Z ciekawości - Keik prosi o pomoc w znalezieniu swojego typu

Ogólne dyskusje na temat Enneagramu
Wiadomość
Autor
Awatar użytkownika
keik
Posty: 12
Rejestracja: wtorek, 17 listopada 2009, 11:10
Lokalizacja: Londyn

Re: Z ciekawości - Keik prosi o pomoc w znalezieniu swojego typu

#46 Post autor: keik » sobota, 21 listopada 2009, 00:56

Ho ho! Boogi, to takie ładne, każesz mi myśleć i prowokujesz mnie do samokrytycznej analizy. Fajnie!

Ok, na gorąco.
boogi pisze:keik napisał(a):Najbardziej ze wszystkiego denerwuje mnie jak nie mogę skończyć zaczętego zdania.Jak wtedy reagujesz? Gdzie kierujesz gniew? Bardziej krzyczysz "wewnątrz" a na zewnątrz jest uśmiech, czy nie masz oporów i łatwo przychodzi Ci opitolenie wszystkich wokół, włącznie z osobami przypadkowymi? Wstydziłbyś się okrzyczeć kogoś, kto zawinił, przy innych osobach, czy nawet nie wiedziałeś że można za coś takiego się wstydzić?
Dużo zależy od tego jaki jest temat, jakie mam nastawienie do rozmówcy i czym przerwie. Załóżmy że gadam z kumplem o kołpakach samochodowych. Właśnie mówię że moim zdaniem czy to kołpaki, czy felgi, czy nie ma dla mni... w tym momencie wpada jego dziewczyna (będzie kilka wariantów):
a) cześć misiu-pysiu, dziubasku *cmok cmok* - myślę: o rany, ta laska jest niereformowalna, uśmiecham się i czekam aż będę mógł skończyć zdanie
b) jezu znowu gadacie o jakichś pierdołach, łot-ewer cokolwiek! - myślę: ten komentarz był zbędny, jak mi ma za złe że gadam z jej facetem to niech mi to pwoie w twarz

albo dajmy na to że rozmawiam z przyjaciółką o antykoncepcji i ona się upiera że jaka kolwiek forma antykoncepcji jest dla niej, jako kobiety upokarzająca:
mówię że mimo iż są dostępne tabletki dla facetów, mało który je bierze, bo świadomość że facet miałby strzelać ślepakami jest dla nas, mężczyzn, nie do zaa... - TAK! BO MY KOBIETY SIĘ MUSIMY TRUĆ ŻEBY COŚTAM nie wiem coś na mnie krzyczy -myślę kobieto daj mi skończyć chociaż myśl, na końcu miaął być puenta!, mówię: spokojnie, daj mi skończyć, ok?

ewentualnie: mówię: moim zdaniem pyzy z mięsiem są mało smaczne bo... -w tym momencie rozmówca przerywa i na przykład się odwraca i mnie totalnie olewa - albo krzyczę za nim resztę zdania, albo stoję zamurowany lub się śmieję z politowaniem.

Czy bym kogoś skrzyczał - raczej nie, ale nie wykuczam: nic co ludzkie nie jest mi obce. Jeśli ogólnie bym się czuł swobodnei w dyskusji to bym próbował rozładować atmosferę. Natomiast gdyby jeszcze do tego doszął jakaś wrzuta personalna, bo ktoś po pijaku stracił swoje hamulce to bym pewnei to wypomniał (po pijaku) i możliwe że przez kilka dni bym przeżywał, ale nie to że ktoś mi przerwał, tylko że miał urazę i zamaist mi to powiedzieć, pozwolił temu uczuciu sfermentować wewnątrz siebie i że wyszło jakoś tak jak wyszło...
boogi pisze:keik napisał(a):Irytujące jest również kiedy ktoś mi mówi dokładnie co mam zrobić jeśli przed chwilą sam powiedziałem dokładnie to samo.Dokładnie to samo pytanie co powyżej - jak reagujesz na taką sytuację. Opitolisz go i powiesz głośno, że już to powiedziałeś wcześniej, czy zdenerwujesz się jedynie w środku, na zewnątrz tego nie okazując?
Również zależy od osoby - jeśli gadam z moją babcią (na przykład, ogólnie z jakimś sympatycznym emerytem) no to powiedzmy że się uśmiecham i potakuję, ale jakby na przykład szef mi powiedział po moim zdaniu dokładnie to samo ale z przestawnym szykiem to bym powiedział: "no tak, ale ja to właśnie powiedziałem, ok? chce pan coś wnieśc do rozmowy czy tylko mieć pretekst do niewiadomo czego?" a jeśli mi by zależało na danej robocie to bym pewnie przytaknął i pomyślał sobie "przez takich tępaków z siana rodem, nasz kraj wciąż mentalnie gnije w gnuśnym zaścianku, boże!"
Natomiast irytujące dziecko bym albo przegonił na zasadzie "idź poszukać się w drugim pokoju" albo "młody!- daj żyć. pooglądaj sobie kapitana kasztana w tv"

