Konfrontacje i lęk z nimi związany.

Dyskusje na temat typu 6
Wiadomość
Autor
Awatar użytkownika
Paweu
Posty: 297
Rejestracja: czwartek, 20 maja 2010, 00:31
Enneatyp: Perfekcjonista
Kontakt:

Re: Konfrontacje i lęk z nimi związany.

#16 Post autor: Paweu » poniedziałek, 22 sierpnia 2011, 19:45

Też się boję konfrontacji i unikam jak mogę i jestem ugodowy, wycofujący się i najchętniej bym był niewidoczny. Ale tak się nie da niestety. Od ulicznych bójek zawsze stroniłem, kilka razy w mieście jak widziałem że jakieś dziwne typy idą w moją stronę to po prostu zmieniałem kierunek albo przechodziłem na drugą stronę ulicy. Chociaż raz w życiu, dawno temu jeszcze za czasów szkolnych miałem niezbyt przyjemne doświadczenia z idiotą który lubił się dowartościowywać gnębieniem słabszych. Unikałem go jak mogłem, a on mi nie dawał spokoju. W końcu razu pewnego po lekcji w/f-u on doprowadził mnie do ostateczności i zaatakowałem skurwysyna najmocniej jak tylko umiałem. Nie dlatego, że miałem go dosyć tylko ze strachu i napierdalałem go jak się dało, przewrócił się a ja go na kopy. Żeby przypadkiem nie wstał i mi nie oddał. Gdyby nie interwencja innych chłopaków którzy tam byli i patrzyli się na "galę MMA" to cholera wie jak by się to skończyło. Ale fakt faktem, po tym incydencie ani on ani inne skurwysynki już się mnie nie imały.
Ale to był ekstremalny przypadek. W "zwykłych" konfrontacjach jak ja mam inne zdanie niż ktoś, po prostu staram się maksymalnie dokładnie przedstawić swoje zdanie. Jeśli ktoś się upiera przy swoim "bo tak", to po prostu przestaję nawijać. Szanujmy nawzajem swój czas. Podobnie jeśli mnie ktoś chce coś narzucić, jeśli moje argumenty nie trafiają, to po prostu zaprzestaję rozmowy. A jeśli ktoś jest wyjątkowo ujebliwy to jeszcze coś pocisnę. Na szczęście nie mam za często takich przypadków. Wszelkich buraków, buców i innych dupków żołędnych trzymam z dala od siebie. Nie lubię nikogo przekonywać, kontrolować etc. ale i nie znoszę gdy ktoś tak postępuje wobec mnie. Wtedy potrafię być bardzo chamski i grubiański i nie mam jakichkolwiek wyrzutów sumienia jeśli kogoś zmieszam z gównem. Przeciwnie, cieszę si z tego. Dałem kutafonowi dokładnie to, na co sobie zasłużył. Konfrontacje "dla rozrywki"? Jeśli w granicach przyzwoitości, to wtedy ok. Wiadomo, że to tylko takie żarty, gorzej jak zacznie się przeginanie a druga osoba tego nie widzi. Jeśli widzi, że przegina i się uspokoi - to ok, jeśli nie widzi, to już przestaje być zabawnie. Ale na szczęście w tym wieku od dawna już nikt taki nie stanął mi na drodze. Mroczne czasy gimnazjum gdy musiałem użerać się z bezmózgimi troglodytami się dawno skończyły. Towarzystwo od dawna inne, normalne i nikt nie robi takich chorych jazd. I jakoś też nie przyciągam takich indywiduów do siebie. Ja ich widzę jako złamasów, oni mnie pewnie jako drewniaka bez polotu który może wydrzeć ryja o byle co i... bardzo dobrze. Najlepiej trzymajmy się od siebie z daleka.


Podobno 1w9 LIE

Negai1
Posty: 33
Rejestracja: piątek, 1 lipca 2011, 08:46
Enneatyp: Dawca

Re: Konfrontacje i lęk z nimi związany.

