To zależy od tego jak bardzo ktoś ma sprecyzowane plany życiowe i co chce robić. Jeśli komuś studia nie są potrzebne do tego czego pragnie, to niech oleje ten papierek. Ja się długo uważałem za 5, bo miałem się za intelektualistę. A po dłuższym namyśle sądzę, że intelektualna praca w dłuższej perspektywie by mnie zmęczyła swoją złożonością i znudziła. Popracowałbym tak przez pewien czas, a potem może fizycznie. Nie nakładajmy sobie łatek.duplo pisze:Nie zgadzam się jedynie z tym, że należy całkowicie porzucić czynnik, który wywołuje stres, np. studia. Jeśli komuś zależy, by je przejść i postawił to sobie za cel, to wg mnie należy zwyczajnie się zdyscyplinować i wziąć do pracy, aby wyeliminować stres. Nawet, jeśli nie spełni się swoich wygórowanych, perfekcjonistycznych oczekiwań, to tak czy inaczej z każdym pojawiającym się owocem pracy zaczyna się odczuwać większy spokój.
A rzucenie studiów to bardzo samodzielna decyzja. To może dobrze wpłynąć na psychikę gdy np. robiło się te studia tylko dlatego, że nie miało się pomysłu, a rodzice nalegali.
Co do stresu 9, długo byłem zestresowany i uważałem się przez to za 6. Mam bardzo dużo cech 6 przez długotrwałe tkwienie w stresie, paranoje, projekcje, lęk przed chorobą i śmiercią. Gdy stres zmalał zaczynam widzieć u siebie cechy 9.
Czyli okazuję się Dziewiątkiem który robił się na 5 (w tym i przed samym sobą) i miał dużo cech 6 ze względu na stresowe połączenie 9 i 6 Cyrk na kółkach, ale jak już to rozszyfrowałem to może w końcu dojdę do socjotypu