Wewnętrzny autorytet

Wiadomość
Autor
yusti
Posty: 4664
Rejestracja: niedziela, 22 października 2006, 17:54
Enneatyp: Perfekcjonista

#31 Post autor: yusti » środa, 25 lutego 2009, 11:13

.
Ostatnio zmieniony wtorek, 12 października 2010, 16:46 przez yusti, łącznie zmieniany 1 raz.



Awatar użytkownika
Absynt
VIP
VIP
Posty: 3178
Rejestracja: środa, 25 kwietnia 2007, 13:53

#32 Post autor: Absynt » środa, 25 lutego 2009, 11:49

Swiat jest zly tam, gdzie w tej chwili jestes (czyli mowa o Twojej perspektywie). Juz lepiej powiedziec, ze swiat jest neutralny.
6w7 sx/so EIE

Zycie to samospelniajaca sie przepowiednia.

Awatar użytkownika
boogi
Pan Admin
Pan Admin
Posty: 5875
Rejestracja: czwartek, 23 października 2008, 22:48
Enneatyp: Perfekcjonista
Lokalizacja: Kraków
Kontakt:

#33 Post autor: boogi » środa, 25 lutego 2009, 14:55

Heh, to ja se coś napiszę.
Świat jest zły, kiedy się pani w spożywczaku krzywo spojrzy na klienta.
Świat jest dobry, kiedy się pani w monopolowym uśmiechnie do klienta.
Koniec bajeczki, morał jest prosty - masz to, na co zwracasz uwagę. Nie może być tak, że wszyscy ciągle walą obuchem w łeb, bo oprócz tych złych są też dobre chwile życia. Nie jest też tak, że całe życie usłane jest płatkami róż, wszyscy nas kochają, nikt nie bije i wszystko się udaje, bo nic byśmy się nie nauczyli. Życie jest raczej usłane różami - ot, po prostu czasem nadepniemy na kolec.



@Absynt: si, lepiej już twierdzić że świat jest neutralny niż zły. Cieszę się, że Cię zainspirowałem w sprawie tych klejnotów ;)
"Jeśli chcesz ze mną rozmawiać, zdefiniuj terminy których używasz."
- Voltaire

>> bardzo dziwny link <<

Affects / Hornevian / Harmonic / Trifix

Awatar użytkownika
SuperDurson
Moderator
Moderator
Posty: 2939
Rejestracja: sobota, 6 września 2008, 12:45
Enneatyp: Lojalista
Lokalizacja: Kraków

#34 Post autor: SuperDurson » środa, 25 lutego 2009, 19:48

Czyli precyzując (uwielbiam, uwielbiam, uwielbiam precyzować :wink: ):

Świat jest DLA CIEBIE taki, jaki wierzysz, że jest.

Uwierz w Dobro. Uwierz w Radość. Uwierz w Spełnienie.
I od razu świat jest fajny :mrgreen:
..bo to czytasz ..bo Cię lubię ..bo myślisz samodzielnie!

sp/sx, 6w5 lvl 3-5
LIE Obrazek

yusti
Posty: 4664
Rejestracja: niedziela, 22 października 2006, 17:54
Enneatyp: Perfekcjonista

#35 Post autor: yusti » środa, 25 lutego 2009, 20:09

.
Ostatnio zmieniony wtorek, 12 października 2010, 16:46 przez yusti, łącznie zmieniany 1 raz.

Awatar użytkownika
Rinn
VIP
VIP
Posty: 695
Rejestracja: sobota, 21 czerwca 2008, 21:12
Kontakt:

Re: Wewnętrzny autorytet

#36 Post autor: Rinn » sobota, 12 grudnia 2009, 15:50

Wznawiam temat, bo dawno nie było jakiejś merytorycznej dyskusji na naszym subforum. :D
Sixes grow by recognizing that the only real security in life comes from within. While we can work hard to build our finances, to find the right friends and the right partner, and to foresee every possible mishap, ultimately, none of the external structures that we use to give ourselves confidence will always work for us. Things can and do go wrong, and the supports that we rely on inevitably change. Therefore, growth for a Six entails finding the support of their own inner knowing. It involves finding the place inside themselves that is quiet, strong, and capable. But this cannot happen by itself. Discovering these inner resources takes time and work, although, fortunately, Sixes understand the usefulness of perseverance and dedication. Sixes will know firsthand the value of discovering their inner resources when they take time to relax their constant vigilance and find faith in themselves.
Taka jest teoria, a zastanawiam się nad jakimiś praktycznymi sposobami osiągania tego. Ktoś ma pomysł jak odnaleźć i utrzymać w sobie to "spokojne, silne i kompetentne (?)" miejsce?

Co Wam pomaga?
w lęku nie ma nic
czego trzeba by się bać

Awatar użytkownika
SuperDurson
Moderator
Moderator
Posty: 2939
Rejestracja: sobota, 6 września 2008, 12:45
Enneatyp: Lojalista
Lokalizacja: Kraków

Re: Wewnętrzny autorytet

#37 Post autor: SuperDurson » sobota, 12 grudnia 2009, 18:24

Kiedyś, medytując i szukając nieskończonej mocy zanurzyłem się głęboko w sobie, a po drodze zbierałem skrupulatnie każdą swoją myśl, każde najdrobniejsze wspomnienie i każde skojarzone doświadczenie, czyli każdą najmniejszą cegiełkę która zawierała chociaż odrobinkę spokoju i wiary, których tak bardzo szukałem.. I przyznam Ci się szczerze, że wiele z bardzo fajnych okruchów pożyczyłem sobie od innych dziękując im po cichu :twisted:
Znalazłem później gdzieś w głębi siebie totalną i nieskażoną niczym pustkę więc przeniosłem się tam, razem z moimi dziwacznymi cegiełkami, okruszkami i ledwo zauważalnym pyłem zmielonych doszczętnie potrzeb..
Wybudowałem z tych najwspanialszych kawałeczków ołtarz w kształcie naczynia (jak wielka kula z otworem - mogę tam wejść i jest miejsce), ale okazało się że bardzo, bardzo dużo kawałków zostało, więc zbudowałem pomieszczenie pełne malowideł, całą inkrustowaną runami wieżę-świątynię, a w końcu, kiedy zdałem sobie sprawę, że mogę każdego kawałeczka używać wiele razy - olbrzymi zamek o puslująco-pachnących ścianach.. Cierpliwie, z uporem i nieubłaganie spajałem je wszystkie, po kawałeczku zakrapiając każdy pojedynczy elemencik starannie dobranym, upajającym mnie aromatem pomarańczy i nazwałem całość jednym słowem: Nohav-Arh.
To jest to miejsce gdzie idę, gdy potrzebuję siły, wiary, pewności, spokoju..

To jest miejsce, gdzie w trudnej chwili potrafię się zaszyć i w spokoju pomyśleć.
To jest miejsce, gdzie regeneruję siły.
To jest miejsce, gdzie podejmuję decyzje.

Kiedy wchodzę do ołtarza i cała jego moc skupia się we mnie i wypełnia mnie to czasami magiczny świat w mojej głowie i magiczny świat na zewnątrz spajają się stając się jednością i ja robię coś będąc cały czas ładowany pewnością, wiarą i spokojem..

Z czasem, dookoła zamku, zanim zrozumiałem dokładnie co się dzieje - wyrosła cała radośnie kolorowa kraina.. Eteryczne istnienia (nasze myśli) same kleją się do miejsc, które je wspierają i umacniają te miejsca..




Jeżeli chcesz wewnętrznego spokoju, siły i kompetencji to jako szóstka potrzebujesz wiedzieć czym są i wiedzieć z czego się składają. Szukasz więc takich elementów w rzeczywistości - pamiętasz siebie w momencie wykazywania się spokojem (zdażyło Ci się kiedyś być bardzo opanowaną osobą w trudnej sytuacji i przyniosło to korzyść?), w momencie wykazywania się siłą (zdażyło Ci się kiedyś przeforsować swoje zdanie, które było bardzo prawdziwe i najbardziej prawidłowe?), w momencie wykazywania się kompetencją (umiesz coś robić dobrze)? Możesz dodać kilka cudzych elementów, któe by się przydały.. Pamiętaj, żeby podziękować!