#17 Post autor: Negai1 » wtorek, 23 sierpnia 2011, 15:47

Nevermind pisze:Witam. Jestem typem 7w6, ale moje skrzydło chwilami silnie się ujawnia, szczególnie w sytuacjach stresowych. Nie wiem czy gdzieś to już było, troche czytałem, ale wkońcu nie znalazłem odpowiedzi. Mam pytanie, jak sobie radzicie z konfrontacjami z innymi ludźmi? Ja jestem mężczyzną i jak to mężczyzna mam dość regularnie różne spięcia. Generalnie czasami mam tak, że zwykłe zmierzenie się wzrokiem z kimś już mnie całkowicie rozbraja, nawet gdy się nie boje, ani nic, to myśle o tym przez cały czas.Poprostu nie może mi to wylecieć z głowy. Miałem swego czasu dużo nieprzyjemnych sytuacji i konfrontacji z różnymi typkami, nie bałem się samego starcia ale bardziej konsekwencji tego wszystkiego, bo nie jestem jakimś popychadłem i nie daję sie nikomu, zawsze jakoś reaguje, wiec prędzej to oni by mieli porozbijane głowy.Jednak poprostu nie moge tak żyć, dopóki nie doprowadze jakiejś sprawy do końca.Żyć z myślą, że wracając do domu tym razem pod klatką oni mnie złapią i dostane po nosie. Zastanawiam sie poprostu czasami, czy nie lepiej odpuscic, bo na dłuższą mete nie moge znieść życia w takiej niepewności. Ogólnie jestem uważany za osobę której to inni powinni się bać, może to przez zauważalny wpływ 'ósemkowości' chwilami w moich działaniach, zachowuje sie podobnie, ale jednak to na mnie działa, jestem wrażliwy na takie rzeczy.Możliwe, że to tylko moja kontrfobiczność. Bardzo, bardzo mi przeszkadza ta wrażliwość na konfrontacje, utrudnia mi to życie. Czasami gdy zdaży się jakaś sytuacja, a ja spanikuje, będe sparaliżowany, to po fakcie mam do siebie ogromne pretensje. To tak z grubsza.. ciekawi mnie co Wy możecie o tym powiedzieć.

Wiesz... ja też tak mam a jestem 2w3 xD Tzn... nie tyle co kłócę się z ludźmi tak non stop, tylko jak ktoś mnie zaatakuje nawet słownie, to myślę o tym i to bardzo do mnie dociera. Czasem nawet nie chcę na drugi dzień nigdzie wychodzić XD Po prostu niektóre eneatypy są bardziej bądź mniej wrażliwe na inne osoby. ;) Ale nie widzę nic złego przez coś takiego... lęk nie jest niczym złym. Bardziej wkurzają mnie osoby które ,,niczego" się nie boją. :/

Awatar użytkownika
pepsi_addict
Posty: 6
Rejestracja: środa, 18 maja 2011, 19:51
Enneatyp: Lojalista

Re: Konfrontacje i lęk z nimi związany.

#18 Post autor: pepsi_addict » wtorek, 23 sierpnia 2011, 23:51

Ale nie widzę nic złego przez coś takiego..
Jak na moje, taki lęk przed konfrontacjami to coś złego, bo jeżeli się lękasz i przez to nie jesteś w stanie się obronić, udowodnić swojej racji, tym bardziej jak ktoś mówi o Tobie nieprawdę to świadczy o Twoim braku godności.

Jeżeli chodzi o mnie to też się lękam konfrontacji. W większości wypadków jestem pewny co do swojej racji ale czasem mimo wszystko pojawia się paraliżujący stres i error - problem z przekazaniem w odpowiedni sposób tego co chcę powiedzieć. Wtedy mogę zwyczajnie kogoś zwyzywać ale to by było żałosne, tak nawyzywać kogoś od najgorszych dlatego, że wyszło na jego, tak więc wolę oddać zwycięstwo w takim momencie.
6w5, ENTp

Awatar użytkownika
Venus w Raku
VIP
VIP
Posty: 1058
Rejestracja: środa, 23 września 2009, 10:08
Enneatyp: Perfekcjonista

Re: Konfrontacje i lęk z nimi związany.

#19 Post autor: Venus w Raku » środa, 24 sierpnia 2011, 06:02

Każdy ma lęki i to nie jest tylko szóstkowa przypadłość. Problem jest w tym, że nie jest społecznie akceptowane, aby ujawniać swoje lęki otwarcie, ale lęk jest jak najbardziej ludzką cechą i uczuciem, o którym nikt nie rozmawia. Lęk nie istnieje i nie wypada się przyznawać do lęku. Ja mam potworne lęki. Czasami budzę się rano i jestem w panice. Czuję obsesyjny lęk i panikę, ale nigdy się do tego nie przyznaję, bo nie chcę, żeby inni uważali mnie za osobę słabą. Jak się przyznałam kilka razy w życiu, to zostałam potrakowana odpowiednio nisko i to nawet przez osoby, które miały nie tylko normalne lęki, ale fobie. Wydaje mi się, że mamy w głowach od urodzenia wszczepioną taką ideę, że lęk i strach jest czymś złym i całkowicie nieakeptowanym. A więc zastępujemy lęk agresją. Lęk oznacza wycofanie się, a agresja parcie do przodu. My jesteśmy zaprogramowani, że wycofanie się jest chore, a parcie do przodu zdrowe. Agresja zabija uczucie lęku i konfrontacja jest formą agresji, a więc stajemy się agresywni i konfrontacyjni, ale w sumie za każdym aktem agresywnym ukrywają się nasze lęki. Atakuję kogoś nie po to, aby obronić swoje racje, ale żeby pozbyć się własnego lęku. Więc za każdym razem jak jestem agresywna lub ktoś jest agresywny wobec mnie, to muszę myśleć o lęku, który ukrywany jest pod tą agresją.
1w9, 6w5, sp/sx

yusti
Posty: 4664
Rejestracja: niedziela, 22 października 2006, 17:54
Enneatyp: Perfekcjonista

Re: Konfrontacje i lęk z nimi związany.