boogi pisze:Zgadłeś, pytanie jak powyższe dwa - jak reagujesz? Długo chowasz urazy?Czy uważasz się za osobę kulturalną, w tym względzie, że na umówione terminy zawsze się stawiasz? Co robisz, jeżeli stojąc w korku stwierdzasz że nie zdążysz - dasz znać telefonicznie osobom umówionym? Co napiszesz (suche "stoję w korku", czy może szerzej "przepraszam cię najmocniej, ale chyba się spóźnię"; podasz informację dlaczego się spóźnisz, oraz przewidywany czas opóźnienia?)
Na pewno mam maniery, chociaż czasem jak coś mnie trapi to zdarza mi się być gburowatym, jednak zazwyczaj mam do siebie o to pretensje lub przepraszam po jakimś czasie (o ile jest taka możliwość). Ostatnio, mimo iż w biegu, wszędzie zdążam na czas lub ze spóźnieniem w granicach rozsądku. Osobiście nic nie mam jeśli ktoś się spóźnie te 10 czy 15 minut, jednak jak w ciągu 5 minutowej rozmowy ktoś poda sześć potencjalnych propozycji co gdzie i jak to mi się potrafi pomieszać pierwsza propozycja z ostatnią i później muszę się upewniać, telefonować i potwierdząć godzinę. I tedy mi się zdarza spóźnić za co mam ogromną pretensję zarówno do siebie - no spóźniłem się, ale również do tamtej osoby - gdyby nie te twoje ciągłe zmiany planów, nie miałbym w głowie takiego mentliku!
Jeśli stoję w korku - nawet dzisiaj stałem - to najpierw analizuję ile się spóźnię, co się stanie jeśli się spóźnie. Jeśli spóźnię się 5 minut i nic złego z tego nie wyniknie to nie, moim zdaniem, konieczności komuś zawracać głowę. Jeśli natomiast miałbym się spóźnić 20-30 minut to chwilę się wacham, ale staram się jakoś przeprosić i powiedzieć że nie mogłem wiedzieć że autobus utknie w korku i że też mnie to bardzo denerwuje.
Jeśli jest to spotaknie około pracy to pewnie będzie "właśnie stoję w korku, przepraszam ale od teraz spóźnię się o przynajmniej 10-15 minut. Jeszcze raz przepraszam". Natomiast do przyjaciela napiszę: " jestem gupol, pochrzaniłem zegarek, spóźnię się trochę - nie odgryź mi tylko głowy jak mnie zobaczysz :P (będę za max 20 minut)"
boogi pisze:Pytanie na które odpowiedź może być trudna: wolisz konkret, czy domniemanie? (mam na myśli: postawisz w rozmowie sprawę raczej jasno i klarownie, mówiąc konkretnie o co chodzi - nie mam na myśli głośnego mówienia, tylko skupieniu się na faktach; czy może raczej wolałbyś, żeby rozmówca domyślił się, odgadł co masz na myśli?)
Dużo zależy od tematu, ale wyobraź sobie że gadam z kimś komu wiszę 3 złote za kanapkę kupioną w przejściu pod metrem i teraz mi oddać te pieniądzę maksymalnie nei leży: "no nie będę Ci owijać w bawełnę - oddałbym Ci 3 złote bo nie lubię mieć długów, ale teraz to dla mnie kwestia oddam ci i nie będę mieć na chleb"

Albo, gadam z fajną dziewczyną i mam ochotę z nią poflirtować czy coś to wiadomo że będę mówić tajemniczo i półsłówkami, z dużą dozą niedopowiedzenia, chociażby po to żeby sprawdzić czy mnie rozumie, czy jest na podobnym poziomie co ja.