Zbierasz je wszystkie i lepisz z nich coś co Ci się podoba, łączysz czymś co Ci się ZAJEBIŚCIE podoba i pasuje (jak u mnie zapach, smak i aromat pomarańczy do spokoju, radości i życiodajnej siły), możesz sobie to fajnie opisać (ja nadałem nazwę pasującą do kontekstu - czarodziejski zamek z bajki) i kiedy potrzebujesz tych zasobów to możesz przenieść się do tego miejsca za pomocą użytego spojenia (przypominam sobie aromat, smak, zapach, wygląd pomarańczy - dziwnym trafem wygląda jak ołtarz..), lub na przykład wywołując je wprost nazwą (potrzebuję do.. No0..Hav..Arh! - i jestem w wieży).
Bardzo ważne jest właśnie mocne skojarzenie - tak aby móc się tam teleportować jedną, piorunującą myślą.




Jest oczywiście jeszcze Krra-khh pełen krzyku, krwi i bólu.. stamtąd trudno wyjść (bez amuletu :wink:), a czasami trzeba tam wejść.. Kiedy na przykład walczysz na z góry straconej pozycji.. to dzięki ślepej furii można zwyciężyć.

Czytałaś może "Szczury w murach" Lovecrafta?
Przeczytałem to długo po swoich zabawach i zauważyłem, że tam działał bardzo podobny, magiczny mechanizm zamku - pradawna moc czynienia zła była zaklęta w murach i ten, kto był dziedzicem, kiedy znalazł się w pobliżu był przyciągany odgłosami drapania szczurów, do piwnic, do pradawnego ołtarza, a tam pierwotna moc zmieniała go w bestię.
Tu spojeniem były szczury, cegiełkami mord i okrucieństwo, a portalem miejsce.

To jest Twoja wyobraźnia - możesz zakląć we własnych murach dowolną moc, spoić dowolną rzeczą, teleportować się w dowolny sposób.

Wybierz cegiełki i ucz się murować..
  • Procedura:
    zbierasz cegiełki -> szukasz pustego miejsca -> kleisz je tam -> tworzysz jakiś szybki portal, żeby móc się błyskawicznie przenieść -> rozbudowujesz całość wraz z nowymi doświadczeniami
..bo to czytasz ..bo Cię lubię ..bo myślisz samodzielnie!

sp/sx, 6w5 lvl 3-5
LIE Obrazek

Awatar użytkownika
Rinn
VIP
VIP
Posty: 695
Rejestracja: sobota, 21 czerwca 2008, 21:12
Kontakt:

Re: Wewnętrzny autorytet

#38 Post autor: Rinn » sobota, 12 grudnia 2009, 19:22

:shock:

Wow, pojechałeś. :mrgreen:

Rozumiem, co masz na myśli, choć takie wyobraźniowe metody są dla mnie trochę zbyt abstrakcyjne, jakoś nigdy nie czułam tych medytacyjnych wizualizacji, czakr czy czego tam jeszcze, a manipulowanie umysłem budzi we mnie opór. Muszę wypracować własne rozwiązanie, które do mnie trafi, ale myślę, że naprowadziłeś mnie na właściwy trop. :)
w lęku nie ma nic
czego trzeba by się bać

Awatar użytkownika
SuperDurson
Moderator
Moderator
Posty: 2939
Rejestracja: sobota, 6 września 2008, 12:45
Enneatyp: Lojalista
Lokalizacja: Kraków

Re: Wewnętrzny autorytet

#39 Post autor: SuperDurson » niedziela, 13 grudnia 2009, 10:34

OK, skoro tak, to.. zamień większość obrazów w odczucia/dźwięki bo troszkę inaczej reprezentujemy w środku nasze wewnętrzne rzeczywistości. U mnie stany są wywoływane mocnym obrazem (i ja stosunkowo łatwo obrazem manipuluję), podrasowuję je (już zdecydowanie mniej wydajnie i w tej kolejności) zapachami i dźwiękiem, a wtedy są u mnie bardzo silne. Kinestetyka u mnie bardzo kuleje więc ja często trochę symuluję/stymuluję odczucia i uczucia obrazami tego jak to wygląda lub powinno wyglądać..
Jeżeli to nie obraz do Ciebie trafia to weź to co trafia, pójdź tym tropem i zbieraj odpowiednie dla siebie cegiełki, wyważ je i na czuja coś z nich ulep - to samo nabierze formy..
Buduj we właściwy dla Ciebie sposób.

Wizualizacje nie pasują? Porzuć je. Popracuj wyciszeniem i medytacją. Kieruj energią. Poćwicz techniki relaksacyjne..
Może Ci się przydać Gestalt.
..bo to czytasz ..bo Cię lubię ..bo myślisz samodzielnie!

sp/sx, 6w5 lvl 3-5
LIE Obrazek

Awatar użytkownika
Mandala
VIP
VIP
Posty: 502
Rejestracja: sobota, 21 czerwca 2008, 10:25
Lokalizacja: Warszawa

Re: Wewnętrzny autorytet

#40 Post autor: Mandala » sobota, 19 grudnia 2009, 16:06

Manipulacja własnym umysłem. Widzę tutaj NLP. Działa, ale doraźnie, ponieważ nie zmienia przyczyn danego stanu psychicznego, a tylko pozwala go ignorować. Na dłuższą metę podświadomości nie oszukasz, a im mocniej się coś tłumi, tym pod większym ciśnieniem zbierają się emocje, aż wybuchną, albo znajdą inny sposób, żeby dokopać. A wtedy sztuczki autoprogramowaniem nie wystarczą. Po co wyrabiać sobie nawyk oszukiwania siebie i uciekania od własnych problemów, zamiast stawić im czoła? Może przyjść moment, gdy przez to będzie trudniej, gdy ta konfrontacja będzie już nieunikniona. Moim zdaniem jest to ciekawy sposób, który można wykorzystać w wyjątkowych sytuacjach, jak w walce ze stresem na egzaminie czy podczas rozmowy o pracę, ale nie do rozwiązywania swoich problemów tkwiących w psychice. Dla przykładu ludzie (mam na myśli konkretne osoby, lecz nie będę wymieniać z nazwisk), którzy na takich metodach polegali w pracy nad sobą po 10 latach - uzależnieni już od tego i znerwicowani.

Jeśli enneagram pokazuje schemat, w jaki kształtowały nam się mechanizmy obronne, odruchy i sposoby reakcji i na podstawie różnych bodźców i cech, wywołujących dane reakcje i powtarzających się według pewnych schematów skutków stworzono typologię, to można śmiało wysunąć tezę, że negatywna rzecz charakterystyczna dla danego typu jest dla osób do niego należących głęboko tkwiącym problemem podobnym dla wszystkich. Korzenie sięgają jeszcze dzieciństwie i można do ich ogólnego zarysu dotrzeć studiując enneagram - do konkretów, studiując samego siebie. To pozwoli na dokopanie się do przyczyn i pogrąży, lub da możliwość do poprawy. Psychomanipulacja,oszukiwanie samego siebie, nie przyniesie szerszych i trwalszych efektów, może być najwyżej wspomagaczem przy równoległej prawdziwej pracy.
......................................................................... ZŁOTY ŚRODEK!
6 z mocnym wpływem obu skrzydeł - kiedyś nauczę się latać
"Jeśli nie wiesz do jakiego portu zmierzasz, żaden wiatr nie jest ci sprzyjający"

Awatar użytkownika
SuperDurson
Moderator
Moderator
Posty: 2939
Rejestracja: sobota, 6 września 2008, 12:45
Enneatyp: Lojalista
Lokalizacja: Kraków

Re: Wewnętrzny autorytet

#41 Post autor: SuperDurson » sobota, 19 grudnia 2009, 18:07

Mandala pisze:Manipulacja własnym umysłem.
A może.. Kreatywne użycie potencjału własnego umysłu do osiągnięcia bardzo konkretnego, bardzo przydatnego i bardzo dokładnie sformułowanego celu..
Mandala pisze:Widzę tutaj NLP. Działa, ale doraźnie, ponieważ nie zmienia przyczyn danego stanu psychicznego, a tylko pozwala go ignorować.
Z tego co piszesz wnioskuję że jesteś rozdrażniona i zawiedziona czymś związanym z NLP. Przykro mi.. Ktoś, kiedyś trafił na nie do końca kompetentną osobę, lub nie zrobił wszystkiego jak należy.. albo w ogóle nic nie zrobił, a tylko się oszukiwał..