#20 Post autor: yusti » środa, 24 sierpnia 2011, 09:32

już Goethe twierdził, że "w nienawiści jest strach". A de Mello, że "ludzie grubiańscy są tak naprawdę przerażeni". Boją się utraty czegoś.
nam, agresywnym jedynkom z zablokowanym intelektem, może dużo przynieść rozważanie tegoż. czego tak bronimy? czego tak bardzo nie chcemy stracić, że ryzykujemy (jak to określił pesi_addict) wydanie się żałosnym?
Moim zdaniem 1 wcale nie dba o poprawność, tylko o swój wizerunek. 8) Zachowanie pewnych pozorów. W przeciwieństwie do 6, dużo bardziej jej na zachowaniu tegoż silnego image'u zależy, bo źle znosi krytykę i musi być zawsze możliwie naj (uzależnia swoją wartość od wyników działań, więc nie może być słaba).

Paradoksalnie: wzburzamy się w celu obrony swego starannie wypracowanego wizerunku i tym samym [wzburzeniem] narażajmy się na utratę twarzy (żałosność)!

Awatar użytkownika
kroplablekitu
Posty: 167
Rejestracja: wtorek, 19 października 2010, 15:09
Enneatyp: Perfekcjonista

Re: Konfrontacje i lęk z nimi związany.

#21 Post autor: kroplablekitu » piątek, 9 września 2011, 04:20

Najlepiej znoszę konfro, których się nie spodziewam, bo nie mam czasu myśleć. A także te, które są naruszeniem zasad w mojej głowie - świete oburzenie którym się wtedy kieruje daje niesamowitego kopa adrenalinowego.

Im krótsza piłka tym ostrzejsze podanie, czyli wiele zależy też od tego jak długo konfrontacja ma trwać. Na początku przez jakiś czas działa instynkt - a potem uciekam. Ostatnio pracuję nad tym, by przedłużyć ten czas zanim się wycofam.

Zwłaszcza, że wiem, że wszystkie doprowadzone do końca konfrontacje z godnym przeciwnikiem są wartościowe - można wynieść o wiele więcej wiedzy niż kiedy ludzie spotykają się w spokojnej, pozbawionej żaru atmosferze. Poza tym nikt nam tak nie wytknie błędów w myśleniu jak oponent. A to właśnie na naszych słabościach budujemy siłę ( i tyle teorii na dziś)
:mrgreen: testy kłamią ! Enneagram morduje ! ALE Spójrz, jak wiele nam dano! Skocz obiema nogami w ten przepiękny wszechświat! Odnajdź swą moc i stań się tym, kim powinieneś być!

Awatar użytkownika
Paweu
Posty: 297
Rejestracja: czwartek, 20 maja 2010, 00:31
Enneatyp: Perfekcjonista
Kontakt:

Re: Konfrontacje i lęk z nimi związany.

#22 Post autor: Paweu » piątek, 9 września 2011, 07:35

kroplablekitu pisze:Najlepiej znoszę konfro, których się nie spodziewam, bo nie mam czasu myśleć.
U mnie to działa akurat odwrotnie. Jak coś się dzieje nagle, z niczego to wtedy zastygam, nie wiem co robić, najchętniej bym się zapadł pod ziemię. Co innego jak mogę przed konfrontacją pomyśleć, wszystko sobie zaplanować, wtedy wiem co robić. Zimna, chłodna logika, to jest to co pozwala mi działać podczas konfrontacji, manewrować przeciwnikiem, prowokować go do wykonania złych ruchów a następnie wykorzystywać to przeciwko niemu. Zachowania instynktowne są dla mnie zgubne. W ogóle emocje uważam za szkodliwe przy jakiejkolwiek konfrontacji. Najlepsza sytuacja to taka, kiedy przeciwnik jest rozemocjonowany, a ja zimny i spokojny. Nawet jeśli dzieje się coś nagle to choć chwilka przestoju może być dla mnie zbawienna. Mogę przywołać choć częściowo logiczne myślenie, zdusić emocje, pomyśleć i ruszyć do akcji.
kroplablekitu pisze:Zwłaszcza, że wiem, że wszystkie doprowadzone do końca konfrontacje z godnym przeciwnikiem są wartościowe - można wynieść o wiele więcej wiedzy niż kiedy ludzie spotykają się w spokojnej, pozbawionej żaru atmosferze. Poza tym nikt nam tak nie wytknie błędów w myśleniu jak oponent. A to właśnie na naszych słabościach budujemy siłę ( i tyle teorii na dziś)
Ciekawe stwierdzenie, ale fajnie by było, gdybyś przytoczył/a jakąś konkretną sytuację. Dla mnie konfrontacja to przede wszystkim obrona przed zagrożeniem, np. człowiekiem, który chce mnie oszukać czy wykorzystać. Będzie to dla mnie lekcją na przyszłość, jak niedopuścić aby taka sytuacja się powtórzyła, a jesli już się powtórzy - co mam zrobić. Jeśli już się wybronię z tego i moje zwycięstwo będzie oznaczało porażkę przeciwnika, wtedy dochodzi jeszcze jeden bonus - dzika satysfakcja z ukarania skurczybyka. Stawiłem mu czoło, pokonałem, ukarałem, upokorzyłem i obroniłem swoje racje. Czysta sadystyczna satysfakcja ze zniszczenia przeciwnika, w dodatku całkowicie usprawiedliwiona, bo to ja byłem "tym dobrym" a w bezczelny i niegodziwy sposób mnie zaatakowano/wykorzystano.
Podobno 1w9 LIE

