanymi debilami'. Pewnie socjonika się tu odzywa, bardzo możliwe, ze znam tylko 'pewną część' introwertyków (albo tą część lepiej dostrzegam, bo bardzo, BARDZO cenię ludzi, co po każdym upadku podnoszą się silniejsi i lepsi).
Myślę Atis, że to zależy od tego, co konkretnie rozumiemy przez tzw. "szkołę życia"; dla mnie np. 'szkołą życia' były wszystkie obozy chóru, do którego należałam - raz, że był 'wycisk', wysoko stawiana poprzeczka, harówa, a dwa, siłą rzeczy trzeba było jakoś się odnaleźć w sporej grupie dziewczyn i umieć się z nimi dogadywać - w końcu chór to współpraca; no cóż, takie obozy nie powiem, miały swoje plusy, ale minusy również...

Re: problem z radzeniem sobie w rzeczywistosci

: poniedziałek, 21 stycznia 2013, 00:53
autor: zepster
Ja mysle, ze kazdy z Nas ma swoja wlasna ,,szkole zycia" do przejscia.

Osobiscie wydaje mi sie, ze kazdy przychodzi na Ziemie z scisle okreslonym celem i jego zadaniem jest probowanie poskramianie swojego Ego na rzecz innych, poczucia sie istota odpowiedzialna za nie tylko siebie ale rowniez za innych ludzi w sensie, ze kazdy nasz wybor, kazda nasza decyzja wplywa w jakis sposob na inne istoty.

Podobnie jest ze smiercia - wierze gleboko, ze trzeba sobie na nia ,,zapracowac".

Wiele lat temu doznalem czegos, co calkowicie zmienilo moj sposob spostrzegania rzeczywistosci; bylo to tak dalece wstrzasajace dla mnie doswiadczenie, ze od tamtej pory wiem, ze jestem kims innym, chociaz caly czas ta sama osoba w sensie ciala ale wewnetrznie, osobowosciowo nastapila ogromna zmiana. I od tamtego wydarzenia mam problemy z odnajdywaniem sie w istniejacej rzeczywistosci poniewaz to, czego zaznalem pokazalo mi cos, co wlasciwie trudno jest opisac slowami. Wczesniej tez bylem osoba, ktora upatrywala swoje cele w wyksztalceniu sie, w zdobyciu jakiejs pozycji. Po tym zdarzeniu te wszystkie atrybuty przestaly miec dla mnie jakiekolwiek znaczenie. Odczulem ze one dla mnie sa iluzoryczne, pozbawione glebszego sensu.

Moglbym duzo pisac o tym, co to bylo za doswiadczenie i co wniolso to do mojego zycia ale nie wiem, czy jest ku temu sens poniewaz moze ktos odebralby to znow jako jakas forma czucia sie kims lepszym, ze inni ludzie skoro nie doswiadczyli czegos takiego to nie rozumieja tego. Moge na teraz powiedziec tylko tyle, ze przed tym wydarzeniem juz przechodzilem lekki kryzys a samo wydarzenie bylo zwiazane ze znalezieniem sie w stanie ktory mial cos wspolnego ze smiercia kliniczna (nie bylo nia w stu pocentach aczkolwiek moc strachu obecna podczas jego trwania jak i to, co zaczalem ,,widziec" po i pozniejsze sytuacje) i jakby ,,duchowym" przebudzeniem. Tak to odbieram.

To wydarzenie po prostu spowodowalo, ze nie umiem juz funckjonowac tak, jak kiedys. I nie chce. Moim jedynym pragnieniem na dzis dzien jest dowiedzenie sie, jak mozna wykorzystac potencjal zawarty w tym doswiadczeniu i co mozna z nim zrobic, aby poczuc sie szczesliwym i splenionym.

Re: problem z radzeniem sobie w rzeczywistosci

: poniedziałek, 21 stycznia 2013, 01:06
autor: jouziou
czyli tak jak myślałam, mało dałeś danych i konkretów, a liczysz na konkretną odpowiedź, dopiero z biegiem dyskusji zaczynasz bardziej precyzować o co ci chodzi

jeśli to nic bardzo intymnego, co mogłoby wywołać traume jeśli byś sie przyznał to nie pisz, ale jeśli sam twierdzisz że to jest klucz do zmian, ruszenia z miejsca (bo kiedyś ciebie zmieniło) to może podziel się tym

Re: problem z radzeniem sobie w rzeczywistosci

: poniedziałek, 21 stycznia 2013, 01:09
autor: zepster
jeśli to nic bardzo intymnego, co mogłoby wywołać traume jeśli byś sie przyznał to nie pisz, ale jeśli sam twierdzisz że to jest klucz do zmian, ruszenia z miejsca (bo kiedyś ciebie zmieniło) to może podziel się tym
Nie wiem, jakby zareagowali ludzie. Bo to wykracza poza racjonalne, europejskie myslenie. Ma wiecej wspolnego z rzeczami parapsychologicznymi i szeroko rozumiana duchowoscia niz z klasycznym ujeciem psychologicznym.

Intymne jest ale jednoczesnie uniwersalne i chce sie dzielic z tym z ludzmi; problemem jest ich czesta rekacja na to.