Tak jak metody typu afirmacje w perspektywie długiego czasu nie działają, jeśli tylko coś sobie wmawiasz i wyobrażasz, a tak na prawdę nie robisz nic w tym kierunku, nie wykonujesz fizycznych działań - tak samo różne neuroligwistyczne metody na dłuższą metę nie działają, jeśli używać ich tylko do odsuwania efektów problemów.
A przecież można ich używać również do pracy na zmianą przyczyn..

Zamek zaprezentowany wyżej to akurat jedynie zabawa prostymi submodalnościami.. Zabawa, przeprowadzona już po generalnych porządkach, mająca służyć wzmocnieniu i przyspieszeniu pewnych stanów i reakcji.
Dosłownie:
Rinn pisze:pomysł jak odnaleźć i utrzymać w sobie to "spokojne, silne i kompetentne (?)" miejsce

..czyli jak zbudować w sobie wirtualne miejsce zawierającego te wszystkie elementy, z czego je zbudować, oraz jak tam się szybko znaleźć.

NLP daje Ci RÓŻNE narzędzia - jedne mogą służyć do zmiany percepcji (tak - możesz to nazwać oszukiwaniem własnej, lub cudzej głowy), inne do zmiany przekonań (jestem piękna, jestem brzydka, potrafię, itd..), jeszcze inne do komunikacji z własnym wnętrzem (czego pragnę, czego potrzebuję, co sobie w ten sposób komunikuję?), oraz do na przykład motywowania, lub przede wszystkim - lepszej komunikacji. Komunikacji ze sobą i z innymi..

Istnieje cała masa czysto terapeutycznych, neurolingwistycznych narzędzi, z których korzysta cała rzesza wykwalifikowanych terapeutów stosujących je w codziennej pracy terapeutycznej równolegle z innymi uznanymi na świecie metodami. Nacisk na WYKWALIFIKOWANYCH, bo są też niewykwalifikowani..

Do swego rodzaju eliminacji przyczyn polecam zapoznać się z takimi prostymi narzędziami jak "metamodel", "praca na linii czasu", "intergracja wartości", czy bardziej zaawansowanymi jak "6 step reframing", oraz "core transformation"..
Mandala pisze:Na dłuższą metę podświadomości nie oszukasz, a im mocniej się coś tłumi, tym pod większym ciśnieniem zbierają się emocje, aż wybuchną, albo znajdą inny sposób, żeby dokopać. A wtedy sztuczki autoprogramowaniem nie wystarczą.
Ja sądzę, że podświadomości w ogóle nie sa się oszukać - można ją za to na chwilę zagłuszyć, lub przekonać. Często łatwiej ją na chwilkę zagłuszyć, aby przez chwilkę nie sabotowała działań, których efekty ją momentalnie przekonają!

Nawet w najbardziej drastycznych przypadkach najczęściej nie trzeba się oszukiwać, ani niczego tłumić na dłużej niż kilka bardzo krótkich chwil.. najczęściej używa się tego (przeramowania) aby zmienić na chwilkę nastawienie i stan w czasie robienia czegoś (co podświadomie uznajemy za złe/niepotrzebne/szkodliwe/itd..), aby uzyskać nowe doświadczenie wyraźnie przeczące wcześniejszym przekonaniom - dzięki temu Twoje przekonanie się zmienia i możesz rozszerzyć swoje zachowania o nowe opcje.. i wybrać te reakcje, które wolisz.
Mandala pisze:Po co wyrabiać sobie nawyk oszukiwania siebie i uciekania od własnych problemów, zamiast stawić im czoła?
Nie wiem po co. Skąd taki pomysł?
Wyrabianie sobie nawyku uszukiwania się nie jest dobrym pomysłem.. I nigdy nie było.

Zgadnij dlaczego w ta dziedzina jest napakowana "a teraz idź to sprawdź", "zrób to na dwadzieścia różnych sposobów", "używaj tego"?

Po to, żeby stawiać czoła problemom i je przezwyciężać..

Jak tego nie robisz - to nie zadziała.
Mandala pisze:Może przyjść moment, gdy przez to będzie trudniej, gdy ta konfrontacja będzie już nieunikniona.
O tym właśnie mówię.
Mandala pisze:Moim zdaniem jest to ciekawy sposób, który można wykorzystać w wyjątkowych sytuacjach, jak w walce ze stresem na egzaminie czy podczas rozmowy o pracę, ale nie do rozwiązywania swoich problemów tkwiących w psychice.
Owszem - można wykorzystać modelowanie, zabawę submodalnościami, czy kotwice do samodzielnej zmiany swojego stanu, aby w czasie na przykład ważnej sytuacji dysponować odpowiednimi zasobami - stanem, dostępem do informacji, przekonaniami..
Natomiast do rozwiązywania problemów leżących głęboko w psychice prosimy o pomoc specjalistów..

Chyba, że masz w tym praktykę i wiesz co robisz - czyli masz odpowiednie narzędzia i umiesz ich używać. Jeśli nie - możesz sobie zrobić kuku.
Cyrklem też możesz jak go sobie włożysz w oko..
Mandala pisze:Dla przykładu ludzie (mam na myśli konkretne osoby, lecz nie będę wymieniać z nazwisk), którzy na takich metodach polegali w pracy nad sobą po 10 latach - uzależnieni już od tego i znerwicowani.
Takich metod, czyli jakich konkretnie metod?
Do czego konkretnie użytych?
Użytych w jakiej konkretnie sytuacji?
W jaki dokładnie sposób użytych?


Powiem Ci coś głęboko od siebie: Jeśli coś przez 10 lat nie działa i ktoś tego nadal używa, łudząc się że kiedyś zacznie - to jak dla mnie ten ktoś jest po prostu głupi. Tak - głupi.
Człowiek rozsądny, kiedy rozumie że coś nie działa tak jak powinno i nie spełnia jego oczekiwań - porzuca to. Albo szybciutko idzie do eksperta zapytać, czy na pewno wszystko robi dobrze..
Mandala pisze:Jeśli enneagram pokazuje schemat, w jaki kształtowały nam się mechanizmy obronne, odruchy i sposoby reakcji i na podstawie różnych bodźców i cech, wywołujących dane reakcje i powtarzających się według pewnych schematów skutków stworzono typologię,
Otóż nie. Enneagram nie pokazuje schematu tworzenia żadnych mechanizmów, pokazuje motywy stojące za typowymi mechanizmami obronnymi u poszczególnych typów. Ilustruje różne zachowania i przekonania, ilustruje pewne mechanizmy. Odsłania najgłębsze motywacje typu..
Mandala pisze:to można śmiało wysunąć tezę, że negatywna rzecz charakterystyczna dla danego typu jest dla osób do niego należących głęboko tkwiącym problemem podobnym dla wszystkich.

..to przy błędnym założeniu teza jest.. delikatnie mówiąc: nietrafna.

Porównaj przynajmniej cztery jednostki o tym samym typie i różnych poziomach zdrowia - u typów niezdrowych mechanizm jest mocny i bardzo typowy, na średnich poziomach zdrowia zaciera się, a u typów bardzo zdrowych staje się wręcz niezauważalny! Pojawiają się inne cechy i odmienne zachowania..