Awatar użytkownika
kroplablekitu
Posty: 167
Rejestracja: wtorek, 19 października 2010, 15:09
Enneatyp: Perfekcjonista

Re: Konfrontacje i lęk z nimi związany.

#23 Post autor: kroplablekitu » piątek, 9 września 2011, 22:10

Ok, to ja mam pare propozycji co dorzucić do tego wątku:

Jakbyśmy pisali o konkretnych konfro to byłoby fajnie, bo ja przez chwilę miałam wątpliwości czy my tu mówimy o akcjach typu - ktoś idzie na mnie z otwartym nożem, jestem sam, a za mną 5 jego kumpli. Wtedy bym zrozumiała lęki wyrażane w tym wątku.

Napiszmy też sobie, co właściwie boimy się stracić.
Kiedyś najbardzej bałam się, że jeśli osoba wpływowa w danym środowisku oceni mnie negatywnie, to inni za nią pójdą i zostanę sama. Ale okazało się, że moje fantazje są przesadzone.

Poza tym myślę, że straty są wyimagowane. Bo co naprawdę możesz stracić jak ktoś po tobie jedzie na oczach tłumu? Może twoje ego bardzo to przezyje, ale prawda jest taka, że godność zależy od tego co jest w nas, naszych czynów a nie oceny przypadkowych osób. Naprawdę czuję to bardzo mocno, więc nie boję się upadać. W każdym razie im częściej ćwiczymy upadek, tym bardziej elastyczni się stajemy i szybciej wracamy do pozycji wyprostowanej po wstrząsie.
Paweu pisze: U mnie to działa akurat odwrotnie. Jak coś się dzieje nagle, z niczego to wtedy zastygam, nie wiem co robić, najchętniej bym się zapadł pod ziemię. Co innego jak mogę przed konfrontacją pomyśleć, wszystko sobie zaplanować, wtedy wiem co robić. Zimna, chłodna logika, to jest to co pozwala mi działać podczas konfrontacji, manewrować przeciwnikiem, prowokować go do wykonania złych ruchów a następnie wykorzystywać to przeciwko niemu. Zachowania instynktowne są dla mnie zgubne. W ogóle emocje uważam za szkodliwe przy jakiejkolwiek konfrontacji. Najlepsza sytuacja to taka, kiedy przeciwnik jest rozemocjonowany, a ja zimny i spokojny. Nawet jeśli dzieje się coś nagle to choć chwilka przestoju może być dla mnie zbawienna. Mogę przywołać choć częściowo logiczne myślenie, zdusić emocje, pomyśleć i ruszyć do akcji.
I tak i nie. Jednak instynkt jest tym co mnie najlepiej prowadzi, a mój problem polega na tym, że za często go tłumię myśleniem. A instynkt wcale nie jest równoznaczny z emocjami. Ale też zachowuje zimna krew - w sumie zawsze ją zachowuję, chociaż nauczyłam się odgrywać ludzkie emocje. Zresztą u mnie jest tak, że mogę ryczeć a być w śrdoku bardzo chłodna. Moge krzyczeć - tak samo. Wygląda jakbym wyszła z równowagi, ale umysł działa bez zarzutu.
Ciekawe stwierdzenie, ale fajnie by było, gdybyś przytoczył/a jakąś konkretną sytuację. Dla mnie konfrontacja to przede wszystkim obrona przed zagrożeniem, np. człowiekiem, który chce mnie oszukać czy wykorzystać.
to dla mnie pikuś ; ) największe problemy mam z ego, z opinią innych itp.
Będzie to dla mnie lekcją na przyszłość, jak niedopuścić aby taka sytuacja się powtórzyła, a jesli już się powtórzy - co mam zrobić. Jeśli już się wybronię z tego i moje zwycięstwo będzie oznaczało porażkę przeciwnika, wtedy dochodzi jeszcze jeden bonus - dzika satysfakcja z ukarania skurczybyka.
oooooo taaaaak! skurczybyk ma odpokutować swoje grzechy !!
Stawiłem mu czoło, pokonałem, ukarałem, upokorzyłem i obroniłem swoje racje. Czysta sadystyczna satysfakcja ze zniszczenia przeciwnika, w dodatku całkowicie usprawiedliwiona, bo to ja byłem "tym dobrym" a w bezczelny i niegodziwy sposób mnie zaatakowano/wykorzystano.
100% tak :) przy wyłapywaniu oszustów tak mam. a w innych sporach nie do końca. dlatego te pozornie błahe są najtrudniejsze. Nie mam wątpliwości, że kiedy ktoś chce mnie skrzywdzić mam absolutne prawo się bronić. Ale kiedy ktoś chce mnie zdominować w innym celu to już nie wiem, czy nie przesadzam.