Chociaż czasem jak się człowiek śpieszy to rzuci "pierdyknij mi ten teges tam!" -najgorsze co ktoś może odpowiedzieć "ale co to jest teges? i tam tu? czy tutaj?" :)
boogi pisze:Z innej mańki - wolisz pracować samemu, czy w grupie? Dobrze organizujesz sobie czas, kiedy nikt nie powie Ci co masz robić? Jak to jest, kiedy jesteś swoim własnym szefem i nikt nic nie nakazuje, ale też nie ma żadnej podpowiedzi i inspiracji z zewnątrz?
Zalrzy od projektu - jeśli mam do wypakowania jedno tonową paletę z batonikami to samemu zrobię to dobrze ale przede wszystkim z kimś byłoby szybciej.
Jeśli ktoś mnie posadzi przed autocad'em (program do projetkowania) i powie "za godzinę wracam, chcę mieć projakt kajaku", a ja za cholerę nie wiem co i jak to pewnie zacznę szybko szukać jakichś podstawowych tutoriali (przewodników) po internecie. Możliwe że po zbadaniu absolutnych podstaw samemu poproszę kogoś o krótki i zwięzły opis jak powinienem się do tego zabrać, krok po kroku w 4-5 punktach. Jeśli by kogoś do pomocy nie było, możliwe że bym zaczął mieć do siebie pretensję "czemu nie umiem tego programu? cholera no!" ale bym próbował dalej.
Obecnie zaczynam coraz poważniej myśleć o założeniu własnej firmy, więc jak naprawdę jest być sobie samemu szefem, zobaczę w praktyce za jakieś 6-8 miesięcy, zakładając że wszystko pójdzie zgodnei z moim planem :D
Ale patrząc po swoich dotychczasowych dokonaniach i osiągnięciach, często nazbyt entuzjastycznei podchodziłem do pewnych spraw i przez to sprawy organizacyjne na tym cierpiały. Chociaż od tego czasu wiele wody upłyneło. Czy dzisiaj bym pracoał podobnie, inaczej? Nie wiem. Dużo zależy od motywacji - jeśli mam 2 dni na ogarnięcie jakiegoś tematu i mi na tym zależy, to pewnie systematycznie bym poznawał arkana. Jeśli jest to coś wątpliwego sensu, dla mnie, to miałbym raczej podejście olewające, chociaż i tak bym pewnie coś tam sprawdził, przeczytał nawet jeśli to tylko podstawowe fakty lub ciekawostki.

Ostatnio musiałem przewaluować moje znajomości i na przykład w tym tygodniu zorganizowałem spotkanie, pozpraszałem ludzi, ale o rezerwację stolika poprosiłem przyjaciela który ma dobre znajomości w tamtym lokalu. Często miałem tak że rzucałem idee spotkania ale ponieważ nie zajmowałem się zorganizowaniem wszystkiego od początku do końca mało z tego wychodziło.
Ostatnio zdarza mi się z całkiem przypadkowymi ludzmi pogadać, np, na przystanku czekając na autobus, lub w kolejce na zakupy rzucić jakieś hasło dające sporą możliwość konwersacji. Czasem jak jestem w odwrotnej sytuacji to jednak unikam reagowania na takie zaczepki, zwłaszcza na "jezus maria, no te kartofle po 99 groszy znowu śmierdzą-panie ten kraj jest taki i owaki". Nie lubię też "negacji z przyzwyczajenia". Czasem się zdarza że człowiek by stawał na rzęsach żeby sprzedać tego biednego kartofelka a ktoś walnie że pewnie ziemię do uprawy i tak użyźniano tym i tamtym a wszystko jest i tak złe...". Jak komuś ten tragiczny ziemniak upadnie to mogę z żartem rzucić "proszę nie być takim rozrzutnym w stosunku do ziemniaków" lub "a co ten biedny gajdok pani zrobił, że pani nim tak pomiata?".
boogi pisze:Jak to jest z partnerami (i do rozmowy/towarzystwa, i do związku) - przyciągają Cię bardziej osoby silne i zdecydowane, czy też takie którymi to raczej Ty byś się opiekował? (rozróżnijmy od razu dwie rzeczy - czego człowiek potrzebuje, oraz czego człowiek pragnie, bo nie zawsze się te obszary pokrywają; ale o tym później, na razie pytam o to, co wydaje Ci się że chcesz)
W rozmowie/towarzystwie im więcej charakterow tym lepiej - wierzę że ludzie o słabym charakterze mogą być zainspirowani przez osobowości, a przebojowi mogą się nauczyć tonowac swoje emocje. Chociaż równie dobrze nieśmiali mogą się poczuć przytłoczeni brakiem krępacji ludzi z charyzmą których, natomiast będą nudzić i irytować szare myszki. Czasem wolę komuś poopowiadać, a czasem posłuchać. Silne osoby, z ambicjami mnie potrafią motywować i inspirować. Jeśli ktoś się pyszni i poniża innych potrafi mnie to mocno zniesmaczyć.

