Siła i słabość

Wiadomość
Autor
Awatar użytkownika
komandosek
Posty: 157
Rejestracja: sobota, 4 kwietnia 2009, 13:21
Lokalizacja: Wrocław

Re: Siła i słabość

#16 Post autor: komandosek » poniedziałek, 30 listopada 2009, 18:44

Mietla pisze:Stary temat, ale mam ochotę na merytoryczne wypociny ;)
wloczega pisze:Jak reagujecie na słabość innych, gdy wyczujecie (zobaczycie), że nie dorasta do was w jakiejś dziedzinie, że się denerwuje, plącze, gubi, jest słabszy intelektualnie, nieśmiały, nie ma siły przebicia itd itp.?
To zależy ;)
Znajomy / nieznajomy: w stosunku do osób znajomych jestem większym nerwusem, jeśli wiem, że boją się czegoś, bo wcześniej coś zawalili. Przykład: drę mordę na siostrę, która jest trzy dni przed egzaminem i zrzędzi, że nic nie umie i że teraz już nie ma sensu się uczyć. Na obcych się nie drę, bo nie wiem jak na to może zareagować, a wolę unikać sytuacji, kiedy ktoś się ma popłakać przez to, co powiedziałam. Na swoich czasami - wiem kiedy i na kogo mogę.
Jeśli ktoś się gubi, plącze, jest zestresowany przez coś na co nie ma wpływu, nie ma siły przebicia, to bardzo często robię za przedłużacz między tą osobą a światem. Pod warunkiem, że ona tego chce, że akurat mam dobry dzień i lubię tę osobę.
Generalnie nie lubię patrzeć jak ktoś się z czymś męczy, chyba że męczy się z własnej głupoty (a jeszcze jak wcześniej nie posłuchał rad Cioci Mądrej Mietły, to niech ma za swoje). Ogólnie bardzo nie lubię głupoty u ludzi. Kierowania się złudnymi nadziejami, uczuciami wtedy, kiedy trzeba ogarnąć cztery litery i rozwiązać problem przy użyciu logiki. Wtedy się drę. Bardzo.
to generalnie zależy od sytuacji, ale pewnie mądra ciocia Mietla ma racje, zazwyczaj ; zresztą wywieranie presji i rozdmuchiwanie złudzeń jest jedną z technik stosowanych przez psychologów. Slyszalem o tym, zamiast cackać się z pacjentem i przepracowywać każdą przeszkodę która nie pozwala mu wyjsc na prostą dobitnie potwierdza mu sie to co on sam mysli (tak, jestes skonczonym idiotą, nie wiesz i nigdy nie bedziesz wiedział jak sobie poradzić, nie masz na tyle siły by sprostac etc) aż do momentu aż pacjent sam nie zacznie się bronić bo w końcu zrozumie że argumentacja psychologa dotarła do granic absurdu i sam sobie pomoże - biorac sie do roboty - bo przecież jesli myli sie psycholog, to mylił się również i on.
Ciężko mi powiedzieć jak ja się zachowuje w takich sytuacjach; jednak każda jest inna. nie mam tez na tyle doświadczenia i az tak to mnie nie kręci by się nad tym wiecej zastanawiać


"a słońce przyciąga nas, bo kocha życia blask!"

ODPOWIEDZ