Konfro mogę podzielić na
- chamskie pojazdy. Tu rzeczywiście często oddaje pola. Bo nie wiem co mogę zyskać przez tzw. zniżanie się do czyjegoś poziomu?
Jeżeli jednak chce coś z tym zrobić to nie walczę, a staram się odstarszyć. Przydaje się odgrywanie szalonej. Ludzie boją się tego, co nieprzewidywalne. Mój bardzo spokojny ułożony kumpel miał w LO tak, że na początku mu dokuczali, poszturchiwali - wziął komuś bardzo ładnie prowadzony zeszyt, przerwał go wpół i wyrzucił do kosza. Dali mu spokój bo zobaczyli że potrafi wkurzyć się do tego stopnia, że żadne reguły nie mają już znaczenia. Odpowiedział inną bronia, bez walki, ale zadziałał psychologicznie. Tu paradoksalnie przydaje się posiadanie spokojnego łagodnego wygladu na codzień. Szok jest większy.

- konfro werbalne bo ktoś wie lepiej jak mam coś zrobić.
Z plusów: rzeczywiście może się zdarzyć że ktoś ma rację i jeśli mi to wykarze, to ja tylko zyskuję.
Z minusów: baaaardzo często widzę, że coś mogłoby być wykonane lepiej, ale nie mam siły zwracać uwagi. Z jednej strony szkoda mi energii na ludzi, którzy tego nie docenią. Część osób dziwnie reaguje na uwagi które mają u źródeł dobre intencje przecież. Potem mam żal do siebie, że siedziałam cicho. To jest ten rodzaj konfro z tórym mam największy problem. Chciałabym zmieniac świat ; ) ale nie wiem, czy świat tego chce ; )

- konfro jakieś tam filozoficzne
Mimo, że nikt nie wie jaka jest prawda (mnie to obojętne) to jednak jest sens upierać się przy swoim. Wtedy mocniej wchodzisz w kontakt z przeciwniekiem - jak w silnym zwarciu. Możesz go lepiej poznać,l więcej od niego wyciągnąć. O to chodzi, o wzajemną wymianę która nie musi konczyć się zmianą stanowiska. Tu też mam właśnie ten problem, że schodzę z pola zbyt szybko, dążę do zgody tam gdzie nie jest ona potrzebna. A trzeba upierać się przy swoim, dla zasady, dla rozwoju i żeby bliżej się poznać. Pokazać sobie siebie nawzajem w pełnej krasie to piękny podarunek.

- przyłapywanie na oszustwie :) Zwykle jak zasady są jasne i złapiesz kogoś za rękę, albo masz przynajmniej dowody na papierze to ludzie z miejsca spuszczają z tonu, więc w pewnym sensie lubię jak mnie oszukują; ) Nie mam najmniejszych problemów, bo stoi za mną litera prawa, umowy, nieraz dowody na piśmie. Jeszcze to poczucie, że racja jest na pewno po mojej stronie - dodaje to siły. A w jakiś takich sporach filozoficznych i prakseologicznych itd tej pewnosci nie ma, więc nie czuje się taka pewna.
Uuuuuwielbiam karać złoczyńców :):):) żałuję, że nie zostałam prokuratorem ; ) albo sędzią śledczym : ) Łapać złoczyńców i ich niszczyć ooo tak. Tylko musiałyby to być sprawy jasne z mojego punktu widzenia. Nie mogłabym pracować w skarbówce bo zawsze miałabym z tyłu głowy - a może kradł, kombinował bo musiał? Jako sędzia chciałabym pracować z mordercami, sadystami, psychopatami :)
Upokarzać raczej nie dałabym rady, za dumna jestem. Tzn nie pozwalam sobie czuć się upokorzoną więc nie wiem, jak to jest dostarczać takich wrażeń innym. Chociaż ludzie mają różne jazdy, więc może ktoś poczuje się upokorzony w wyniku moich działań ale to już nie mój problem.
:mrgreen: testy kłamią ! Enneagram morduje ! ALE Spójrz, jak wiele nam dano! Skocz obiema nogami w ten przepiękny wszechświat! Odnajdź swą moc i stań się tym, kim powinieneś być!