Generalnie od ludzi oczekuję że będą szczerzy, mówić o co chodzi i że będą kimś. Nie ważne czy ktoś jest fanem rave'ów i leśnej vixy, miłośnikiem japońskich anime, fanem reggae czy cokolwiek innego. Dopóki ktoś jest sobą, a mogę się z nim niezgadzać w każdej kwestii, i tak jest to lepsze niż hipokryzja i taka lakoniczna quazi-hedonistyczna postawa wielu ludzi z wielu środowisk - degeneracja jak u roczników 91-96. "Och lol, masakra że żal.pl!" -nie ważne czy indie, ziom, metal, facet, dziewczyna... jak to słyszę to czuję się jak w "manekinach disco" (kawałek grupy TSA). Nie znoszę unifikacji i łatwych rozwiązań jeśli chodzi o społeczeństwo. Moim zdaniem trzeba przeżyć siebie - mieć jakiś trud intelektualny przy określaniu siebie, a nie poddanie się trendom.

No i tego samego oczekuję od, nazwijmy to, partnerów - subkultura ma wpływ na człowieka, pozwala w mniejszym lub większym stopniu w oryginalny sposób się określić, ale to jednak z osobą się jest. Lubię osoby, osobowości wręcz. Mocne charaktery, ale z jak najbardziej ludzkimi cechami - okazywanie uczuć, zarówno dobrych, złych, oznak siły i słabości jest dla mnie ważne. Ktoś musi się umieć i śmiać i płakać, tak rozumiem cżłowieczeństwo. Powtórzę:"nic co ludzkie, nie jest mi obce".
boogi pisze:Jak odnosisz się do finansów i zarabiania? Pragniesz mieć własną firmę i czuć nad nią kontrolę, każdego dnia ją rozwijać, walczyć z tym że dochody raz są a raz ich nie ma (swego rodzaju przygoda, gdy kasę dostaje się tak nieregularnie), oraz z osiągnięć firmy czerpać dumę i podziw otoczenia, czy też może nie zrozumiałeś o co chodzi w pierwszej części zdania ("podziw za firmę? nieregularne wypłaty? co on pitoli") i uważasz że odpowiednia dla Ciebie jest praca w firmie/sklepie, na stanowisku np. sprzedawcy, ze stałym dochodem. W związku jeszcze z dochodami - wolisz planować finanse długofalowo, czy też nie potrafisz tego robić, a może bywa wręcz, że tuż przed pierwszym jest krucho? Nie pytam o wysokość zarobków, które Cię interesują (zadowalają), chociaż w podtekście pytania można byłoby się i tego doszukać.
Jak już wcześniej wspomniałem, małymi korkami zbliżam się do własnej działalności. Miałem miesiąc że mi sporo brakowało, na początku miesiąca założyłem że muszę mieć bilet żeby jeździć i ew. szuakć jakiś ogłoszeń czy zleceń i tak zrobiłem, resztę kasy podzieliłem na tygodnie i starałem się wydać jak najmniej absolutnie odmawiając sobie nawet gumy do żucia za 20 groszy. Teraz mnie czeka miesiąc że będę mieć naprawdę sporo. Jest kilka rzeczy które mi się marzą już od dawna ale najpierw sobie przeliczę dokładnie ile mam, co muszę, co chcę a co mogę - ale to raczej nawyk jak się człowiek sam utrzymuje. W najboleśniejszy sposób się przekonałem że mogę liczyć sam na siebie.
Lubię sam na siebie zarabiać. Być swoim szefem, słuchać się swojego przeczucia. Dobrze się czuję w handlu - potrafię kupić na starociach guzik za 1 złoty i sprzedać za 5-6 razy tyle. Nie mam wyrzutów że torytycznie kogoś kantuję, nie. Pojechałem, zobaczyłem, znalazłem i zaproponowałem sprzedaż. Tak działa handel - jedno za drugie o podobnej wartości lub tanio kup, drogo sprzedaj. Jak kogoś to boli to się nie nadaje do handolowania. Ważne by się nie sprzedać.