Stały jest jedynie motyw przewodni, motor napędu, źródło energii..
Mandala pisze:Korzenie sięgają jeszcze dzieciństwie i można do ich ogólnego zarysu dotrzeć studiując enneagram - do konkretów, studiując samego siebie. To pozwoli na dokopanie się do przyczyn i pogrąży, lub da możliwość do poprawy.
Korzenie chwastu sięgają głęboko w glebę i można do ich ogólnego zarysu dotrzeć studiując botanikę - tylko czy musisz to robić chcąc się po prostu pozbyć chwasta? Jeśli masz tylko jednego chwasta..
Wystarczy go podkopać, nawet dłonią.. złapać u podstawy i delikatnie, acz stanowczo wyciągnąć.. i po chwaście.

Kopanie sztychówką w ogródku pozwala dokopać się do korzeni chwastu, może pozwolić Ci dokopać się do zakopanego tu przed laty skarbu, lub możesz niechcący przeciąć korzenie rosnącego nieopodal drzewka.. Dlatego, jeśli masz dużo chwastów chyba lepiej po prostu nauczyć się pielić rabatki, zamiast uczyć się botaniki (choć można się botaniką wspierać), a przed posadzeniem tych rabatek jednak poprosić wykwalifikowanego ogrodnika, aby to on doprowadził ogródek do stanu używalności..

A mówiąc normalnie - szukasz szybkiego rozwiązania, bierzesz szybkie rozwiązanie. Masz duży i głęboki problem ze sobą - idziesz do specjalisty.
Enneagram może Ci pokazać kierunek w którym masz iść, może pokazać Ci co masz na dnie, może pokazać co możesz robić źle..

Ale nie daje Ci ŻADNYCH konkretnych narzędzi, aby to zmienić..
Narzędzia musimy znaleźć sami.
Mandala pisze:Psychomanipulacja,oszukiwanie samego siebie, nie przyniesie szerszych i trwalszych efektów, może być najwyżej wspomagaczem przy równoległej prawdziwej pracy.
Dokładnie.


Zwróć proszę uwagę o co poprosiła (i dostała) Rinn, a o czym piszesz ty..

Wyzwanie brzmi: jak odnaleźć i utrzymać w sobie to "spokojne, silne i kompetentne (?)" miejsce, które daje szóstom siłę?
Moja odpowiedź brzmi: "Znajdź wspomnienia spokoju, siły i kompetencji, zlep je w jedno, potężne wyobrażenie i wzmocnij. Czerp z tego wciąż i umacniaj coraz bardziej rozwijając za każdym razem, gdy z jego pomocą podejmujesz właściwą decyzję, pełną pewności, siły i spokoju".
Mandala - Czy masz jakaś propozycję rozwiązania, które jest według Ciebie lepsze?
..bo to czytasz ..bo Cię lubię ..bo myślisz samodzielnie!

sp/sx, 6w5 lvl 3-5
LIE Obrazek

Awatar użytkownika
Mandala
VIP
VIP
Posty: 502
Rejestracja: sobota, 21 czerwca 2008, 10:25
Lokalizacja: Warszawa

Re: Wewnętrzny autorytet

#42 Post autor: Mandala » sobota, 19 grudnia 2009, 20:55

SuperDurson pisze: Z tego co piszesz wnioskuję że jesteś rozdrażniona i zawiedziona czymś związanym z NLP. Przykro mi.. Ktoś, kiedyś trafił na nie do końca kompetentną osobę, lub nie zrobił wszystkiego jak należy.. albo w ogóle nic nie zrobił, a tylko się oszukiwał..
Błąd. Nikt mnie nie oszukiwał i niczym nie jestem rozdrażniona. NLP interesuje mnie głównie, jako obiekt obserwacji, nie coś, czym pragnę się zajmować jakoś więcej. Stąd też obserwacja różnych specjalistów, jak i ludzi korzystających. Osoby, o których wspomniałam, to ludzie, którzy zajmowali się tym NLP od lat - nie tylko korzystali z niego. I przez lata im to wystarczało, lecz za bardzo polegali na tym i zabrakło poważnej pracy nad sobą. I w momencie, jak człowiekowi rozpadło się małżeństwo, nie potrafił już sobie z tym poradzić. Więc nie twierdzę, że to jest zło, lub coś nieskutecznego - ale że nie może zastąpić prawdziwej pacy nad sobą

.
SuperDurson pisze:czyli jak zbudować w sobie wirtualne miejsce zawierającego te wszystkie elementy, z czego je zbudować, oraz jak tam się szybko znaleźć.
Lepiej dojść do tego, by nie potrzebować szukania w sobie miłych miejsc, tylko przeżywając wszystkie emocje adekwatne do rzeczywistości umieć sobie radzić i znaleźć szczęście.
SuperDurson pisze:do swego rodzaju eliminacji przyczyn polecam zapoznać się z takimi prostymi narzędziami jak "metamodel", "praca na linii czasu", "intergracja wartości", czy bardziej zaawansowanymi jak "6 step reframing", oraz "core transformation"..
Dzięki. Chociaż akurat nie potrzebuję zapoznawania się z "narzędziami", w psychologii trochę siedzę. I polemika na temat metod pracy to chyba osobny temat i bardzo rozwlekły. A ja nie jestem zwolenniczką jednej, raczej chętnie poznaję,a do każdej podchodzę ostrożnie. Ale do manipulacji podchodzę z rezerwą, bo to niebezpieczna rzecz. Nie chcę powiedzieć, że nie da się uniknąć wyrządzania sobie czy innym krzywdy, jednak sam mówisz, że bez dobrego specjalisty może być lipa, a polecasz na forum korzystanie z podanych przez Ciebie sposobów, nie widziałam tutaj mowy o polecanych specjalistach.
SuperDurson pisze:
Mandala pisze:Na dłuższą metę podświadomości nie oszukasz, a im mocniej się coś tłumi, tym pod większym ciśnieniem zbierają się emocje, aż wybuchną, albo znajdą inny sposób, żeby dokopać. A wtedy sztuczki autoprogramowaniem nie wystarczą.
Ja sądzę, że podświadomości w ogóle nie sa się oszukać - można ją za to na chwilę zagłuszyć, lub przekonać.
To miałam na myśli.
SuperDurson pisze: łatwiej ją na chwilkę zagłuszyć, aby przez chwilkę nie sabotowała działań, których efekty ją momentalnie przekonają!
Czy dziwny jest brak entuzjazmu do ogłuszania siebie samej i manipulowania sobą w przekonaniu, że efekt m się spodoba? Wolę dojść ze sobą do porozumienia i działać zgodnie ze świadomością i podświadomością. Nie przełamywać oporu, a rozwiązywać problemy wywołujące go. Chociaż, jak pisałam - doraźnie to bywa pomocne. Ale bez rozwiązania problemów to jest oszukiwanie się, po rozwiązaniu - niepotrzebne.
SuperDurson pisze:
Mandala pisze:Po co wyrabiać sobie nawyk oszukiwania siebie i uciekania od własnych problemów, zamiast stawić im czoła?
Nie wiem po co. Skąd taki pomysł?
Łatwo o to, mając najprostszy sposób, by szybko poczuć się lepiej i z niego korzystając. Chociaż ok, przyznaję, świadomy człowiek może nie wpaść w tę pułapkę... tak samo, jak da się uniknąć nałogu stosując używki.
SuperDurson pisze: Zgadnij dlaczego w ta dziedzina jest napakowana "a teraz idź to sprawdź", "zrób to na dwadzieścia różnych sposobów", "używaj tego"?
Zgaduję: skuteczna neurolingwistyka.

SuperDurson pisze:
Mandala pisze:Jeśli enneagram pokazuje schemat, w jaki kształtowały nam się mechanizmy obronne, odruchy i sposoby reakcji i na podstawie różnych bodźców i cech, wywołujących dane reakcje i powtarzających się według pewnych schematów skutków stworzono typologię,
Otóż nie. Enneagram nie pokazuje schematu tworzenia żadnych mechanizmów, pokazuje motywy stojące za typowymi mechanizmami obronnymi u poszczególnych typów. Ilustruje różne zachowania i przekonania, ilustruje pewne mechanizmy. Odsłania najgłębsze motywacje typu..
Tak, ilustruje zachowania i motywy, czyli przyczyny i pokazuje skutki. To jest właśnie schemat powstania mechanizmu obronnego. Jest bodziec - każdy u siebie możne się rozeznać co to było - jest mechanizm, jest skutek. Najgłębsze motywy typu gdzie mają przyczynę, jak nie w dzieciństwie? do tego się odwołuje enneagram.