Awatar użytkownika
SuperDurson
Moderator
Moderator
Posty: 2939
Rejestracja: sobota, 6 września 2008, 12:45
Enneatyp: Lojalista
Lokalizacja: Kraków

Re: Konfrontacje i lęk z nimi związany.

#24 Post autor: SuperDurson » sobota, 10 września 2011, 00:28

Ja mam do dzisiaj pół kilo w spodniach, serce w przełyku i źrenice jak pięciozłotówki, kiedy tuż obok zatrzymuje się nagle nieznany samochód, a w środku jest kilka osób.. już widzę kominiarki i noże, widzę złe oczy błędne i zapienione dragami twarze.. widzę śmierć..
Ale to wynika wprost, z życiowego doświadczenia, chłopaka z nieciekawej okolicy..
Najszybsze nogi dzielnicy. Bez tyczki, pobity rekord świata, w skoku wzwyż. Żyję do dzisiaj. Cały.

Powiem wam szczerze, że lęk jest bardzo wydajnym i wyścigowym wręcz paliwem rakietowym :twisted:
Są sytuacje, kiedy kontrfobiczna walka - wybuch - jest równoznaczna z końcem, tej rakiety..
..bo to czytasz ..bo Cię lubię ..bo myślisz samodzielnie!

sp/sx, 6w5 lvl 3-5
LIE Obrazek

Awatar użytkownika
Memory
Posty: 943
Rejestracja: środa, 23 lipca 2008, 13:49
Enneatyp: Lojalista

Re: Konfrontacje i lęk z nimi związany.

#25 Post autor: Memory » poniedziałek, 2 stycznia 2012, 11:45

Bardzo ciekawy temat. Nie wypowiem się stricte w imieniu szóstek, ale tylko swoim, bo mam bardzo podobnie.

W różnych starciach uczestniczę właściwie od dziecka. Zadawanie się z chłopakami oraz starszymi ode mnie dzieciakami miało również swoje konsekwencje w bójkach - niektóre niby na żarty, ale i tak pozostawały siniaki i bolesne ślady. Rzadko kiedy wtedy odpuszczałam, chociaż potrafiłam dostać niezłe cięgi, łzy mi napływały do oczu i myślami uciekałam daleko stamtąd. Nie potrafiłam tak zwyczajnie odejść z gorzkim posmakiem porażki pomimo z góry do przewidzenia przegranej, kiedy stawałam do "walki" z silniejszym przeciwnikiem. Kiedy już wreszcie wszystko dobiegało końca, długo nie mogłam uzyskać stanu równowagi i przez długi czas nie mogłam zachować spokoju przebywając w towarzystwie osoby, z którą brałam się za łby. Krew mi szybciej pulsowała w żyłach, a ciało się napinało, jakbym w każdej chwili mogła spodziewać się ataku. Pewna nieustępliwość pozostała mi do dzisiaj, chociaż już od dawna nie tłukłam się z nikim (i dobrze, nie czuję bowiem dumy z tego powodu). Podobnie, jak autor tematu, nie potrafię zachować spokoju ducha, kiedy wyczuwam nadchodzące niebezpieczeństwo ze strony pewnych osób. Podziwiam osoby, które umieją w takich sytuacjach zachować zimną krew i spać spokojnie, podczas gdy ja myślę o tym co może się wydarzyć na okrągło, w dodatku w sposób bardzo chaotyczny i podjudzający mój niepokój. W efekcie mogę zareagować na dwa sposoby: fobicznie, czyli staram się za wszelką cenę uniknąć spotkania z tą osobą, a jeśli do tego dojdzie, to zachowuję się jakby nic się nie stało, albo antyfobicznie, czyli doprowadzam do konfrontacji by jak najszybciej zmierzyć się z moim koszmarem, stawić mu czoło. Kończyło się to różnie... Niestety każde stosowane podejście kończyło się tylko krótkotrwałym i bardzo kruchym wrażeniem spokoju. Ale zupełnie, jak w przypadku tych dziecinnych nawalanek, nie potrafię tak zwyczajnie obejść problemu, bo wszystko traktuję śmiertelnie serio. Właściwie dopiero ucięcie kontaktu pozwalało mi uzyskać względną stabilność emocjonalną.
6w7 sp/sx, EIE

Snufkin
Posty: 5625
Rejestracja: piątek, 4 kwietnia 2008, 14:28
Enneatyp: Obserwator

Re: Konfrontacje i lęk z nimi związany.