A co do moich oczekiwań - są w chwili obecnej trochę ponad moje mozliwości. Z innej strony - jak jest kumulacja w lotka 10 000 000 to ja wolę kupić zdrapkę za 1 zł. Co ja zrobię z tyloma milionami? nie wiem, mi wystarczy na dzisiaj wygrana typu 20-30-50 złotych, 1000 byłby super ale i 10 jest fajne. Gorzej jak nie wygram nic... :P
boogi pisze:A czy mógłbyś żyć tak przez zdecydowaną większość życia, w swojej tylko obecności, z ludźmi zbyt wiele nie rozmawiając?Co oznacza "zrobić coś spontanicznego"? (najlepiej jakiś przykład lub dwa)
Mój zmarły dziadek był koszmarnym gadułą i ja też jestem. Umiem sobie wyobrazić życie jako jakiś eremita czy pustelnik jednak pod koniec życia bym pewnie się czuł osamotniony. Coś spontanicznego - pójść po pracy, mimo zmęczenia, na krótki spacer do domu, zamiast jechać znowu autobusem. Spontaniczny nie oznacza że się budzę w środku nocy, pakuję i nazajutrz rano jadę stopem do Kazimierza Dolnego - wiele osób tak widzi coś spotanicznego, dla mnie to raczej wyrwanie się z rutyny. Nawet jeśli spontaniczne ma być zjedzenei gotowanego kalafiora na śniadanie jeśli zawsze jem chleb z dżemem. Spontanicznie się zalogowałem na tym forum i napisałem posta. Ot tak, impuls, a teraz ile mam frajdy.
boogi pisze:Hm. Czy uważasz, że dobrze sam dbasz o swoje potrzeby? I jak jest z pomaganiem innym? Gdy ktoś poprosi Cię o pomoc, to czujesz nagły przypływ energii i chęć do działania, czy też podchodzisz do takich próśb chłodno, po prostu je realizując nie_aż_tak_emocjonalnie?Keik, jesteś debilem i idiotą - jak zareagowałeś na to zdanie? Puls podniósł Ci się szybko? Uciekłeś wzrokiem od monitora, czy może miałeś ochotę nawrzucać mi w odpowiedzi? A może zaśmiałeś się, lub nie ruszyło Cię to wcale i dopiero chciałeś sobie przemyśleć, co ten gość tak naprawdę miał na myśli?No... to teraz masz chłopie odpowiedzi do napisania Obyś był realny, bo jak nie to wpiernicz :>Proponuję też, żebyś postarał się odpisywać od razu, nie zastanawiając się zbyt długo nad odpowiedziami. Emocje, które przez to być może wyjdą, mogą być całkiem miarodajne... pozdro.Btw... zdanie powyżej jest podkreślone i pogrubione, wciąż rzuca się w oczy mimo, iż czytasz już dalszy fragment tekstu... czy siedzi Ci po nim jakaś zadra i odczuwasz gniew/żal i ciągle gdzieś w tyle czaszki o nim myślisz, czy od razu zapomniałeś że coś było? Gdy o nim przypomniałem, co poczułeś?
Moje potrzeby. Hmm, na pewno są sfery o które dbam lepiej i gorzej, jak każdy. Czasem coś odkładam na później ale jak dla mnie to nic złego. Na pewno nie lubię się umartwiać swoimi potrzebami. Nie mam również stosunku olewającego - jak chce mi się siusiu to idę je zrobić, nie czekam aż będzie dziki bieg do wychodka.
A potrzeby innych. Jeśli prośba jest w miarę moich możliwości to staram się pomóc, bez jakiejś podniety czy ziębu. Czasem pomagam licząc na coś w zamian, a czasem czuję chęć zrobienia czegoś dla kogoś ot tak.