SuperDurson pisze: Porównaj przynajmniej cztery jednostki o tym samym typie i różnych poziomach zdrowia - u typów niezdrowych mechanizm jest mocny i bardzo typowy, na średnich poziomach zdrowia zaciera się, a u typów bardzo zdrowych staje się wręcz niezauważalny! Pojawiają się inne cechy i odmienne zachowania..
Dlatego dla uściślenia - porównywać powinno się osoby na podobnym poziomie zdrowia. Jeśli mowa o problemie charakterystycznym dla typu, to wiadomo, że chodzi o typy mniej zdrowe, które te problemy mają. Racja. Mój brak precyzji, nie chciałam się zbytnio rozpisywać.

SuperDurson pisze: Korzenie chwastu sięgają głęboko w glebę i można do ich ogólnego zarysu dotrzeć studiując botanikę - tylko czy musisz to robić chcąc się po prostu pozbyć chwasta? Jeśli masz tylko jednego chwasta..
Wystarczy go podkopać, nawet dłonią.. złapać u podstawy i delikatnie, acz stanowczo wyciągnąć.. i po chwaście.

Kopanie sztychówką w ogródku pozwala dokopać się do korzeni chwastu, może pozwolić Ci dokopać się do zakopanego tu przed laty skarbu, lub możesz niechcący przeciąć korzenie rosnącego nieopodal drzewka.. Dlatego, jeśli masz dużo chwastów chyba lepiej po prostu nauczyć się pielić rabatki, zamiast uczyć się botaniki (choć można się botaniką wspierać), a przed posadzeniem tych rabatek jednak poprosić wykwalifikowanego ogrodnika, aby to on doprowadził ogródek do stanu używalności..

A mówiąc normalnie - szukasz szybkiego rozwiązania, bierzesz szybkie rozwiązanie. Masz duży i głęboki problem ze sobą - idziesz do specjalisty.
Nie zapędziłeś się trochę w metafory. Chodzi tylko o to, ze trzeba dokopać się do korzeni, by móc je usunąć.
SuperDurson pisze: Enneagram może Ci pokazać kierunek w którym masz iść, może pokazać Ci co masz na dnie, może pokazać co możesz robić źle..

Ale nie daje Ci ŻADNYCH konkretnych narzędzi, aby to zmienić..
Co powiesz na nie robienie tego? ;- 0
SuperDurson pisze: Narzędzia musimy znaleźć sami.
prawda
Mandala pisze:Psychomanipulacja,oszukiwanie samego siebie, nie przyniesie szerszych i trwalszych efektów, może być najwyżej wspomagaczem przy równoległej prawdziwej pracy.
Dokładnie.
SuperDurson pisze: Zwróć proszę uwagę o co poprosiła (i dostała) Rinn, a o czym piszesz ty..

Wyzwanie brzmi: jak odnaleźć i utrzymać w sobie to "spokojne, silne i kompetentne (?)" miejsce, które daje szóstom siłę?
Moja odpowiedź brzmi: "Znajdź wspomnienia spokoju, siły i kompetencji, zlep je w jedno, potężne wyobrażenie i wzmocnij. Czerp z tego wciąż i umacniaj coraz bardziej rozwijając za każdym razem, gdy z jego pomocą podejmujesz właściwą decyzję, pełną pewności, siły i spokoju".
To jest metoda na zmianę emocji, a nie danie autorytetu. Niby coś podobnego, pozwoli - choć nie jestem przekonana, że na stałe, a nie doraźnie - sprawi, że może poczuć się pewniej podejmując decyzje. Ale dlaczego ma szukać w sobie tej siły, skoro chce ją mieć cały czas? Czy mam lepszą propozycję? Dojść do przyczyn dlaczego odbiera sobie ten autorytet i znaleźć w sobie tenże autorytet - nie emocje, które mu towarzyszą, a jego. I tak, jak pisała Justi - nie pytać innych, nie szukać własnej drogi nigdzie, poza sobą. Jak się ma jakiś problem i chęć spytania, jak go rozwiązać - najpierw zapytać o to siebie, opierać się na własnej ideologii, światopoglądzie. Patrząc dookoła każda Szóstka umie powiedzieć - on robi dobrze, on źle, on chyba popełnia błąd, a ten jest godny szacunku. Pozbyć się chyba z oceny i stosować ją do siebie.
Absynt pisze:Szostka twierdzi, ze jesli swiat jest bezwglednie zly, to nie moze go pokonac. Nie ufa sobie na tyle, by mu stawic czola. Jest lekliwa. Po prostu sie boi otaczajacego go swiata jako nieprzemoznej sily.
Sprawdzilem to empirycznie, ze gdy zmienilem przekonanie, ze ludzie sa zli, to odnalazlem w so
Ciekawa dyskusja na temat tego,czy świat jest zły. Z mojeo punktu widzenia Szóstka ma poczucie wielkiego zła w w jej świecie, ale to nie znaczy,że świat jest zły. Świat był dobry, gdy byłam dzieckiem, ale nieznane było potencjalnie niebezpieczne. Szczególnie, że wszyscy mnie tylko głaskali po główce i chronili od niebezpieczeństw - więc każdy pzejaw szorstkości, czeoś niemiłego sprawiał, że nie wiedziałam, co robić. Ale ogólnie Świat był dość dobry, ale w nieznanym kryły się straszne niebezpieczeńśtwa i zło - w tym dobrym świecie. Kiedy zrobiłam coś złego słyszałam, jaki zawód sprawiłam, nikt nie bił,nie był zły - to ja byłam zła. Więc jeśli w moim dobrym świecie działo się coś złego, to nie dlatego,że świat był zły, ale przeze mnie. Dalej zostałam rzucona bardzo brutalnie w rzeczywistość, nagle wszystko się posypało, już nie można było ufać najbliższym, pojawiło się pełno nowych rzeczy - przerażających. Więc schemat taki - ja się wycofywałam i zamykałam w sobie - więcej obrywałam - jeszcze bardziej uciekałam - obrywałam za uciekanie, byłam zła, a właściwie bardzo się starałam nie być, ale nigdy nie byłam dość dobra. Widziałam, że inni potrafią być szczęśliwi i im się powodzi lepiej, niż mnie - czyli świat nie był zły, ja nie byłam dla niego dość dobra. Później pojawia się pewien konflikt - świadomie człowiek dorasta i już wie, że nie jest winny wszystkiemu, że świat nie jest ani dobry, ani zły, ale w podświadomości pozostają stare przekonania i stąd biorą się lęki, ostrożność,brak zaufania do siebie i innych.

Nie twierdzę, że u każdego to wygląda tak samo, lecz sądzę, że właśnie przekonanie o tym, że świat jest dobry, gdy jej świat tak naprawdę nie jest, gubi Szóstkę. Np. dzicko alkoholika - kochany rodzic dobry ze swej natury rodzica upija się i karze za byle co. Jak to? Czyli musiałem zasłużyć...

Bycie przekonywanym o dobrych intencjach jest dla szóstki niebezpieczne.

Nie ufam sobie i jestem gorsza - szukam autorytetu na zewnątrz, szukam wskazówek, jak postępować, skoro moje wybory wywołują zło. Ale instytucje i autorytety zawodzą - znowu konflikt, bycie oszukanym przez własną podświadomą logikę, nie znalezienie odpowiedzi na zewnątrz, rozczarowanie, zawód na autorytecie - może taki, jak na rodzicach. Ale to ja posłuchałam/nie posłuchałam, ja jestem gorsza...