#26 Post autor: Snufkin » poniedziałek, 13 lutego 2012, 22:06

Polecam wam film Karate po polsku. Wbrew pozorom nie jest to polska kalka filmów z Brucem Lee. Film bardzo prosty i nieskomplikowany w fabule ale świetnie oddaje uczucie narastającego zagrożenia. Główny bohater to moim zdaniem typowa kontrfobiczna Szóstka*.
* i jest LIE (coś dla yusti) A Beta ST jak zwykle robi chlew..
5w4, sp/sx/so
ILI - Ni, DCNH - CT(H)

Awatar użytkownika
TasiemiecSpoleczny
Posty: 232
Rejestracja: piątek, 2 sierpnia 2013, 11:30
Enneatyp: Lojalista

Re: Konfrontacje i lęk z nimi związany.

#27 Post autor: TasiemiecSpoleczny » niedziela, 4 sierpnia 2013, 22:58

Pozwolę sobie odświeżyć temat.

Lęk przed konfrontacją, czy to przed drugą osobą, czy przed zmianą standardów życia zawsze u mnie był bardzo silny. Wszelkie zmiany i przejścia ze stanu do stanu, szczególnie te radykalne (poza np. egzaminami na które zawsze byłem przygotowany) napawały mnie solidnym lękiem, co oczywiście zwiększało próg motywacji konieczny do przejścia przez jakiś problem.

Jak sobie radzicie w podobnych sytuacjach? Jak można pomóc sobie samemu, by nie bać się świata i innych ludzi?
Wynik testu: Omniwertyk
Inv pisze:Czy to znaczy, że jestem homo?

Charlotte
Posty: 127
Rejestracja: sobota, 24 września 2011, 08:59
Enneatyp: Lojalista

Re: Konfrontacje i lęk z nimi związany.

#28 Post autor: Charlotte » poniedziałek, 5 sierpnia 2013, 11:06

Na wypowiedź powyżej- trzeba po prostu zyskać zaufanie do ludzi. Zrozumieć ich motywy, być trochę bardziej tolerancyjnym, bo zauważyłam że my szóstki mamy problem z zaakceptowaniem niektórych wad. Może nie aż tak bardzo jak np. 1, ale jeśli ktoś jest fałszywy, kłamliwy, no to rodzi u nas paranoje, a najlepsze wyjście to po prostu tolerować takiego pasożyta i się nim nie przejmować.
6 takze mają problem z pewnością siebie, czują się często gorsze od innych. Według mnie nie ma wgl. żadnych argumentów by tak stwierdzić. Poczujcie że jesteście wyjątkowi, silni, i jeśli w to wystarczająco uwierzycie to będzie dobrze. Poza tym strach 6 przed konfrontacją jest często tak duży, że boją się oni mówić. Nie bójcie się, jeśli ktoś Was zbeszta za to co powiecie, wy zróbcie to samo ale na pewno się nim nie przejmujcie.
Ja nadal czasami mam ,,zawahania" by coś powiedzieć, ale prócz szóstkowości jestem bardzo emocjonalna to pewno to mówienie wychodzi mi i tak łatwiej. Dajcie się prowadzić chwili, nie bójcie się powiedzieć prawdy, jeśli zrobicie to silnie i bez strachu, nikt na pewno Was nie opieprzy.
Kontrfobiczne 6 z mocnym skrzydłem 7
ENFj - EIE - Mentor - Aktor

Awatar użytkownika
Paweu
Posty: 297
Rejestracja: czwartek, 20 maja 2010, 00:31
Enneatyp: Perfekcjonista
Kontakt:

Re: Konfrontacje i lęk z nimi związany.

#29 Post autor: Paweu » środa, 7 sierpnia 2013, 21:45

Charlotte, może dla Ciebie to działa, natomiast dla mnie byłoby to zgubne.
Kiedyś byłem bardziej ufny i otwarty w stosunku do ludzi, przez co nieraz się przejechałem. Teraz postępuję inaczej: ktoś wydaje mi się jakiś dziwny - od razu skreślam i nie ma to tamto. Już widziałem takich ludzi, którzy potrafią zdobyć czyjeś zaufanie tylko po to, by je potem wykorzystać. I paradoksalnie dzięki temu właśnie zdobyłem pewność siebie: wiem czego chcę, wiem z jakimi ludźmi chcę się zadawać i wiem kogo na pewno nie chcę mieć w swoim otoczeniu.
Otwartość, mówienie prosto z mostu? Tylko przy ludziach, którzy sobie na to zasługują, znam ich już długi czas i wiem, że są w porządku. Natomiast przy całej reszcie mówię tylko tyle ile trzeba. Co nie znaczy, że z tego ogółu nie możesz wspiąć się do elity - oczywiście, że możesz. Musisz tylko pokazać, że jesteś godną zaufania, dobrą osobą. I trochę cierpliwości, żebym się do Ciebie przekonał. No i jeszcze musimy mieć jakieś wspólne tematy do rozmowy, wtedy będzie fajnie. Jeśli uważasz, że to nie są żadne wyśrubowane kryteria - super, oznacza to że nie będziemy mieli problemu z tym, żeby się dogadać. Jeśli natomiast uważasz, że jestem strasznie wybredny wobec ludzi i jestem wyniosłym dupkiem - też super. Ta postawa ma właśnie odstraszać plebs, którego nie chcę w swoim otoczeniu :)
Podobno 1w9 LIE