Zdanie na pewno przykuło moją uwagę. Zdziwiłem się o co chodzi, ale najpierw doczytałem akapit do końca.
Odpowiadając na pytania stopniowo zapomniałem o nim zupełnie. Gdy mi o nim przypomniałeś wyobraziłem sobie czy pisząc tego posta miałeś zaciesz - no bo co bym nie zrobił, to w sumie tańczę jak mi grasz. Oprócz uniknięcia odpowiedzi, ale to nudne akurat. W sumie kicz, jeśli mowa o prowokacji, ale zadziałało :)
Piotr pisze:Keik to jakiś troll, a jak nie, to i tak radzę opuścić Ci szybko tę stronę zanim Twój dziewiczy umysł zostanie skażony teorią Srenneagramu. Zagraża ona prawdziwemu odbieraniu świata, wciągnięty enneagramista filtruje informacje o ludziach przez pryzmat "wiedzy" o 9 typach, tzn. tak je interpretuje by były zgodne z teorią.
SuperDurson pisze:A potem SEKTA wyciągnie po Ciebie swe kościste dłonie..

Oni czekają..

Cierpliwie.. :twisted:
Jak chcę stać to będę, jeśli mi ktoś zaproponuje krzesło to może postoję dalej, może usiąde a może wyjdę a może rozmontuję krzesło albo je złamię ciosem karate - jestem wolnym człowiekiem. Na tyle wyzwolonym że większość swoich ograniczeń kontroluję przez ich akceptację. Dzięki za troskę ale jak mi się znudzi to po prostu skasuję konto, albo usunę stronę z zakładek.

[EDYTOWANE:sponsorem wszystkich literówek i błędów jest wczorajszy autobus, który mnie dowiózł do domu o 3:40 oraz niespełna 4 godziny snu z dodatkiem 8 godzin w trasie i pracy]


Nie wiem ilu ludzi spotkałem, ale jeśli spytasz się każdego z nich, co o mnie sądzi będzie to dość oszczędny w wyrazie obraz tego jaki jestem, lub jaki (nie) powinienem być jako człowiek.

Awatar użytkownika
boogi
Pan Admin
Pan Admin
Posty: 5875
Rejestracja: czwartek, 23 października 2008, 22:48
Enneatyp: Perfekcjonista
Lokalizacja: Kraków
Kontakt:

Re: Z ciekawości - Keik prosi o pomoc w znalezieniu swojego typu

#47 Post autor: boogi » niedziela, 13 grudnia 2009, 23:36

Pytanie do Keika - czy zaglądasz jeszcze na forum, czy byłeś tylko w przelocie? :> A może swój typ już znalazłeś? Jak jesteś, to ja za jakiś czas odniosę się do Twojego posta (o którym przyznaję, że trochę zapomniałem) jak znajdę trochę czasu na forumowanie.
"Jeśli chcesz ze mną rozmawiać, zdefiniuj terminy których używasz."
- Voltaire

>> bardzo dziwny link <<

Affects / Hornevian / Harmonic / Trifix

Awatar użytkownika
boogi
Pan Admin
Pan Admin
Posty: 5875
Rejestracja: czwartek, 23 października 2008, 22:48
Enneatyp: Perfekcjonista
Lokalizacja: Kraków
Kontakt:

Re: Z ciekawości - Keik prosi o pomoc w znalezieniu swojego typu

#48 Post autor: boogi » czwartek, 17 grudnia 2009, 01:02

boogi pisze:Pytanie do Keika - czy zaglądasz jeszcze na forum, czy byłeś tylko w przelocie?
4 dni od pytania minęły - chyba jednak był "w przelocie", niestety.

Cóż, next please ;)
"Jeśli chcesz ze mną rozmawiać, zdefiniuj terminy których używasz."
- Voltaire

>> bardzo dziwny link <<

Affects / Hornevian / Harmonic / Trifix

ODPOWIEDZ