Bardzo głupi nieświadomy schemat.
......................................................................... ZŁOTY ŚRODEK!
6 z mocnym wpływem obu skrzydeł - kiedyś nauczę się latać
"Jeśli nie wiesz do jakiego portu zmierzasz, żaden wiatr nie jest ci sprzyjający"

Awatar użytkownika
SuperDurson
Moderator
Moderator
Posty: 2939
Rejestracja: sobota, 6 września 2008, 12:45
Enneatyp: Lojalista
Lokalizacja: Kraków

Re: Wewnętrzny autorytet

#43 Post autor: SuperDurson » sobota, 19 grudnia 2009, 23:35

Zacznę od tego, że moje intencje są czyste i operuję tu, teraz jedynie swoją logiką.

Do dzieła:
Więc nie twierdzę, że to jest zło, lub coś nieskutecznego - ale że nie może zastąpić prawdziwej pacy nad sobą
Insynuujesz za to jakoby była nieprawdziwą pracą, a jest po prostu jedną z form pracy nad sobą i to jak sama twierdzisz skuteczną. Jedną z wielu form, szkół, sposobów.. a ograniczanie się do tylko jednej szkoły jest.. po prostu ograniczeniem. I dlatego wypada sprawdzić wszystko, albo przynajmniej wiele - to takie szóstkowe :mrgreen:
Chodzi tylko o to, ze trzeba dokopać się do korzeni, by móc je usunąć.
Zakładając, że chcemy usunąć właśnie korzenie.
A można je struć chemikaliami? A można je wykopać koparką razem z dużą ilością ziemi? A można.. zlecić to komuś innemu?
Metod są tysiące.. nie trzeba się ręcznie dokopywać do korzeni. Chociaż można.
To jest metoda na zmianę emocji, a nie danie autorytetu.
To było pytanie o znalezienie "spokojnego, silnego i kompetentnego miejsca" w głębi nas, a nie o danie autorytetu.. i choć w temacie o wewnętrznym autorytecie, to jednak pytano o coś innego. I ja odpowiedziałem na pytanie.
dlaczego ma szukać w sobie tej siły, skoro chce ją mieć cały czas?
A skąd ma ją mieć, jak nie z siebie!? Chyba nie z czegoś POZA sobą..
To by było absurdalne - szukać WEWNĘTRZNEGO autorytetu i WŁASNEGO spokoju, siły, kompetencji.. poza sobą.

Ma szukać w sobie. :wink:

Szóstka zdrowiejąc staje się opoką, skałą, wsparciem - nasza siła jest w nas!
mówisz, że bez dobrego specjalisty może być lipa, a polecasz na forum korzystanie z podanych przez Ciebie sposobów, nie widziałam tutaj mowy o polecanych specjalistach.
Mówię, że bez dobrego specjalisty może być lipa JAK MASZ POWAŻNY PROBLEM ZE SOBĄ, a nie jak coś tam Ci nie pasuje i chcesz się rozwijać.. Polecał żadnych specjalistów na forum nie zamierzam - możesz ich sobie znaleźć samodzielnie przez internet - fora internetowe są pełne wiarygodnych opinii o terapeutach.
Jeżeli komuś bardzo zależy to właściwie mogę (tylko na PW - reklamy tu nikomu robić na zamierzam) podać dwa sprawdzone przez znajomych nazwiska - jedno w Krakowie, drugie w Warszawie. Obie osoby zajmują się coachingiem od wielu lat i korzystają z bardzo wielu metod terapeutycznych. Do tanich nie należą, ale są szybcy - bo płacisz za efekt, nie za proces..
Lepiej dojść do tego, by nie potrzebować szukania w sobie miłych miejsc, tylko przeżywając wszystkie emocje adekwatne do rzeczywistości umieć sobie radzić i znaleźć szczęście.
Które emocje są "adekwatne do rzeczywistości"?

DLA KOGO adekwatne!? Dlaczego akurat te!? (metamodel)

Zwróć uwagę, że piszesz o sobie, opierasz się w tym momencie na swoich własnych kryteriach, które nie muszą być kryteriami innych.
Skąd wiesz, że kto inny, tak jak ty szuka akurat "szczęścia", poprzez "przeżywanie odpowiednich emocji" i "dawanie sobie rady", a nie na przykład "wolności", czy "spokoju", poprzez "władzę", "uznanie" i "niezależność"?
Ja dążę do wolności. To jest moje najwyższe kryterium. Znalezienie szczęścia jest dla mnie mniej ważne. Ja jestem już bardzo szczęśliwy, gdy tylko wykonuję rzetelnie swoją pracę. Przepełnia mnie wtedy szczęście i kiedy jeszcze coś ulepszę, albo przekroczę jakiś kolejny nibynieosiągalny próg to aż rozpierdala mnie nieskończone szczęście i duma - ale ja chcę być wolny.. To wolność jest dla mnie najważniejsza.
Mam zgoła inną niż Twoja hierarchię wartości. Kto inny - ma jeszcze inną.
Szukamy tu metod w miarę uniwersalnych. To o czym piszesz to dążenie w górę Twojej hierarchii wartości..
Czy mam lepszą propozycję? Dojść do przyczyn dlaczego odbiera sobie ten autorytet i znaleźć w sobie tenże autorytet - nie emocje, które mu towarzyszą, a jego.

Jaki autorytet? Wyraźnie powiedziała, że chodzi jej o spokój, siłę i poczucie kompetencji - nie o autorytet.
To są emocje, nie przekonania, ani umiejscowienie punktu kontroli. Zaczynasz od zmiany swoich emocji, działasz i obserwując zmieniasz przekonania, działasz dalej i przesuwa się punkt kontroli.

Z własnego doświadczenia powiem Ci, że mój wewnętrzny autorytet WYKSZTAŁCIŁ się (a raczej wykształciłem go) pod wpływem wielu, kolejnych, słusznych decyzji podejmowanych pod wpływem odpowiednich, SZTUCZNIE WYWOŁYWANYCH emocji (bo te, które pojawiały się same były nieodpowiednie - na przykład pojawiał się strach, a potrzebowałem spokoju) - i dopiero po którejś z kolei takiej, podjętej pod wpływem odpowiadających mi emocji, decyzji, która okazała się najlepszym co mogłem wybrać, PRZEKONAŁEM się, że często to ja mam rację, nie świat dookoła.. I pewnego dnia nagle zdałem sobie sprawę, że teraz już tylko ja kieruję tym czołgiem zwanym Marcin :mrgreen:
Chociaż i tak czasami pytam ludzi dookoła o niektóre kwestie (raczej poboczne), jak oni sądzą bo przecież ja mogę się pomylić.. i mylę się czasami.. a lubię mieć pewność :wink:

[Mój autorytet jest wewnętrzny wielu kwestiach, ale nie we wszystkich bo na przykład kupuję sprzęt, książki, czy garderobę (i tak samo bym wybierał terapeutę) - totalnie zewnętrzym autorytetem, opierając się o liczne opinie, testy, ustalenia innych. Jest to w tych kontekstach o wiele przydatniejsze :wink:]
nie pytać innych, nie szukać własnej drogi nigdzie, poza sobą. Jak się ma jakiś problem i chęć spytania, jak go rozwiązać - najpierw zapytać o to siebie, opierać się na własnej ideologii, światopoglądzie.
Dokładnie do tego służy u mnie Nohav-Arh. Jest kwintesencją mnie, tego co, jak i dlaczego tak myślę, -zbudowaną z moich własnych przeżyć- wyolbrzymioną wiele razy, aby moje rozwiązania i moje decyzje były przepełnione mną.. Tylko ja tym steruję. Mam poczucie zrozumienia i kontroli, a wtedy lepiej decyduję.

I twierdzę, że taka twierdza bez fosy, ani wrót przyda się każdemu. Bo tam można w spokoju usiąść i pomyśleć - nawet jak właśnie jesteś na przerwie w bufecie..