Awatar użytkownika
duplo
Posty: 746
Rejestracja: poniedziałek, 24 września 2012, 16:15
Enneatyp: Lojalista

Re: Konfrontacje i lęk z nimi związany.

#30 Post autor: duplo » sobota, 19 lipca 2014, 04:01

Przez ostatni tydzień miałam praktyki. Wzięłam na siebie najbardziej odpowiedzialną pracę, a co się z tym wiąże - gdy coś idzie nie tak - to wszystkie pretensje lecą w moją stronę. W takiej sytuacji, prędzej czy później, musi zrodzić się konflikt. Na co dzień mogę kontrolować sytuacje społeczne (np. unikam ludzi, więc unikam również problemów z nimi związanymi), a w odgórnie ustanowionym zespole tego nie ma.

Miałam sytuację, że pewnej Rudej wysłałam złe dane, przez co miała parę godzin opóźnienia z projektem. Ruda zamiast zadzwonić i powiedzieć, bym jej wysłała odpowiednie, nastroszyła się i puściła focha. Przyjechałam na uczelnię i od wejścia była wrogo nastawiona wobec mojej osoby - cały czas rzucała jakimiś prymitywnymi ironiami, siadała parę metrów dalej i najeżdżała na mnie tak, żebym to przypadkiem słyszała, albo prawiła jakieś durne uwagi na temat mojej pracy (np. ''jak można zrobić taki rzut, to trzeba być utalentowanym''). Jak reagowałam? Zamknęłam się w sobie, do nikogo się nie odzywałam. Jak kierowała jakąś ironię bezpośrednio do mnie to odpowiadałam tym samym. Fakt, że nie rozumiałam o co jej chodzi, nie pomagał. Wyhodowałam sobie ostrą paranoję, że Ruda nastawiła wszystkich przeciwko mnie (nikt się nic nie odzywał). Ten paranoidalny stan był nie do zniesienia, czułam, że lada moment oszaleję. Wyszłam zapalić, i jak wróciłam to był już prowadzący. Zastałam ich w sytuacji, gdy Ruda mnie krytykowała, coś w stylu ''no ja wiem, że tu jest źle, ale ja nic nie poradzę na to. Z niektórymi tutaj w ogóle nie można dojść do porozumienia, cały czas robią te same błędy!''.

Wtedy coś we mnie pękło. Zaczęły dziać się ze mną dziwne rzeczy. Podniosło mi się ciśnienie, dostałam jakiejś niekontrolowanej padaczki - całe ciało mi drgało, każdy mięsień, nie mogłam tego opanować. Lęk zniknął, na jego miejscu pojawił się Gniew. Ale tym razem był to inny gniew niż ten opisywany tydzień temu. To był otwarty Gniew. Podniosłam ton i ku mojemu zdziwieniu (i nie tylko mojemu), zaczęłam wydzierać się na Rudą, nie zważając na grupę i na prowadzącego (miałam podniesiony ton, mimo wszystko moje argumenty były merytoryczne). Nie sądziłam, że potrafię podnieść ton na kogoś ''obcego'', a do tego wypowiedzieć w nim swoje zdanie. No i ta moc rażenia. Dotychczas pewna siebie i zadziorna Ruda przymknęła jadaczkę. Nie miała nic konstruktywnego do powiedzenia.

Zaś moje grupowe paranoje zostały zaleczone - nie wiedzieć czemu, jak zbierałam się do domu to wszyscy do mnie podchodzili oferując pomoc w projekcie, jedna dziewczyna nawet powiedziała że mi współczuje że mam najgorszą robotę itd. Dziwne uczucie O.o

Podsumowując sytuację, otwarty konflikt był dla mnie uzdrawiający i poniekąd wyleczył moje paranoje. Pod warunkiem, że po całej sytuacji prostuje się sytuację.

Dzień później (dzisiaj) spotkałam ją samą siedzącą na korytarzu. Podeszłam do niej i już na spokojnie zainicjowałam rozmowę w której dowiedziałam się, o co była ta cała gimbaza. Normalna rozmowa (nie unoszenie się dumą) było jakimś kolejnym krokiem w wychodzenia ze swojej strefy komfortu. Moje mechanizmy obronne cierpią.
We buy things we don't need
with money we don't have
to impress people we don't like

ODPOWIEDZ