boogi pisze:Bardzo ciekawa teoria.
Ostatni akapit w/w artykułu:
Nie lubimy zaczynać czegoś nowego, nie dokończywszy wcześniej rozpoczętej czynności. Jest to bardzo istotna potrzeba psychologiczna. Wyjaśnia ona, dlaczego tak wielu z nas opiera się zmianom, dlaczego zostajemy w pracy do późna, by dokończyć coś tego samego dnia.
Obserwuję coś takiego u siebie, ale wydaje mi się, iż przyczyna jest też trochę inna. Mianowicie: wolę dokończyć coś od razu, jednym pędem, bo wtedy pracuje mi się lepiej. Jeżeli przerwę (np. pisanie programu komputerowego) i zaplanuję sobie dokończenie za jakiś czas, to przy wznawianiu pisania chwilę muszę się wdrażać, przypominać sobie co pisałem, jaki był kontekst.
Jeszcze jeżeli okres przerwy był dosyć krótki (np. jeden dzień), to nie ma większego problemu, ale im dłuższa przerwa, tym bardziej zapominam co robiłem; a bardzo lubię zaczynać zadanie wiedząc co będę robił. Tak więc, u siebie obserwuję także, chociaż nie tylko, wyżej opisaną "chęć, by nie zostawiać za sobą niedokończonego zadania", ale także chęć by jeżeli jedno zadanie robię, to kontynuować je w miarę płynnie, a nie jakoś skokowo.
Oh, faktycznie zaczynanie po przerwie niesie konieczność ponownego wdrażania się z wybitego rytmu, ale przyznam po prawdzie... że ja robię 10 rzeczy naraz i nie do końca. Czytam np. 4 książki naraz: teoretyczną psychologiczną przeintelektualizowaną meczącą, romansidło oh ach dla luzu, poradnik co, kiedy i jak dla wiedzy, i coś o relacjach z drugim człowiekiem, swobodnym językiem pisane. I przeplatam to krzyżówkami, sudoku, żeby było co rozwiązywać a nie tylko przyswajać biernie. Albo jak sprzątam to też to robię tak na raty i po wielokroć i zajmę się np. czymś i potem szukam,
gdzie ja tę ścierkę walnęłam xD Potem znowu "a teraz leci mi to w TV, włączę zobaczyć" i potem wyłączam i..."co ja to robiłam ostatnio...?!"
Także jest ciekawie
Zawsze.
Nie mam w sobie samodyscypliny, konsekwencji. Szybko się zapalam i... szybko nudzę. Tu się różnimy jako Jedynki, drogi Adminie. Piszę więc to, by wykazać, ze skrzydło w 9 to nie w 2. JEST RÓŻNICA. Faktycznie jestem bardziej
"chaotyczna". Roztrzepaniec taki ze mnie, ale potem sama się z siebie śmieję co rusz
. A wytrwałość jest mozolnie nudna. Nie nadaję się do tego! Zdecydowanie lepiej mi się działa robiąc co godzinę coś innego. Tak... impulsywnie, doraźnie włączać dany tryb. Nie mam problemu z przeskakiwaniem z zadania na zadanie w robocie. Mam problem z wytrwaniem w jednej ścieżce. Bardzo fajnie np. na zlocie jest posłuchać Boogiego, Bodziosa, Kogoś tam jeszcze, ale po godzinie pójść posprzątać. Potem znowu posłuchać, a potem iść na samotny spacer. Potem znowu posłuchać, a potem iść do muzeum czy kina. Potem znowu posiedzieć z ludźmi i później iść pogadać z barmanką. I tak na przeplatankę ;p Dzidzia się nudzi
Ale to wybija z rytmu "Świętej Dyskusji" i jest niegrzeczne, więc tak nie należy latać z kwiatka na kwiatek.
Mówi się, że w unitaskingu (czyli skupianiu się na jednej rzeczy naraz i trwaniu w tym) dobrzy są faceci. A baby muszą zawsze się podzielić na niańkę, kucharkę, sprzątaczkę, praczkę... i muszą robić kilka rzeczy naraz. Także może to przejaw mojej płciowości a nie skrzydła? Zawsze mi się śmiać chce, że jak już np. samiec z samicą kopulują, to ja jak najbardziej rozumiem to, że ona myśli, że
sufit niepomalowany xD Albo rozumiem czytanie książki w czasie akty płciowego, jak on sobie używa (ale to partner musi być wyrozumiały, godzić się na jawne niebycie tu-i-teraz zamiast liczyć na udawanie) xD