Gwarantuję Ci, że chcąc znaleźć w sobie odpowiednią decyzję - najlepiej stworzyć sobie ku temu optymalne warunki. Twierdza przesiąknięta magią spokoju, uczciwości i wielkiej siły jest ku temu idealnym miejscem.
Patrząc dookoła każda Szóstka umie powiedzieć - on robi dobrze, on źle, on chyba popełnia błąd, a ten jest godny szacunku.
Zależy w jakiej sytuacji. Jeżeli czuję, że jest to sfera moich kompetencji - tak, oceniam. Mówię o tym, koryguję, pokazuję, poprawiam.
Jeżeli nie jest to sfera moich kompetencji - nic mi do tego. Obserwuję, uczę się..
Pozbyć się chyba z oceny i stosować ją do siebie.
CO!? :shock:
JAK zastosować do siebie coś, czego już nie ma bo się tego pozbyto?
    • A tu przesadziłaś:
      Chociaż akurat nie potrzebuję zapoznawania się z "narzędziami", w psychologii trochę siedzę.

      Nie potrzebujesz się zapoznać? No no no..

      Spotkałem się z taką samą reakcją właśnie na wydziale psychologii jak poszedłem z nimi pogadać o życiu i oni mnie zaczęli indoktrynować, a jak chciałem coś dać od siebie to się dowiadywałem czegoś w stylu, że to nie może tak być, bo oni wiedzą lepiej. :shock:
      Na co ja:
      Aaaaaaaha. Rozumiem. Cześć.. - i odchodziłem. Nie podyskutujemy..

      Bardzo Cię proszę - bez takich. Możesz takim tekstem stracić bardzo wiele..
Bardzo głupi nieświadomy schemat.
"W psychologii trochę siedzisz" - umiesz taki schemat zmienić? :wink:
..bo to czytasz ..bo Cię lubię ..bo myślisz samodzielnie!

sp/sx, 6w5 lvl 3-5
LIE Obrazek

Awatar użytkownika
Rinn
VIP
VIP
Posty: 695
Rejestracja: sobota, 21 czerwca 2008, 21:12
Kontakt:

Re: Wewnętrzny autorytet

#44 Post autor: Rinn » wtorek, 22 grudnia 2009, 12:42

Nie będę się mieszać do waszej dyskusji, zamiast tego chciałabym dodać coś od siebie, tzn. przedstawić jedną z metod na budowanie własnego autorytetu, którą nie tak dawno odkryłam i chciałam już dawno o niej opowiedzieć, ale nie wiedziałam, czy kogoś zainteresuje. Jak nie zainteresuje, to trudno. :twisted:

Ta metoda nie jest jakaś szczególnie odkrywcza i jej autorka sama to przyznaje. Po prostu jest ciekawym ujęciem, punktem widzenia, który pozwala zupełnie inaczej spojrzeć na siebie i swoje problemy, zadziałać wyobraźnią i daje w ten sposób narzędzia do pracy nad sobą.

Jest to teoria kobiety, która nie jest psychologiem, tylko piosenkarką i pracuje z ludźmi nad emisją głosu. Podczas tych lekcji zauważyła ciekawe powiązanie między głosem a osobowością. Uznała, że głos = ja, bo odkryła, że bardzo często problemy z emisją głosu, ze śpiewem czy z oddychaniem mają niewiele wspólnego z techniką, a wynikają z problemów natury psychicznej, jakichś wewnętrznych zahamowań itp. i jak człowiek sobie te problemy uświadomi i coś z nimi zrobi, to problemy z głosem automatycznie znikają i vice versa - jak się pracuje z głosem, często łatwiej dotrzeć do problemów psychicznych.

Przykłady:
- czasami ktoś ma problemy z wyciąganiem wyższych dźwięków, bo ma też problemy z wyrażaniem gniewu - a przecież podczas kłótni potrafi krzyczeć głośno bardzo wysokim głosem, bo wtedy głos wyraża jego prawdziwe emocje (czyli uwalnia ten gniew i wyraża go, zamiast tłumić),
- ludzie podczas ćwiczeń oddechowych i głosowych, które babka z nimi robiła, potrafili nagle wybuchnąć płaczem, przypomnieć sobie jakieś przykre, wyparte doświadczenia ze swojego życia itp.,
- niezwykle trudne jest dla człowieka zaśpiewanie swojego własnego imienia, czuje do tego niechęć, głos mu się łamie (spróbujcie sami); często świadczy to o tym, że nie lubi siebie, a dopóki nie polubi siebie, nie polubi też własnego głosu i nie będzie umiał dobrze śpiewać i wkładać w ten śpiew emocji; ludzie śpiewali swoje imię łamiącym się głosem, mówili, że nie potrafią tego zrobić, albo zaczynali płakać.
Itp.

Babka wymyśliła w powiązaniu z tym koncepcję wewnętrznego dziecka. Nawiązuje tutaj do innych koncepcji psychologicznych czy filozoficznych, np. do wierzeń z Hawajów (Huny). Wyjaśnię to na bazie tej hawajskiej teorii, którą przytaczała, bo jest w miarę prosta: Hawajczycy wierzyli, że psychika człowieka dzieli się na 3 części:
:arrow: niższe ja (podświadomość), które włada emocjami i wspomnieniami - to będzie nasze wewnętrzne dziecko, dla którego wspomnienia mają zawsze czas teraźniejszy (jak sobie o czymś przypominamy, to przenosimy sie w czasie do tej sytuacji) i dlatego potrafią wpływać na nasze życie bez względu na to jak dużo czasu upłynęło - dziecko pamięta i kieruje się tym schematem,
:arrow: średnie ja (świadomość) - nasze logiczne myślenie, pozbawione uczuć, będące tu i teraz, które można określić dorosłym,
:arrow: wyższe ja (nadświadomość) - stan, w którym osiągamy większe możliwości.
Kontakt z wyższym ja można osiągnąć poprzez harmonijne współdziałanie ja niższego i średniego. Czyli dorosły musi się zaopiekować dzieckiem.

Odnośnie wewnętrznego dziecka (myślimy tu nie o jakimś hipotetycznym dziecku, tylko o nas z dzieciństwa - o tej małej, złotowłosej dziewczynce czy nieśmiałym chłopcu), to ono w nas siedzi i to ono sprawia, że kierujemy się emocjami, postępujemy irracjonalnie, bardzo często szkodliwie dla siebie. Czasami też z kolei tłumimy je i wypieramy je ze swojego życia, a to hamuje nas w rozwoju, unieszczęśliwia, tłamsi. Dziecko potrafi tylko to, czego je nauczono i według tego postępuje, zawsze dąży do powielenia schematu relacji rodzinnych. Rodzice to dla niego bogowie, którzy zawsze mają rację, od których jest całkowicie zależne, którym wierzy bezgranicznie. Tak jest dla nas zawsze na początku, potem nabieramy innego spojrzenia, uniezależniamy się od rodziców, ale dziecko cały czas w nas jest i cały czas pamięta co mu wpoili. Dla dziecka istnieje tylko czas teraźniejszy i przyjmuje wszystko, co widzi czy słyszy bezkrytycznie, tzn. nie potrafi tego ocenić w kategoriach prawda/nieprawda, to ma sens/nie ma sensu itp. Czyli jak rodzice mu mówili (lub dawali do zrozumienia, nawet nieświadomie) albo żartowali sobie (dziecko w odniesieniu do rodziców nie ma poczucia humoru!), że jest brzydkie, to potem człowiek będzie miał w sobie takie podświadome przekonanie i kompleks na tym punkcie. Jak mu dali do zrozumienia, że nie zasługuje na miłość - to zniszczy wszystkie związki, które dawały szansę na miłość i zmarnuje wszystkie szanse na to. Choć jednocześnie będzie tej miłości chciało i do niej dążyło, tak samo jak będzie dążyło do szczęścia, a zrobi wszystko, by nie być szczęśliwym. Ot, prosta recepta na zmarnowanie sobie życia, jeżeli człowiek w porę sie nie ogarnie i nie zaadoptuje tego wewnętrznego dziecka, nie pokieruje jego życiem wg logiki, a nie tych ukształtowanych przez rodziców schematów reakcji i uczuć. Aha, dziecko pamięta też, jakie były relacje między rodzicami, co to znaczy być mężem i ojcem, co to znaczy być żoną i matką, i to też próbuje powielić w swojej rodzinie (bo tylko to zna). Czasami dziewczyna, która miała ojca alkoholika, nieświadomie znajduje chłopaka, który też pije, tylko po to, żeby mu wykrzyczeć to, czego nie wykrzyczała ojcu. Itp. Oczywiście nie każdy ma aż taki problem, to jest trochę jak w teorii Riso i Hudsona o osobowości - jest ona sztucznym tworem, mechanizmem obronnym i kształtuje się u każdego, ale człowiek, który miał w porządku rodzinę, otrzyma osobowość, która będzie mu pomagać, a nie przeszkadzać w dalszym życiu. Tak samo jedni mają w sobie bardziej skrzywdzone dzieci, inni mniej, ale nawet takie niewinne zachowanie jak oczekiwanie, że ktoś się domyśli, czego potrzebujemy (typowo dziecinne, bo dorosły potrafi wyrażać swoje potrzeby, nie musi czekać, aż rodzice się domyślą) już może nam coś popsuć, np. w związku.

Aby przystąpić do adopcji dziecka, trzeba je najpierw poznać. Trzeba się przenieść do swojego dzieciństwa i skonfrontować z nim. Trzeba odrzucić autorytet rodziców, co jest szczególnie trudne, bo dziecko zawsze ich usprawiedliwia i pomniejsza ich przewiny. To trudne - być wyłącznie własnym adwokatem, nie adwokatem rodziców. Autorka teorii zaleca napisanie listu do rodziców, w którym napisze im się o wszystkich krzywdach, które nam świadomie czy nieświadomie wyrządzili, i zażąda przeprosin. Bo uważa, że czymś chorym w obecnej psychologii jest zmuszanie pacjenta do tego, by przebaczył swoim rodzicom. Są rzeczy, których przebaczyć się nie da - chyba, że chodzi o przebaczenie sobie, że nie można przebaczyć. A w konfrontacji rodzic-dziecko zawsze to rodzic ponosi odpowiedzialność, dziecko nigdy winne nie jest, bo ono jest całkowicie zależne od rodzica i skrzywdzenie takiej istoty to jest coś, czego rodzic powinien się wstydzić. Wiadomo, że każdy rodzic jest tylko człowiekiem i popełnia błędy, nie zawsze krzywdzi świadomie, ale nie ważne jest jak to wygląda obiektywnie, tylko jak to wyglądało subiektywnie dla dziecka, bo to na nie wpłynęło tak czy inaczej. I dobry rodzic dowiedziawszy się o tym, będzie umiał uznać swoją winę i przeprosić. Wtedy można zacząć budować z nim nową relację pozbawioną dawnych uraz.

A zatem trzeba wrócić do przeszłości i przypomnieć sobie wszystkie krzywdy, które często są podłożem późniejszych kompleksów, silnych emocjonalnych reakcji, przekonań w stylu "ja nie potrafię", "ja nie umiem", "jestem beznadziejny" itp.

Następnie dokonujemy adopcji dziecka, czyli "zrywamy" jego więź z rodzicami. Już nie są jego rodzicami, to Ty jesteś jego rodzicem i będziesz się nim opiekował, dawał mu tyle miłości, na ile zasługuje, a zasługuje na bardzo wiele, bo jest kimś bardzo wartościowym. Nie ważne, ze myśli, że nie jest - to wina rodziców.

Rolą nowego rodzica jest:

:arrow: pokierowanie życiem dziecka wg logiki, nie emocji, ale z uwzględnieniem tych emocji, czyli w taki sposób, jak to dla niego najlepsze - najlepiej wyobrazić sobie cele z najdrobniejszymi szczegółami, tak, jakbyśmy planowali przyszłość swojego dziecka (ludzie chcą dla dzieci wszystkiego, co najlepsze, a jak mają planować coś dla siebie, to nagle wymagania spadają, bo podświadomie uważają, że nie są tego warci). Bardzo przydatne są tutaj afirmacje, koniecznie w czasie teraźniejszym, bo najlepiej działają (dla dziecka-podświadomości istnieje tylko czas teraźniejszy),
:arrow: pokierowanie dziekiem wg tego, co dla niego najlepsze oznacza często rewizję kontaktów z innymi. Dziecko często popada w relacje, w których jest zależne, wykorzystywane, w której nie jest wystarczająco szanowane - czasami dlatego, że nie potrafi swoich potrzeb wyrazić. A więc trzeba to za nie zrobić, ale bez wybuchów złości czy płaczu, tylko tonem dorosłego poinformować ludzi, że to i to nam sie nie podoba, na to się nie zgadzamy i to byśmy chcieli zmienić. Dziecko będzie płakać, że przez nas zostanie zupełnie samo, bo wszyscy je opuszczą, ale to mu wyjdzie na dobre. Opuszczą tylko ci, którym na danej relacji nie zależało, a często słysząc inny, dorosły ton, nabiorą wreszcie szacunku.
:arrow: trzeba mówić za dziecko, wyrażać jego emocje i potrzeby, czego często nie potrafi albo się boi,
:arrow: trzeba mówić do dziecka, opowiadać mu, jakie jest wspaniałe, jak bardzo je kochamy i dawać mu wszystko to, czego nie dają inni,
:arrow: trzeba je uczyć życia. Umie tylko to, czego je nauczono. Boi się pójść do urzędu załatwić jakąś sprawę? Wziąć je za rękę, zaprowadzić, niech spróbuje i się nauczy. Wszystko to z miłością i spokojem, ale stanowczo. Na pewno będzie mówiło że nie umie, nie może, że się boi, ale trzeba być stanowczym i po prostu je nauczyć i oswoić z różnymi rzeczami. :)
:arrow: hamować jego schematyczne reakcje. Bardzo charakterystyczne dla dziecka np. jest oczekiwanie na coś. Oczekiwanie, że ukochany/a się odezwie. Oczekiwanie, że ktoś domyśli się, czego dziecko potrzebuje. Koniec z tym, trzeba dziecko tego oduczyć, bo to przynosi mu tylko cierpienie i rozczarowania. Jak na coś czeka, to je czymś zająć. Jak czeka, aż kto się domyśli - to niech nie czeka, tylko wyrazi swoją potrzebę. Itp.

Generalnie z dzieckiem trzeba pracować przez całe życie, bo jak się o nim zapomni, to wraca do starych nawyków. Autorka porównuje to do przemeblowania w domu - jak się zapomnimy na chwilę, to mimo poprzestawiania mebli zaczynamy poruszać się wg starego planu. :)

Kiedy trafiłam na tą koncepcję, uznałam, że jest świetną drogą do uzyskania niezależności od innych i wypracowania sobie wewnętrznego autorytetu. W dodatku uniwersalną w zestawieniu z Enneagramem, bo tak naprawdę może pomóc na problemy każdego typu, "sięgając do korzeni" jego mechanizmów obronnych i wyzwalając spod ich wpływu. Takie "rozszczepienie" osobowości (podział na ja-dorosłe i ja-dziecko) może się wydawać dziwny czy głupi, ale moim zdaniem taki zabieg właśnie bardzo pomaga w zrozumieniu i radzeniu sobie ze swoimi problemami, w oddzieleniu tego, co nieświadome i dostrzeżeniu tego. Przy okazji uczymy się kochać i naprawdę dbać o siebie, jak o dziecko, stajemy się swoim własnym opiekunem, uniezależniamy od innych (to jest szczególnie przydatne dla Szóstki, która właśnie ma bezpieczeństwo znaleźć w sobie, ale pomoże też Dwójce, Jedynce czy Dziewiątce na ich specyficzne problemy).
w lęku nie ma nic
czego trzeba by się bać

Awatar użytkownika
SuperDurson
Moderator
Moderator
Posty: 2939
Rejestracja: sobota, 6 września 2008, 12:45
Enneatyp: Lojalista
Lokalizacja: Kraków

Re: Wewnętrzny autorytet

#45 Post autor: SuperDurson » wtorek, 22 grudnia 2009, 14:28

Fajne - a coś więcej o tym głosie? :mrgreen:
..bo to czytasz ..bo Cię lubię ..bo myślisz samodzielnie!

sp/sx, 6w5 lvl 3-5
LIE Obrazek

ODPOWIEDZ